Dla Was piszę

31 marca 2013

Krem na dzień Red clover Neobio

Kremy do twarzy nie goszczą w moich notkach zbyt często. Nie znaczy to, że nie używam kremów. Owszem, używam codziennie. Krem o pojemności 50 ml najzwyczajniej w świecie wystarcza mi średnio na 3-4 miesiące.  Po rosyjskim specyfiku do twarzy, z którym nie mogłam się rozstać z powodu niebywałej wydajności, zapragnęłam czegoś od zachodniego sąsiada. Cenię sobie niemieckie naturalne kosmetyki. Sięgnęłam po mało znaną markę Neobio. Krem na dzień Red Clover przeznaczony jest dla cery wymagającej w wieku +30.
 

 
Producent tak opisuje krem:
„Kombinacja takich składników jak wyciąg z czerwonej koniczyny, olej z pestek winogron oraz ekstrakt z ginkgo przywraca równowagę oraz rewitalizuje wymagającą skórę. Mieszanka aktywnych składników roślinnych daje naturalną ochronę i intensywnie nawilża.
Sposób użycia: Nakładać codziennie rano na skórę twarzy, szyi i dekoltu.

 
Skład: Aqua (Water), Glycine Soja (Soybean) Oil*, Glycerin, Cocoglycerides, Potassium Cetyl Phosphate, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Cetearyl Alcohol, Hydrogenated Palm Glycerides, Parfum (Essential Oils), Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil*, Butyrospermum Parkii (Shea Butter)*, Passiflora Incarnata Seed Oil, Squalane, Sorbitol, Xanthan Gum, Glyceryl Stearate Citrate, Acacia Senegal Gum, Magnesium Aluminum Silicate, Hydrolyzed Rhizobian Gum, Trifolium Pratense (Clover) Flower Extract, Ginkgo Biloba Leaf Extract, Maltodextrin, Potassium Sorbate, Sodium Lactate, Lactic Acid, Ascorbyl Palmitate, Lecithin, Tocopherol, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate, Farnesol.
*składniki z u praw biologicznych ”

 
Moja opinia:
Lubię kosmetyki wykorzystujące roślinne ekstrakty. Bardzo zaciekawiła mnie czerwona koniczyna. Czytałam o niej, że jest odpowiednia dla kobiet w „kwiecie wieku” z powodu zawartości fitoestrogenów.  Pozwala spowolnić proces starzenia skóry poprzez stymulację estrogenu.  Która z nas nie pragnie zachować młodzieńczej cery jak najdłużej?
Krem zamknięto w prostopadłościennym słoiczku z półprzeźroczystego plastiku. Etykieta i kartonik jest utrzymana w barwach ciemnego różu. Przypomina kolor łąkowej koniczyny. Podoba mi się desing Neobio.
Krem ładnie pachnie. Ma gęstą,  teściwą konsystencję. Przypomina ona gęstą śmietanę.
 
 
Bogaty skład zawdzięczamy olejom. Dobrze się do rozprowadza. Jak na krem nawilżający trzeba dać mu trochę czasu, aby dobrze się wchłonął. Uważam, że odżywia i nawilża skórę. U mnie sprawdził się przy cerze mieszanej. Jako, że to krem na dzień, używałam go pod makijaż. Nie ważył, ani nie rolował podkładu. Przypadł mi ten krem do gustu. Uzupełnieniem pielęgnacji z czerwoną koniczyną jest tonik (już wkrótce o nim napiszę). Neobio oferuję całą serię pielęgnacyjną z czerwoną koniczyną. Warto sięgnąć po te kosmetyki, póki jeszcze dostępne są na rynku. Pisałam Wam już, że Neobio powoli będzie znikać z rynku. Wielka szkoda.
Znacie markę Neobio? Jakie macie ulubione kremy na dzień?

30 marca 2013

Olejek do ciała Coconut Dream Lavera

Lubię po kąpieli otulać ciało pachnącymi olejami. Już nie raz przekonałam się o tym, że mojej skórze służą wszelkie olejowe mieszanki. Działają lepiej niż pojedyncze oleje.  Jesienią sprawiłam sobie olejek do ciała Coconut Dream z linii Body Spa Lavery.


 
Producent tak nas kusi:
„Aksamitna pielęgnacja ciała po kąpieli i prysznicu. Masaż i luksusowe SPA w Twojej łazience. Waniliowo-kokosowy olejek do pielęgnacji ciała to prawdziwie słodka przyjemność. Oleje kokosowy, jojoba i migdałowy pochodzące z upraw ekologicznych nadają skórze miękkości i jedwabistej delikatności oraz otulają rozgrzewającą, zmysłową mgiełką. Prawdziwie zmysłową przyjemność poczujesz podczas pielęgnacji w towarzystwie ciepłego i smakowitego zapachu wanilii i kokosa.
Zawiera naturalne składniki roślinne pochodzące z upraw ekologicznych, kontrolowanych dzikich zbiorów i z własnej produkcji.
Składniki: oliwa z oliwek*, olej z migdałów*, olej z jojoby*, olej kokosowy*, witamina E, olej z wanilii*, olej słonecznikowy*, mieszanka olejków eterycznych
*składniki pochodzące z upraw ekologicznych


 
Moja opinia:
Zimą zużywam szczególnie dużo różnych olejów i balsamów do ciała. Po olejek z linii Body Spa Lavery o zapachu wanilii i kokosa sięgnęłam dla „słodkiej przyjemności”, o której mówi producent. Która z nas nie chciałaby mieć we własnej łazience domowego spa?
Wanilia i kokos kojarzą mi się z rajskimi plażami, słońcem, szmaragdową wodą, słodkim lenistwem. Jeśli nie można tego mieć na co dzień warto dzięki zapachowi przenieść się w świat marzeń o błogostanie. Olejek dobrze pielęgnuje ciało po kąpieli. Skóra jest delikatna i aksamitna. Myślę, że to zasługa oleju z migdałów i oleju kokosowego. Olejek dobrze natłuszcza. Szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy. W tym olejku najbardziej oczarował mnie zapach. Wanilia i kokos w najlepszym wydaniu. Lavera zadbała o każdy szczegół swojego produktu. Olejek umieszczono w szklanej butelce z mrożonego szkła. Aplikacja jest wygodna dzięki dużemu otworowi w korku.
 
 
Olejek niestety już się skończył. Muszę przyznać, że z pewnością do niego wrócę. A tym czasem mam wielką ochotę na olejek różany z linii Body Spa.
Znacie olejki Lavery?



Wszystkim moim Czytelnikom radosnych
i spokojnych Świąt Wielkanocnych
życzy Łucja z Agulkowego Pola

28 marca 2013

Szampon koloryzująco-pielęgnujący rumiankowy Logona

Miłośniczkom naturalnej pielęgnacji z pewnością znana jest niemiecka marka Logona. Pasty  do zębów tej marki należą do moich ulubionych. Nie o nich chcę dzisiaj napisać. Jak na umiarkowaną włosomaniaczkę przystało znowu będzie o kosmetykach do pielęgnacji włosów.
 



W bardzo przemyślany sposób firma wybiera tenzydy do swoich produktów. Dużo ciekawych informacji na temat marki znalazłam na polskiej stronie Logony.  Oto niektóre z nich:
LOGONA mówi NIE:
Ø  lauretosiarczanowi sodu,
Ø  lauryloamonowi sodu
Ø  betainie kokamidopropylowej.
Stale przeprowadzane testy pozwalają stwierdzić, na ile drażniący lub na ile łagodny jest tenzyd (substancja powierzchniowo-czynna). W certyfikowanych kosmetykach naturalnych i organicznych powinno się stosować wyłącznie łagodne lub bardzo łagodne tenzydy pochodzące z surowców odnawialnych. Jednak zdarza się, że również w certyfikowanych kosmetykach naturalnych i bio zastosowanie znajdują tenzydy z wysoką lub bardzo wysoką zdolnością drażnienia skóry. Bardzo zróżnicowana jakość dopuszczonych do produkcji tenzydów zmusza do nauczenia się odróżniania ich w produktach do kąpieli, pod prysznic i szamponach.
LOGONA rezygnuje ze stosowania wszystkich tenzydów, które nie odpowiadają ostrym kryteriom: naturalności, łagodności i delikatności. LOGONA rezygnuje także z wszelkich tenzydów, które nie są w stanie ulec biodegradacji.
Żadnego lauretosiarczanu sodu
Tenzyd ten posiada wysoką zdolność drażnienia skóry. Jest stosowany powszechnie w konwencjonalnych szamponach i produktach pod prysznic.
Oznaczenie INCI: Sodium Laureth Sulfate
Żadnego lauryloamonu sodu
Tenzyd ten wprawdzie dopuszczony jest w wytycznych dla kosmetyków naturalnych i organicznych, ale LOGONA go nie stosuje. Laurylosiarczan amonu należy bowiem do grupy tenzydów z wysokim potencjałem drażniącym.
Oznaczenie INCI: Ammonium Lauryl Sulfate
Żadnej betainy kokamidopropylowej
Tenzyd ten jest wprawdzie dopuszczony przez kilka dyrektyw dla kosmetyków naturalnych i bio, ale zawiera częściowo surowce ropopochodne. A LOGONA konsekwentnie odrzuca surowce ropopochodne.
Oznaczenie INCI: Cocamidopropyl Betaine”.
 



Filozofia bardzo rygorystyczna. Muszę przyznać, że takie podejście bardzo mi odpowiada.
Jako, że jestem naturalną blondynką zależy mi na tym, aby moje włosy miały piękny odcień, aby nie ciemniały jesienią i zimą. Po prostu, aby nie były „myszowate”.  Najbardziej znaną rośliną nadającą złote refleksy blond włosom jest rumianek. Z wielką nadzieją sięgnęłam więc po szampon koloryzujący z rumiankiem marki Logona.



O szamponie przeczytamy:
„Szampon polecany jest szczególnie do pielęgnacji włosów w odcieniu naturalnym lub koloryzowanych farbami roślinnymi. Wysokowartościowe substancje roślinne i naturalne substancje nawilżające delikatnie oczyszczają i pielęgnują włosy, chroniąc przed działaniem czynników środowiska zewnętrznego. Wyciąg z rumianku nie tylko nadaje jasny odcień, ale także działa kojąco na skórę głowy, łagodząc podrażnienia. Ekstrakt z nagietka wykazuje silne działanie wzmacniające i odbudowujące, dzięki czemu włosy zyskują zdrowy wygląd i witalność. Roślinna gliceryna wygładza włosy, zapewniając im jednocześnie niezbędne nawilżenie. Wyciąg z kiełków pszenicy zabezpiecza przed utratą wilgotności oraz zapobiega łamaniu i rozdwajaniu. Jedwab intensywnie regeneruje strukturę włosów.
Włosy uzyskują intensywniejszy kolor, połysk i są aksamitne.
Szampon nie zmienia koloru i nie farbuje włosów (nie rozjaśnia włosów ciemnych), a jedynie pogłębia posiadany odcień. Zaś w przypadku włosów koloryzowanych farbami roślinnymi - przedłuża żywotność farby.
Szamponów koloryzujących, z uwagi na bogaty skład, raczej nie poleca się jeśli skóra głowy ma tendencję do przetłuszczania.
Nie zawiera środków konserwujących. Nie testowany na zwierzętach.
Skład: Aqua (Water), Coco Glucoside, Alcohol*, Glycerin, Disodium Cocoyl Glutamate, Sodium Cocoyl Glutamate, Glyceryl Oleate, Sodium PCA, Calendula Officinalis Flower Extract*, Chamomilla Recutita (Matricaria) Extract*, Hydrolyzed Silk, Triticum Vulgare (Wheat) Bran Extract, Xanthan Gum, Parfum (Essential Oils), Linalool, Limonene, Phytic Acid, Citric Acid
* z kontrolowanych upraw biologicznych.”
 
Moja opinia:
Zawsze chętnie sięgam po szampony mające w swoim składzie wyciąg z rumianku. Nie lubię kiedy włosy ciemnieją z powodu braku słońca. Zimą mam wrażenie, że moje blond włosy przybierają „myszowaty” odcień.  Pod koniec grudnia kupiłam szampon z rumiankiem, aby zapobiec temu zjawisku. Szampon Logony umieszczono w zielonej butelce z dobrej jakości przeźroczystego plastiku. Brzegi butelki mają charakterystyczne ryflowanie po bokach. Dzięki temu nawet w mokrej dłoni dobrze się trzyma. Wygodnie się aplikuje dzięki otwieraniu typu „press”.


A sam szampon? Ma ładny, delikatny ziołowy zapach. Nie jest ani za rzadki, ani za gęsty. Dobrze się pieni. Jest wydajny. Niewielka ilość wystarczy do oczyszczenia olejowanych włosów. Włosy po myciu lekko skrzypią. Szampon ten u mnie lekko plącze włosy. Używam zawsze odżywki, więc nie mam problemu z rozczesaniem.  Nie używałam tego szamponu do każdego mycia. Włosy myję najczęściej co drugi  dzień. Raz w tygodniu w zupełności wystarczyło, aby blond włosy zachowały piękny odcień. Moja butelka już się kończy. Ten szampon w mojej łazience będzie zajmował stałe miejsce. Bardzo go polubiłam.
Logona ma w swojej ofercie także koloryzujące szampony dla szatynek i brunetek. Każda z nas znajdzie więc odpowiedni szampon dla swoich włosów.
Znacie koloryzujące szampony Logony? Jak dbacie o kolor włosów?

 

23 marca 2013

Spray do sprzątania kurzu EDL

O czym można pisać w sobotę? Oczywiście, że o sprzątaniu.  Wiecie, że staram się, aby moje sprzątanie także było eko. Bo po co zdrowo się odżywiać, stosować naturalne kosmetyki kiedy pranie i sprzątanie będzie nafaszerowane chemią?  Moje pranie jest ok. Jakich środków używam do sprzątanie to także już wiecie. Z jedną rzeczą miałam jednak problem. Środki do czyszczenia mebli, sprzętu rtv itd. No bo czym zastąpić Pronto? Długo szukałam i znalazłam. Moim odkryciem jest EDL spray do sprzątania kurzu organiczny eukaliptus.
Od producenta dowiadujemy się:
„Spray do sprzątania kurzu o działaniu antystatycznym. Doskonale zbiera kurz i nie rozprzestrzenia go podczas sprzątania. Spowalnia osadzanie i gromadzenie się nowego. Delikatnie czyści i pielęgnuje odkurzane powierzchnie, meble i plastiki. Przyjemnie odświeża powietrze dzięki olejkowi z organicznego eukaliptusa.
 Działanie:
Ø  działa antystatycznie
Ø  doskonale zbiera kurz i nie rozprzestrzenia go podczas sprzątania
Ø  delikatnie czyści i pielęgnuje odkurzane powierzchnie
Ø  zalecany do mebli, drewna, wszelkich lakierowanych i plastikowych powierzchni
Ø  nie zalecany do powierzchni szklanych
Ø  pH 6
Ø  pięknie pachnie i odświeża powietrze dzięki olejkowi eterycznemu z organicznego eukaliptusa
Ø  nie testowany na zwierzętach
Ø  zawiera surfaktanty pochodzenia roślinnego
Ø  nie zawiera składników pochodzenia petrochemicznego
Ø  optymalnie biodegradowalny
Skład:
Ø  ≥ 30% woda
Ø  5-15% gliceryna roślinna
Ø  < 5 % surfaktanty anionowe (na bazie palmy) : Anionic surfactants (palm)
Ø  < 5% surfaktanty niejonowe (na bazie cukrów) : Non ionic surfactants (sugar)
Ø  zawiera także: 100% naturalny zapach pochodzący z olejku eterycznego z organicznego eukaliptusa i 100% naturalny olejek eteryczny z mięty, wosk pszczeli i sodium hydroxymethyl glycinate (konserwant)
Sposób użycia:
Spryskać szmatkę i zetrzeć nią zakurzone powierzchnie. Nie zaleca się używać preparatu do powierzchni szklanych.”
Moja opinia:
Bardzo długo szukałam preparatu, który zastąpi mi Pronto. Muszę przyznać, że była to moja bolączka. Niewiele firm oferujących ekologiczne środki czystości ma w swojej ofercie tego typu preparat. W różnych sklepach można spotkać produkty francuskiej firmy Etamine du Lys. Trudno jednak o całą gamę. Przeglądając stronę sklepu Natural4you znalazłam przypadkowo poszukiwany przeze mnie produkt.
Sprzątanie kurzu co do techniki różni się od sprzątania ze znanym nam Pronto.  W przypadku Pronto spryskujemy sprzątaną powierzchnię, w przypadku sprayu EDL spryskujemy szmatkę. Spray bardzo ładnie pachnie eukaliptusem i miętą. Posprzątane mieszkanie pachnie wyjątkową świeżością. Kolor czyszczonych powierzchni nabiera głębi. Czy spray ten sprawia, że kurz osadza się wolniej? Trudno to stwierdzić. To wszystko zależy od tego, jak często sprzątamy.  Z preparatem tym łączy mnie już prawdziwa przyjaźń. Nie wyobrażam sobie powrotu do Pronto.
Znacie produkty EDL?

19 marca 2013

Lotion do włosów Nettle & Caffeine Neobio

Pozostanę przy tematach włosowych. Jestem taką umiarkowaną włosomaniaczką. Chcę, aby moje włosy były piękne, ale czasami zaniedbuję je troszeczkę. Wtedy oczywiście mszczą się na mnie. Ostatnia zemsta dopadła mnie na początku stycznia. Włosy zaczęły bardzo mi wypadać. Przestały pozytywnie reagować na toniki od Babuszki Agafii. Oleje jeszcze były tolerowane. Efekt jednak nie zadowalał mnie. Postanowiłam dać moim włosom jakąś inną wcierkę. Na kosmetycznym rynku nie zbyt wielkiego wyboru jeśli chodzi o toniki czy lotiony do włosów. Niewiele firm ma takie kosmetyki w swojej ofercie. Tak trafiłam na Lotion do włosów Nettle & Caffeine Neobio.
Informacje producenta są bardzo skromne:
„Zawiera bio kofeinę, wyciąg z żeń-szenia oraz organicznej pokrzywy, przez co w naturalny i aktywny sposób pielęgnuje włosy. Wmasowany w skórę głowy stymuluje i wzmacnia cebulki włosowe.
Skład: Aqua (Water), Alcohol denat.*, Glycerin, Parfum (Essential Oils), Sorbitol, Caffeine*, Arginine, Betula Alba Leaf Extract*, Panax Ginseng Root Extract, Urtica Dioica (Nettle) Extract*, Lactic Acid, Sodium Lactate, Linalool, Limonene, Benzyl Salicylate, Geraniol, Citral
* z upraw organicznych.”
Moja opinia:
Z marką Neobio zetknęłam się już dość dawno temu. Mój pierwszy kontakt dotyczył kremu pod oczy. Krem zużyłam i zapomniałam o marce.  Marka tych naturalnych kosmetyków wyróżnia interesujący desing opakowań. Prostopadłościany. Ciekawa kolorystyka i grafika.
A sam kosmetyk? Na początku prostopadłościenna butelka z zamknięciem typu „press” wydawała mi się dość nieporęczna. Przyzwyczaiłam się i uważam, że to ciekawa propozycja.
Podobnie było z zapachem. Początkowo wydawał mi się zbyt intensywny, nachalny. Czułam mieszankę kokosu i trawy cytrynowej.
Lotion wcieram w skórę głowy 2-3 razy w tygodniu, najczęściej wieczorem, przed porannym myciem. Można wcierać go także po myciu. Zastosowany po myciu sprawia, że włosy lepiej się układają.  Są lekko usztywnione.
Bardzo podoba mi się skład tego lotionu. Brzoza, żeń-szeń, pokrzywa i kofeina w postaci alkoholowego wyciągu łatwo przenikają do cebulek włosowych. Sądzę, że alkohol w tym kosmetyku odgrywa znaczącą rolę. Nie wszystkie roślinne aktywne substancje rozpuszczają się w wodzie, w alkoholu - tak.

I najważniejsze. Obietnice producenta o wzmocnieniu cebulek zostały spełnione. Lotion stosuję od końca stycznia. Przez ten czas zużyłam ¾  z 200 ml butelki. Włosy zaczęły szybciej rosnąć i nie wypadają tak bardzo jak na początku roku. Pojawiły się także włosowe maleństwa.  Bardzo polubiłam ten lotion i postanowiłam kupić następne opakowanie.

I tu spotkała mnie niespodzianka. W żadnym sklepie gdzie dostępna jest marka Neobio nie ma tego produktu.  Zapytałam nawet dystrybutora w Polsce marki Neobio o lotion. I co? I katastrofa. Producent wycofuje produkt z rynku, zmienia linię itd. Wielka szkoda. Dopiero co zaczęłam lepiej poznawać markę, a już przyjdzie się z nią rozstać.  Mnie nie pozostanie nic innego jak tylko poszukać innej wcierki. Macie jakieś propozycje?
Markę Neobio postanowiłam lepiej poznać póki jeszcze jest na rynku.

17 marca 2013

Rewitalizująca odżywka do włosów z glinką Luvos

Lubię stosować serie kosmetyczne. Mam wrażenie, że kosmetyki lepiej działają. Uzupełniają się. Stosując szampon do włosów z glinką Luvos oczywistym się stało, że muszę mieć i odżywkę z glinką Luvos.
 
Producent tak pisze o odżywce:
„Odżywka skomponowana na bazie glinki mineralnej Luvos, wzbogaconej o wyjątkowe składniki roślinne z upraw ekologicznych. Zapewnia intensywną pielęgnację, dzięki której włosy stają się gładkie i lśnią jedwabistym połyskiem. Minerały i pierwiastki śladowe zawarte w glince Luvos poprawiają mikrokrążenie, a organiczny olej rzepakowy wspiera proces rewitalizacji i przywrócenia równowagi skóry głowy. Odżywka zawiera proteiny z pszenicy oraz cenny olej pracaxi (pracachy oil), które ułatwiają rozczesywanie i zwiększają objętość włosów.
Skład: Aqua, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Zea Mays Oil, Sorbitol, Loess, Inulin, Glyceryl Stearate Citrate, Betaine, Kaolin, Hydrolyzed Wheat Protein, Pentaclethra Macroloba Seed Oil (pracachy oil)**, Canola Oil, Zinc PCA, Helianthus Annuus (SunFLower) Seed Oil**, Tocopherol, Xanthan Gum, Levulinic Acid, P-Anisic Acid, Sodium Levulinate, Citric Acid, Sodium Hydroxide, Parfum*, Limonene*, Linalool*
* z naturalnych olejków eterycznych
** z kontrolowanych upraw biologicznych
Produkt wolny od syntetycznych barwników, substancji zapachowych i konserwantów.
Dla Vegan. Testowany dermatologicznie. Zgodny z normami BDIH.”
 
Moja opinia:
Tak jak wspomniałam na wstępie lubię stosować serie kosmetyczne. Odżywka Luvos pojawiła się w polskich internetowych sklepach dość późno. Moja pierwsza tuba odżywki przyjechała z Niemiec jesienią ubiegłego roku. Odżywkę, podobnie jak szampon, umieszczono w miękkiej tubie. Ma postać kremu o dość rzadkiej konsystencji, zbliżonej do szamponu. Jej barwa jest także pistacjowa. Zapachem odrobinę się różni. Są to jednak te same nuty zapachowe. Odżywkę dobrze nakłada się na włosy. Mimo swojej rzadkiej konsystencji nie spływa z włosów. Trzymam ją na włosach 2 – 3 minuty. Spłukuję i gotowe. Włosy bardzo dobrze się rozczesują. Przypomnę, że szampon nie plątał mi włosów. Są odpowiednio nawilżone i dobrze się układają. Szampon i odżywka Luvos to dobry duet.
 
 
Składy obu produktów w mojej ocenie są bardzo dobre. Żadnych silikonów, co podkreślono na opakowaniu. Nie udało mi się rozszyfrować działania tajemniczego oleju „pracaxi”. Wiem tylko, że olej ten uzyskuje się z jakiejś amazońskiej rośliny. Trudno ocenić mi wydajność odżywki. U mnie na dwa zużyte opakowania szamponu przypada jedna tuba odżywki. Oba te kosmetyki pielęgnujące włosy zyskały moje uznanie i stałe miejsce w łazience. Nie oznacza to oczywiście, że nie sięgam po inne szampony. Ten pielęgnacyjny zestaw do włosów rezerwuję na tzw. dni bez oleju na włosach.
Macie swoje ulubione odżywki do włosów? Znacie kosmetyki Luvos?
 

14 marca 2013

Szampon z glinką mineralną Luvos

Na początku roku pisałam, że kosmetyki z glinka Luvos to moje odkrycie roku. Gama kosmetyków składa się z kremów do twarzy, kremu do mycia twarzy, toniku, maseczek oraz szamponu i odżywki do włosów.

Najpierw zachwyciły mnie maseczki w saszetkach. Zachwyt sprawił, że postanowiłam wypróbować pozostałe kosmetyki. Dzisiaj napiszę o szamponie z glinką mineralną Luvos przywracającym równowagę.


Od producenta uzyskujemy następujące informacje:

„Delikatnie oczyszcza włosy, nadając im zdrowy wygląd. Skomponowany na bazie glinki mineralnej LUVOS®, bogatej w wartościowe minerały i pierwiastki śladowe. Podczas mycia glinka wiąże nadmiar sebum, usuwa martwe łuski i zanieczyszczenia. Cenny olej z organicznego rzepaku chroni włosy przed przesuszeniem i łagodzi podrażnienia.
Szampon z glinką mineralną LUVOS® jest łagodnym preparatem, stabilizującym pH skóry głowy i przywracającym naturalną równowagę. Przeznaczony do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju włosów, zwłaszcza przetłuszczających się i do włosów z łupieżem. Może być również używany do włosów farbowanych.

Skład: Aqua, Sorbitol, Glycerin, Coco glucoside, Loess, Sodium lauroyl lactylate, Zea mays oil, Disodium cocoyl glutamate, Sodium cocoyl glutamate, Sodium coco-glucoside tartrate, Parfum (natural essential oils), Kaolin, Xanthan gum, Tocopherol, Canola oil, Helianthus annuus (sunflower) seed Oil, Citric acid, Geraniol*, Limonene*, Linalool*

z kontrolowanych upraw biologicznych / ** z naturalnych olejków eterycznych”


Moja opinia:
Jest to mój pierwszy szampon z zawartością jakiejkolwiek glinki. Glinki oczywiście znam, ale jakoś nie do końca jestem przekonana do ich właściwości myjących włosy. Nie zostało mi więc nic innego jak wypróbować na własnych włosach.
Szampon umieszczono w miękkiej tubie. Łatwo się go aplikuje.


Pachnie delikatnie. Ma zielonkawą, pistacjową barwę. Nie rozwarstwia się, mimo, że zawiera w składzie glinkę.  Ma jednolita strukturę.
Na włosach dobrze się rozprowadza, pieni się słabo. Skąpa piana mnie akurat nie dziwi. Nie mamy w tym szamponie detergentu, który dobrze by się pienił. Mamy za to bardzo łagodne środki myjące o ph zbliżonym do ph skóry. Szampon ten nie plącze włosów. Ja jednak zawsze używam jeszcze odżywki. Włosy po tym szamponie są delikatne i miękkie, dobrze się układają. Szampon nie przesusza suchych końcówek (mam z tym problem w przypadku niektórych szamponów).


Szampon ten jednak ma swoje drugie oblicze. Dobrze zachowuje się na włosach, które nie są pokryte olejem.  Próbowałam zmywać oleje z włosów tym szamponem. Aby domyć włosy trzeba po prostu użyć bardzo dużo szamponu. A i wtedy nie czułam komfortu.  Zrezygnowałam z mycia olejowanych włosów tym szamponem.  Ten szampon zostawiam sobie na dni, kiedy włosy są bez oleju. Bardzo wysoko oceniam ten szampon. Za jego łagodność i działanie. Z ogromną przyjemnością sięgnęłam po drugą już tubę.

Co sądzicie o szamponach z glinkami? A może myjecie włosy samą glinką?



9 marca 2013

Peeling do ciała pod prysznic z pestek winogron Biokosma

Sporadycznie sięgam po kosmetyki zwane peelingami. Do oczyszczania ciała z martwego naskórka używam czarnego mydła i kessy. Wiecie jak to jest. Czasami chce się spróbować czegoś innego.  Skusiłam się na Peeling do ciała pod prysznic z pestek winogron szwajcarskiej marki Biokosma.  Kuszenia dokonała także cena. Kupiłam ten kosmetyk w promocyjnej cenie.
 
 
Producent tak opisuje kosmetyk:
Delikatne pestki winogron usuwają martwe komórki naskórka. Kryształki cukru idealnie wygładzają powierzchnię skóry i niwelują wszelkie niedoskonałości. Naskórek staje się elastyczny i ujędrniony. Olej z pestek winogron zapewnia intensywną pielęgnację.
Ingredients/INCI: Aqua, Vitis Vinifera Fruit Extract, Decyl Glucoside, Vitis Vinifera Seed Powder, Sorbitol, Vitis Vinifera Seed Oil, Chondrus Crispus Powder, Coco-Glucoside, Glyceryl Oleate, Xanthan Gum, Potassium Sorbate, Limonene**, Citric Acid, Glycerin, Parfum, Sodium Levulinate, Sodium Anisate, Geraniol**, Citral**.
** pochodzą z olejków eterycznych.”
 
 
Moja opinia:
Cóż tu pisać o peelingu? Wiadomo do czego służy. Ma wygładzić skórę ciała, nadać jej blasku, zniwelować w miarę możliwości niedoskonałości.  Ale po kolei. Marka Biokosma jest dla mnie zupełną nowością. Nie używałam do tej pory szwajcarskich kosmetyków.  Biokosma jest oczywiście producentem naturalnych kosmetyków.  Znalazłam informację, że firma powstała w roku 1935. Specjalizuje się w produkcji wysoce skutecznych kosmetyków naturalnych, które są sprzedawane w Europie, na Bliskim i Dalekim Wschodzie. Wszystkie produkty są projektowane i produkowane w Szwajcarii. No i same powiedzcie jak po takiej rekomendacji mogłam przejść obok peelingu obojętnie? Jak już wspomniałam kupiłam ten kosmetyk w cenie promocyjnej 28 zł. Regularna cena to ok. 40-45 zł. Drogo jak na peeling.  
 
 
Preparat zamknięto w miękkiej tubie. Bardzo funkcjonalnej w użyciu. Opakowanie przyciąga wzrok kolorystyką. Biel, czerwień, granat.  Lubię kosmetyki, które są zabezpieczone przed kupującymi chcącymi wszystko powąchać.
 
 
Kupując taki kosmetyk mam pewność, że nikt go przede mną nie otwierał. To dla mnie ważne.  Kupując kosmetyk nie kieruję się tylko zapachem. Muszę przyznać, że do tej pory nie zawiodłam się na żadnym naturalnym kosmetyku jeśli chodzi o jego zapach.
Peeling ma dość rzadką konsystencję. Łatwo aplikuje się go z tuby. Trzeba nawet uważać, aby nie wylać go zbyt dużo. W brązowym żelu zatopione są tysiące maluteńkich drobinek. Początkowo sprawiały wrażenie bardzo ostrych.  Z kolejnym użyciem łagodniały, gdyż moja skóra przyzwyczajała się. Peeling ładnie pachnie. Jego zapach to mieszanka słodkich i kwaskowych aromatów. Mnie zapach ten przypomina rozgniecione winogrona.  Jeśli chodzi o wydajność to trudno wypowiedzieć mi się jednoznacznie. Mnie opakowanie o pojemności 150 ml wystarczyło na 12 użyć. Przypuszczam, że są osoby którym taki peeling wystarczy na 3-4 razy. Ja po prostu stosuję kosmetyki dość oszczędnie. Spodobało mi się działanie tego peelingu. Regularna cena trochę odstrasza.  Będę polowała na promocyjną cenę.
Stosujecie peelingi do ciała regularnie? Może macie jakieś inne sposoby na gładką skórę?
 
 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...