Powrót do regularnego blogowania postanowiłam rozpocząć od
wielkiego denka, bo za sześć minionych miesięcy. Wierna jestem wyznaczonym celom – mniej zakupów, więcej
rozsądnej pielęgnacji. Ale jak tu ogarnąć taką górę zużytych opakowań? Na
miesiące nie podzielę pustych opakowań, bo najzwyczajniej w świecie już nie
pamiętam co i kiedy się skończyło.
Będzie inaczej. Dzisiaj część pierwsza wielkiego denka –
pachnidła. Perfumy, wody toaletowe, mgiełki, dezodoranty. To także najmniej
naturalna grupa. A wszystko przez perfumy.
Zacznę jednak od dezodorantów. Przez ostatnie pół roku
towarzyszyły mi dezodoranty w kremie Schmidt’s.
Składy identyczne poza olejkami eterycznymi. Bergamotkę z limonką
uwielbiam. Ta wersja zapachowa najbardziej mi się podoba. Recenzja tutaj.
Ylang-ylang z nagietkiem dla mnie to wielkie zapachowe rozczarowanie.
Lubię
kwiatowy ylang-ylang, ale w tym dezodorancie okazał się on totalną porażką. Sam
dezodorant oczywiście dobrze się sprawdził. Ale ten zapach? Nie dla mnie.
Nigdy nie przypuszczałam, że będę pisać słowa uwielbienia
dla lawendy. Już drugie lato pachniałam Blu Lavender od Acca Kappa (recenzja).
Wrócę do tego zapachu.
Wiosną miałam krótki epizod z Jardin de vie Grenade Weledy.
Lekki, świeży, radosny, musujący zapach. Szkoda tylko, że nie okazał się trwały
. Tak jak wiosna, ulotny. Atutem tej wody jest to, że do jej wytworzenia użyto
olejków eterycznych.
O Ambre Precieux Florame pisałam (klik). Idealny zapach na
zimę i jesień.
Z pewnością jeszcze wrócę do zapachów La Collina Toscana.
Bergamotka, anyż, kadzidło w urzekającej, eleganckiej formie. Bardzo dobrze
nosiło mi się Rocca della Signoria.
Na koniec zapachowych przygód nawilżająca mgiełka do ciała
Granat Bio2You. Zapragnęłam czegoś lekkiego na czas letnich upałów. Porażka
całkowita. Uczuliła mnie ta mgiełka. Pewnego piątkowego popołudnia przed
wyjściem z pracy spryskałam sobie dekolt mgiełką. Chciałam świeża i pachnąca
wrócić do domu. Poczułam ogień. Straszliwy rumień i bąble. Nawet nie chcę
wspominać. Mgiełka trafia do kosza mimo, że została tylko jeden raz użyta. Na
produkty Bio2You nie chcę nawet patrzeć.
Tak wyglądało moje pachnące półrocze.