Dla Was piszę

25 grudnia 2014

Owocowe herbatki Lebensbaum

Atmosferę świąt tworzą wyjątkowe zapachy. Mimo, że jestem kawoszem nie stronię od dobrych owocowych i ziołowych herbat. Na zimowy czas wybrałam dwie mieszanki herbat Lebensbaum.


Klasyczna owocowa herbata składa się z suszonych jabłek, hibiskusa , skórki pomarańczy i cytryny oraz czerwonego buraka.


„Jabłko i hibiskus stanowią bazę herbatki, ukoronowanej nutami pomarańczy i cytryny. Wspaniały, wyrazisty, owocowy smak i głęboki kolor czerwieni sprawiają, że codzienna filiżanka herbaty staje się przyjemnością dla zmysłów. Harmonijna kompozycja pochodzących z kontrolowanych upraw biologicznych owoców jest odpowiednia zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych. Odświeża i rozgrzewa.”


Druga z zimowych owocowych herbatek – Dla Łasuchów – to połączenie jabłek, malin, dzikiej róży, bzu czarnego, truskawek i jeżyn.


„Mieszanka, będąca połączeniem ulubionych przez dzieci słodkich jabłek, malin, truskawek i jeżyn, które nadają jej po zaparzeniu głęboką, pomarańczowo-czerwoną barwę. Tak dobra i smaczna, że nie będzie konieczne podawanie deseru po posiłku.”


Obie wspaniałe. Ich walorem jest to że w 100 % pochodzą z Natury. Żadnych dodatków smakowych, żadnych sztucznych aromatów.  Wszystko pochodzi z upraw biologicznych.


Filiżanka takiej herbaty uprzyjemnia zimowy czas.  Moje herbatki kupiłam w Green Line.

 A u Was? Kawa czy herbata? Jakie lubicie?


24 grudnia 2014

20 grudnia 2014

Subiektywnie o zapachach - Drzewo Sandałowe Ashleigh&Burwood

Dobra lektura, pachnący dom to drobiazgi składające się na urodę życia, tego codziennego. Ten przedświąteczny klimat jest szczególnie ważny. Nie chcę ulegać wszechobecnemu szaleństwu. Z nadchodzących świąt chcę mieć to co najważniejsze, obecność drugiego człowieka. Na różne sposoby w moim domu kreuję świąteczny czas. Pisałam Wam o odkryciu pachnącej lampy (klik).
Czas Bożego Narodzenia to czas orientalnych zapachów. Patrzymy przecież na Wschód, wypatrujemy gwiazdy nad Betlejem. Klimat Bliskiego Wschodu oddaje zapach o nazwie Drzewo sandałowe.


Zapach jest mocno drzewny. Jego podstawę stanowi zapach drewna sandałowego. Jest to łagodny i przyjemny aromat. Woń wzmocniono ambrą oraz migdałem. Gdzieś w oddali wiruje wanilia, piżmo, słodkie figi. Całość jest ciepła, aczkolwiek zdecydowana.  W sam raz na zimowe wieczory. Tuli i ogrzewa zziębniętą duszę. Opowiedzcie jakimi zapachami tworzycie nastrój.



19 grudnia 2014

"Kroniki anielskie" Vladimir Volkoff

Postanowiłam, że już do świąt nie będzie kosmetycznych notek. Zostało tylko kilka dni. Na ulicach ludzi ogarnęło czyste szaleństwo. Z roku na rok coraz większy pęd. I po co to wszystko? Czy nie zatracamy tego co najważniejsze w świętowaniu Bożego Narodzenia?
Aby oderwać siebie od tego szaleństwa postanowiłam ponownie sięgnąć po przeczytaną kilka lat temu książkę Vladimira Volkoffa pt. „Kroniki anielskie”.


Wydawca tak pisze:
„Kroniki anielskie to opowieść o dwunastu misjach Boskich posłańców w różnych miejscach i czasach – od zniszczenia Sodomy poczynając, a na próbie zbawienia Lenina kończąc. Jeden z funkcjonariuszy anielskich zostaje obarczony zadaniem wyszukania kandydatki na Matkę Syna Bożego. Inny próbuje uchronić Judasza od podszeptów „Tego Drugiego”. Jednak aniołowie nie zawsze wywiązują się ze swoich zadań.
Ze znawstwem tematu autor opisuje aniołów jako „służby specjalne Boga”. Kiedy w Stworzeniu zaczyna coś szwankować, anielska gwardia zostaje wysłana na ziemię. Pragnąc za wszelką ceną doprowadzić ludzi do zbawienia, sięga po niekonwencjonalne metody.
Odkrywając nowe obszary szpiegowskiej metafizyki, Volkoff jeszcze raz dowodzi, że jest pisarzem wybitnym, przed którym żadne tajne służby nie mają tajemnic.”

Wybrałam jeden z fragmentów:



Lubię prozę Volkoffa. Przeczytałam wszystko co ukazało się nakładem naszych wydawnictw. Thrillery szpiegowskie takie jak Montaż, Gość papieża, Carskie sieroty, Spisek czy Werbunek nie mają sobie równych. Mnie, mimo powagi tematów, urzekła lekkość pióra Volkoffa. Czyż nie czyta się zaprezentowanych wyżej słów z niekłamaną przyjemnością?
Każde słowo kolejnych powieści czytałam z wielką przyjemnością. 
"Kroniki anielskie" niczym nie ustępują wymienionym tytułom. Szpiegowska metafizyka. Może tego anielskiego pierwiastka nam brak? Anioły skutecznie oderwały mnie od przedświątecznej gonitwy. Nie żałuję czasu spędzonego z książką. A Wam temat "anielskich służb specjalnych"  zostawiam pod rozwagę. A może znacie prozę Volkoffa? Podzielcie się swoimi przemyśleniami.

Jeśli nie macie jeszcze pomysłu na prezent dla jakiejś osoby – może proza Volkoffa okaże się strzałem w dziesiątkę?


15 grudnia 2014

Podkład jasny Avril

Byłyście może w Paryżu w kwietniu? Skwery i parki zachwycają świeżą zielenią. I słońce cieplejsze niż u nas. Nie sposób nie zakochać się w takim Paryżu. Ale dlaczego piszę w grudniu o Paryżu w kwietniu? Wszystko się wyjaśni pod koniec tej notki.
Już dość dawno temu namówiła mnie Pani Alina z DamaBio do przetestowania podkładu marki Avril.


Zupełnie nie znałam marki Avril. Ta francuska firma działająca od 2012 roku oferuje szeroką gamę kosmetyków do makijażu, pielęgnacji twarzy, ciała i włosów. Kosmetyki wykorzystują m.in moc olejków naturalnych, posiadają delikatne, subtelne zapachy. Ważna w kosmetykach Avril jest cena przyjazna dla konsumenta.

O podkładzie przeczytamy:
„Certyfikowany, organiczny podkład wyrównuje koloryt skóry, niweluje niedoskonałości i wygładza skórę. Równocześnie pozwala skórze oddychać.
Formuła z organicznym olejkiem jojoba odżywia i nawilża skórę.
·         z organicznym olejkiem jojoba
·         świeży zapach delikatnego pudru
·         jak Twoja druga skóra

Skład: Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Dicaprylyl Carbonate, Simmondsia Chinensis Seed Oil*, Glycerin, Glyceryl Stearate, Alcohol, Lauryl Laurate, Polyglyceryl-2 Dipolyhydroxystearate, Microcrystalline Cellulose, Benzyl Alcohol, Sodium Stearoyl Glutamate, Helianthus Annuus Seed Oil, Glyceryl Caprylate, Xanthan Gum, Parfum, Medicago Sativa Extract*, Silica, Tocopherol, Cellulose Gum, Dehydroacetic Acid, Sodium Phytate, Sodium Chloride, Sodium Benzoate, Dendrobium Phalaenopsis Flower Extract, Citric Acid, Soduim Hydroxide, +/- CI 77491, CI 77492, CI 77499, CI 77891.”


Moja opinia:
Od lat używam podkładów Lavery. Nawet nie sądziłam, że wypróbuję coś innego. Przyzwyczajenie i przewidywalne efekt robią swoje. Podkład Avril został więc poddany ciężkiej próbie. Zamknięty jest w czarnej tubce z ciekawą grafiką na opakowaniu. Ja przyzwyczaiłam się do opakowań typu airles. Uważam, że pompka to najlepsze rozwiązanie. Podkład bardzo mnie zaskoczył. Ma dość płynną konsystencję, niespotykaną wśród podkładów. Niczym mleczko. Trzeba bardzo uważać, aby nie wylać zbyt dużo. Taka konsystencja dobrze się jednak rozprowadza. Nie tworzy smug. Koloryt cery zostaje wyrównany. Nie tworzy efektu maski. Podkład wpija się w skórę. Jest średnio kryjący. Pachnie bardzo delikatnie. Pudrowo. Sypki puder dobrze współgra z tym podkładem. Ja wybrałam odcień clair. To taka porcelana dla jasnych karnacji. Podkład dobrze się spisuje. Lavera zyskała groźnego konkurenta.



O jeszcze jednej kwestii muszę wspomnieć. Jest to kosmetyk certyfikowany przez Ecocert.
98,98 % składników jest pochodzenia naturalnego, 12,47 % pochodzi z rolnictwa ekologicznego.
Za taki podkład o pojemności 30 ml trzeba obecnie zapłacić 31,50 zł. Warto. Kosmetyki marki Avril najdziecie w DamaBio (klik).


A o co chodzi z tym kwietniem i Paryżem? Avril to kwiecień. Wyjątkowy miesiąc. W Paryżu skwery i parki budzą się do życia. Zachwycają świeżą wiosenną zielenią, zroszoną wiosennym deszczem. Efekt świeżej cery daje właśnie ten podkład. Myślę, że twórcom marki właśnie o to chodziło, aby kobiety używające tych kosmetyków były po prostu piękne. Jak Paryż wiosną. Miałyście już styczność z marką Avril? Jakie macie ulubione podkłady? Za co je cenicie?

13 grudnia 2014

"Witaminy. Mój sposób na zdrowie" Beata Peszko


Już kiedyś pisałam Wam, że staram się żyć w zgodzie z naturą. Przekłada się to na różne dziedziny mojego życia. Nie tylko kosmetyki mają być zdrowe. Leki i suplementy także. Brzmi szokująco?
Dzisiaj chcę Wam przedstawić książkę, na którą trafiłam przypadkowo, a która stała się dla mnie fascynującą lekturą. Książka ta to: „Witaminy. Mój sposób na zdrowie.” Beaty Peszko.


Nota wydawcy:
Książka Beaty Peszko jest fascynującą lekturą. Autorka systematycznie omawia poszczególne witaminy, zapotrzebowanie na nie, ich rolę w organizmie oraz objawy niedoboru, zaczynając od odkrycia witamin przez Kazimierza Funka w 1911 roku aż do współczesności. Porównuje ona witaminy naturalne do syntetycznych, podkreślając zalety tych pierwszych i wskazując ich źródła. Nie pomija również zagrożeń ze strony zaburzeń równowagi kwasowo-zasadowej i chorób z tym związanych w wielu układach organizmów (przewód pokarmowy, układ sercowo- naczyniowy, choroby metaboliczne, choroby mięśni i stawów, choroby skóry, stwardnienie rozsiane, choroba nowotworowa).”


O witaminach miałam jako takie wyobrażenie. Lektura książki Beaty Peszko usystematyzowała moją wiedzę. Autorka na wiele spraw otworzyła mi oczy. Oto fragment książki, który mną wstrząsnął. Przeczytajcie bardzo uważnie.


Muszę przyznać, że nie miałam pojęcia na temat produkcji syntetycznych witamin.

I jeszcze jeden cytat: „ Sztuczna wit. C nie uodparnia, ponieważ nie posiada tych wszystkich walorów, które charakteryzują wit. C pochodzenia roślinnego.
W przypadku reumatyzmu zaostrza w sposób ewidentny przebieg choroby i utrudnia leczenie.
Syntetyczna wit.C niszczy B2 oraz zaburza proces wytwarzania insuliny, zwiększa zawartość cukru w moczu i krwi.”

To tylko próbka treści tej książki.
Wstrząsający jest rozdział na temat cholesterolu. 
Autorka jest absolwentką Wydziału Farmacji gdańskiej Akademii Medycznej.  Do tematu podeszła nie tylko profesjonalnie od strony naukowej, ale także praktycznie. Od wielu lat bowiem zmaga się z nieuleczalną chorobą jaką jest SM. Czyż trzeba o lepszą rekomendację?

Polecam  tę lektura każdemu, komu zależy na własnym zdrowiu. Musicie ją przecytać.


10 grudnia 2014

Moje "męskie" zakupy na iHerb.com

Powiecie, że zwariowałam. Macie rację. Dzisiaj dotarło moje „męskie” zamówienie z iHerb. Zamówienie powstało na zasadzie „a dla mnie to co? znowu nic”. Męska pielęgnacja jest raczej skromna, gdyż sprowadza się do szamponu i kremu do twarzy. Miejsce w paczce nie mogło się marnować, więc dorzuciłam coś dla siebie.


Męskie zakupy to kosmetyki Aubrey Organic z linii Men’s Stock. Krem nawilżający w ilości dwóch opakowań oraz szampon mający poprawić kondycję rzadkich włosów w zupełności wystarczą.


W tej paczuszce dla mnie były spraye do włosów marki Andalou Naturals, z biotyna i solą morską.  Ich zakup zawdzięczam Anuli, odkrywczyni tej ciekawej naturalnej, amerykańskiej marki.


Skusiłam się także na lotion do ciała i rąk Grejfrut i Geranium z Avalon Organics. Mnie posłuży raczej jako krem do rąk. Jutro zabieram do pracy. Butla z pompką to bardzo wygodne rozwiązanie.


Do koszyczka dorzuciłam jeszcze balsam Badger Balm dla obolałych mięśni. Balsam ten nie jest dla mnie nowością. Miałam już małe pudełeczko tego balsamu kupione w DamaBio.  Bardzo lubię te balsamy.


Zakupy robiłam jeszcze w listopadzie, kiedy koszty dostawy wynosiły 4 USD. Teraz jest już niestety drożej. Ciężko jednak będzie oprzeć się marce Andalou Naturals. Mam ogromną ochotę na kilka ich kosmetyków. 

7 grudnia 2014

Projekt Denko - listopad 2014

Nie mogę wyrobić się z notkami. Czas tak szybko biegnie. Ogarnęła mnie już przedświąteczna gorączka. Staram się nie ulegać szaleństwu, ale… wróćmy do denka. 
Wyjątkowo jestem dumna z listopadowego denka. 12 pustych opakowań! Są wśród nich takie kosmetyki, z którymi długo się zmagałam. Niestety nie udało uniknąć się zakupów. Anula i Violka wyjątkowo skutecznie się przyczyniły do wzrostu kosmetycznych zapasów.


A oto moje denko:
1.   Rabczańska solanka pomaga moim stawom.  Szkoda, że nie mogę kupić jej stacjonarnie. Zostaną zakupy w sieci. Recenzja tutaj.

2.   Kosmetyki Florame są dość trudno dostępne. Żel pod prysznic Owoce cytrusowe pięknie pachnie. Cytrusowe aromaty codzienny stres i napięcie zamieniają na witalność. Tak właśnie działa aromaterapia.

3.   Kolejnym kosmetykiem do ciała o cytrusowej woni jest Peeling do ciała owoce cytrusowe Coslys. W żelu zatopiono drobiny cukru trzcinowego i proszek z łupin słodkich migdałów. Dobrze sobie radził. Z pewnością wrócę do tego peelingu i wtedy powstanie recenzja.


4.  Skóra i włosy potrzebują krzemu. Szampon – żel  pod prysznic Fitne włosy moje trochę plątał. Jako żel pod prysznic bardzo dobry.

5. Mydło bezzapachowe Sodasan wcale nie jest bez zapachu. Owszem nie zawiera żadnych olejków eterycznych. Ma swój zapach oleju palmowego, z którego zostało wykonane. Delikatne i łagodne. Sprawdza się nawet w higienie intymnej.

6.   Wykazuję pewne symptomy lekkiego włosomaniactwa. Oczywiście nakładam oleje na włosy. Olejek z rozmarynem do włosów przesuszonych i łamliwych Weledy pięknie pachnie. Nie tylko rozmarynem. Także  lawendą. W swoim składzie zawiera wyciąg z łopianu. Moje włosy dość dziwnie reagują na łopian. Oleje z łopianem oblepiają moje włosy. Trudno się mi wtedy włosy myje. Kosmetyk wart uwagi, ale raczej nie dla mnie.


7.   Kolejny olejek to olejek do twarzy. Regenerujący olejek do twarzy – 5 drogocennych olejów Soraya był ze mną wyjątkowo długo. Powoli się zużywał, bo nie byłam zbyt systematyczna w stosowaniu tego oleju. To przez zapach. Dla mnie jest zbyt perfumowany, wręcz fryzjerski. Efekty – takie sobie.

8 i 9. Kremów do rąk zużywam bardzo dużo. Wykończyłam dwa opakowania -  Eubionę do rąk i paznokci z echinaceą i liściem oliwnym oraz Laverę z bio-pomarańczą i bio-rokitnikiem. Oba kremy godne uwagi i z pewnością jeszcze nie jeden raz będą dbały o moje dłonie.

10. Kolejny kosmetyk z bio-rokitnikiem to Dezodorant Eubiony. Na uwagę zasługuje fakt, że 100 % składników tego dezodorantu to surowce naturalne. Łagodny i skuteczny. Kupię ponownie.

11. Tonik różany Martiny Gebhardt ma teraz wielkiego konkurenta z Andalou. Moje cera uwielbia ten tonik. Uważam, że to jeden z lepszych różanych toników. Recenzję przeczytacie tutaj. Czy konkurent z Andalou będzie lepszy?

12. I na koniec kolorówka. Podkład w musie Lavery zachwycił mnie. Niestety nie należy do kosmetyków wydajnych. Aksamitna cera warta jest jednak zachodu. Recenzja tutaj.


Widzę, że z recenzjami jestem na bakier. Trzy na dwanascie to kiepsko. I jak tu się poprawić?
Jaki z kosmetyków zainteresował Was szczególnie? Które znacie, a które to nowości?


6 grudnia 2014

Delikatny szampon do włosów normalnych i przetłuszczających się So Bio etic

Ciągle poszukuję szamponu do włosów - idealnego. Wcale nie jestem pewna czy ideał istnieje.  Moje włosy dość szybko przyzwyczajają się i żądają zmiany. Poszukiwanie ma swój urok.
Pokazywałam Wam już kilka kosmetyków  marki So Bio etic. Dzisiaj przyszedł czas na Delikatny szampon do włosów normalnych i przetłuszczających się.



Słowa od producenta:
„Szampon  z werbeną i cytryną oczyszcza i normalne i przetłuszczające się włosy i koi skórę głowy. W 99% składa się ze składników pochodzenia naturalnego i zawiera m.in. aloes o działaniu silnie nawilżającym, ochronnym i zmiękczającym. Już po pierwszym użyciu szamponu SO BIO z werbeną i cytryną włosy wyglądają miękko i zdrowo.


Skład: Aqua (Water), Ammonium Lauryl Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Chloride, Lippia Citriodora Leaf Water*, Benzyl Alcohol, Xylitylglucoside, Decyl Glucoside, Anhydroxylitol, Parfum (Fragrance), Xylitol, Limonene, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Aloe Barbadensis Leaf Juice Powder*, Citrus Medica Limonum (Lemon Peel) Oil*, Citral, Linalool.
11% składników pochodzi z rolnictwa ekologicznego
99% składników jest pochodzenia naturalnego.”


Moje zdanie:
Formuła szamponu oparta na jest na tenzydzie ALS. Jest to anionowy środek powierzchniowo czynny pochodzenia naturalnego, o bardzo dobrych właściwościach myjących i pianotwórczych. Mimo, że laurylosiarczan amonu należy do tenzydów z wysokim potencjałem drażniącym jest zaaprobowany do stosowania w kosmetykach naturalnych.  Dla ewentualnego drażniącego działania ALS dodano betainę kakomidopropylową. Mnie szampony z ALS nie podrażniają. Ten szampon dobrze się spisuje na moich mających skłonność do przetłuszczania się włosach. Dobrze oczyszcza i to się czuje. 


Bez zastrzeżeń zmywa oleje. Radzi sobie nawet z olejem łopianowym, który oblepia moje włosy. Do tego ładnie pachnie werbeną i cytryną. Szampon ten odpowiada moim włosom jeszcze z jednego powodu. W składzie zawiera olejek eteryczny cytrynowy. Pomaga on, obok rumianku, utrzymać jasny kolor włosów. Olejek cytrynowy łagodzi także stany zapalne skóry i pomaga likwidować łupież.
Opakowanie tak jak na So Bio etic przystało – prostopadłościenne. Wygodne w codziennym używaniu.

Mam więc kolejny szampon, który na stałe znajdzie miejsce w mojej łazience. Za butelkę o pojemności  250 ml zapłacimy 23,90 zł. Kupimy go w Matique (klik). 


3 grudnia 2014

Moje zakupy na iHerb.com

Nie ma nic przyjemniejszego po powrocie do domu po ciężkim dniu pracy jak otwieranie paczek z kosmetykami. Miało być denko, a są zakupy.
Dzisiaj dotarły moje dwa zamówienia z iHerb. Jedno złożyłam 18 listopada, a drugie 20 listopada. Muszę przyznać, że dotarły błyskawicznie.
Oto zawartość mojego iHerbowego koszyczka.


Nie mogło zabraknąć różanego toniku Andalou. Boska róża! Jest jeszcze tonik Isvara skomponowany z hydrolatów oczarowego, różanego, rumiankowego i lawendowego. Kosmetyki Aubrey Organics  kuszą mnie od dawna. Tym razem wybrałam maseczkę z kwasami AHA oraz lotion do ciała i rąk z wiesiołkiem.


Pojawiło się kilka pudełeczek z balsamami Badger. Rumianek i nagietek to to dobre kwiatki do dzieci. Obolałe mięśnie także skorzystają. Z pomocą balsamów Badger będę dbała o własny dobry nastrój. W tym zestawie nie mogło zabraknąć mydełka. Skusiłam się na geraniowe. Mydełka oraz balsamy na stres nie są dostępne w ofertach naszych internetowych sklepów.


W paczuszkach nie mogło zabraknąć mydeł. Z przebogatej oferty iHerb wybrałam polecane przez Anulę South of France, Nubian Heritage, Dr. Woods. 


Są też inne marki. Wybierając mydła kierowałam się moją naczelną zasadą – w pełni naturalne mydło bez EDTA. Kupiłam także mydło w płynie Avalon Organics.



Bardzo mnie te zakupy cieszą. jednym słowem zrobiłam sobie mikołajki. Dzisiaj zdradzę tylko, że mydło Nubian Heritage pachnie obłędnie. Lush Gardenia także. Za obie paczki z przesyłką zapłaciłam 110 USD. Warto było.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...