Dla Was piszę

23 sierpnia 2015

Rozdanie - Moi ulubieńcy dla Was

Pora na rozdanie. Już dawno nie było u mnie takiego prawdziwego rozdania. Przegapiłam moje blogowe urodziny w wirze codziennych obowiązków. Koniec wakacji to dobry czas. Chcę się podzielić moimi kosmetycznymi ulubieńcami. 



Jako, że jestem wielką fanką naturalnych mydeł w paczuszce są także i mydełka.

Ale nie będzie łatwo tym razem. Trzeba spełnić kilka warunków, aby wziąć udział w losowaniu naturalnej paczuszki.

Rozdanie przygotowane jest dla obecnych i przyszłych pełnoletnich obserwatorów.



Aby w nim uczestniczyć należy:
1. Być publicznym obserwatorem mojego bloga – 1 los
2. Notka o rozdaniu lub zamieszczenie banera – 1 los
3. Zobowiązać się do napisania notki o trzech kosmetykach – 15 losów


Chciałabym, aby osoba która otrzyma paczuszkę napisała swoją opinię o przynajmniej trzech kosmetykach. Traktujcie to zobowiązanie bardzo poważnie. Oszustwo napiętnuję. Pół roku powinno wystarczyć. Może to być notka na Waszym blogu bądź dla osób nie piszących bloga,  notka którą podeślecie a ja ją zamieszczę.

           
Pod rozdaniową notką należy umieścić komentarz o treści:
1. Obserwuję jako:
2. Notka o rozdaniu lub baner – TAK/NIE (jeśli TAK – proszę o link)
3. Zobowiązuję się do napisania notki o trzech kosmetykach – TAK/NIE




Rozdanie trwa do 12 września  br. do godziny 24.00
Zwycięzcę postaram się ogłosić 13 września. Dla kogo trzynastka okaże się szczęśliwa?

A oto nagroda:
1. Mydło Organic Fiji Lemongrass Tangerin
2. Mydło Pacifica Persian Rose
3. Mydło Nubian Heritage Ivorian Cocoa Butter
4. Tonik różany Martina Gebhardt
5. Tonik do włosów wzmacniająco-regenerujący z biotyną Aubrey Organics
6. Spray do włosów nadający objętość lawenda i biotyna Andalou Naturals
7. Krem do rąk z masłem shea o zapachu limonki Andalou Naturals


Wszystkie kosmetyki produktami naturalnymi. Takie preferuję i takimi chcę Was obdarować.
Fundatorem tego zestawu jestem ja, autorka tego bloga. Wszystkie kosmetyki są zakupione na to rozdanie i mają przynajmniej roczny termin przydatności. Jeśli macie ochotę poznać kosmetyki, które bardzo przypadły mi do gustu – zapraszam do zabawy.

Ostatnie spojrzenie i zamykam kartonik z tymi naturalnymi skarbami. 


21 sierpnia 2015

Perfumy w kremie Tahitańska Gardenia Pacifica

Nawet nie wiem kiedy zmieniło się moje podejście do używania w porze letniej wszelkich pachnideł. Dawniej latem chciałam pachnieć morską bryzą i świeżym powietrzem. Nie wyobrażałam sobie, że kiedykolwiek będę używać latem kwiatowych woni. Pachnieć latem kwiatami wydawało  mi się czymś wyjątkowo pospolitym, wręcz prostackim. Moje podejście do pachnideł ewoluowało przez lata. Wiecie, że lubię róże, jaśmin, lawendę. O lawendowym odkryciu jeszcze napiszę. W ten ciepły jeszcze wieczór chciałabym pochylić się nad tahitańską gardenią.
Perfumy w kremie Tahitańska Gardenia wpadły mi w oko podczas przeglądania oferty marki Pacifica na iHerb. Próbowałam wyobrazić sobie ten zapach.


Gardenia, jaśmin, kwiat pomarańczy, ylang-ylang, liście herbaty. Konkretne zestawienie aromatów.
Perfumy w kremie wykonane są z mieszanki olejów oraz olejków eterycznych.

INCI: Organic cocos nucifera wax (coconut), organic glycine soja wax (non GMO soy), parfum (Pacifica’s own perfume blend with natural and essential oils), prunus armeniaca wax (apricot wax), caprylic/capric triglyceride (coconut source).


Moja opinia:

O zapachach najtrudniej jest pisać. To bardzo indywidualna sprawa. Niczym ubranie. Jak już wspomniałam moje podejście do zapachów przeszło długą drogę. Od czasu kiedy używam tylko naturalnych kosmetyków nie ma zapachu w naturze którego bym nie akceptowała. Dawniej tak nie było. Dużo było nut zapachowych, które wywoływały we mnie odrazę. To była chemia. Dzisiaj już wiem, że Natura pachnie inaczej. Prawdziwie. Nie oznacza to, że każdy zapach tak samo mi się podoba. Bardzo polubiłam kwiatowe zapachy. 


Kwiaty to wiosna i lato. Dlatego nie boję się używać kwiatowych zapachów latem. To ich czas. Gardenia i jaśmin pachną odurzająco. Mocno. Charakteru tej wibrującej mieszance dodaje jeszcze kwiat pomarańczy i ylang-ylang. Nie wiem czy w tej kompozycji doszukuję się liści herbaty. Może nuta bergamotki? Nie ma miejsca na tropikalny deszcz. Tahitańska gardenia jest zdecydowanie kwiatowa. Zapach ładnie rozwija się na skórze. Perfumy w kremie są bardzo proste w użyciu. Odrobinę wcieramy w nadgarstki, kark, skronie. Ważny jest umiar. Perfumy w kremie są zwykle bardziej skondensowane niż te w atonnizerze. Dlatego małe puzderko o wadze 10 g wystarczy na długo. 
Tahitańska gardenia mimo kwiatowej siły nie jest męcząca dla otoczenia. Perfumy w kremie trzymają się bardzo blisko ciała. Ostanie upały wydobywały z tej kompozycji zapach południowych wysp, gdzie życie toczy się swoim wolniejszym rytmem. Trafiłam z tym zapachem na lato. 
Jakich zapachów lubicie używać latem? Znacie perfumy w kremie?


20 sierpnia 2015

Olejek brązujący z monoi tiare Tea Natura

Upalne lato jakie zafundowała nam w tym roku Matka Natura wymusza zmianę pielęgnacji.  Podczas upałów ograniczam kosmetyki do minimum. Woda, mydło, dezodorant. To praktycznie wszystko. Jest jednak jeden kosmetyk po który sięgam szczególnie chętnie właśnie latem. Jest to olej monoi.
Miałam olej monoi już wielu firm. Opinie moje są różne. Od euforii po rozczarowanie. Trudno ustrzec się podróbek. I na takie trafiałam. Niby certyfikat, a olej okazywał się po prostu paskudny. Najczęściej olej monoi kupuję w Eco Spa. 100 g kosztuje 32,90 zł. Przypadkowo wpadłam na tańszy olej w Ecco Verde.  100 ml kosztowało 21,89 zł. Różnica w cenie duża.  Z pewną obawą się skusiłam. Nie znam przecież marki Tea Natura.


Od producenta dowiadujemy się:
„Olej Monoi de Tahiti jest to macerat kwiatów gardenii w oleju kokosowym. Podkreśla naturalną opaleniznę. Nadaje się jako olejek masażu i pielęgnacji włosów. Idealny do pielęgnacji skóry wrażliwej oraz skóry dziecka. Niepowtarzalny aromat niebiańsko, słodko pachnącego olejku monoi  zabierze Ciebie na wyspy tropikalne!”
INCI:Cocos Nucifera Oil*, GardeniaTahitiensis Flower Extract*
*z upraw naturalnych”


Moja opinia:
Tea Natura sprzedawany przez siebie olej momoi zapakowała w szklane butelki. Olej ten w temperaturze do 24 stopni C jest w stanie stałym . Dopiero powyżej tej temperatury staje się płynny. Szklana butelka wydaje się być totalnym nieporozumieniem. Podczas upałów olejek łatwo było wydobyć  z butelki.  Obecnie trzeba przez kilka chwil butelkę potrzymać pod ciepłą wodą, aby stał się płynny. Taki lekko ogrzany olej jeszcze lepiej wchłania się. Szklana butelka nie jest więc nieporozumieniem. Nakładając olej monoi z Eco Spa (z pudełka) rozcierałam go ciele. Ten z butelki polewam i masuję ciało. Skóra po tym oleju jest miękka, aksamitna, delikatnie pachnąca.  Olej ten sprawdza się także w pielęgnacji włosów. Mnie bardzo służy olej kokosowy stosowany na włosy. Ten ma jeszcze tę zaletę, że pięknie pachnie. Zapach wprawdzie po myciu nie jest wyczuwalny. Włosy są miękkie, dobrze odżywione. Podsumowując muszę stwierdzić, że zazdroszczę mieszkankom Tahiti , że mają tyle dobroci pod dostatkiem. Olej monoi de Tahiti należy do moich ulubieńców.  Przede wszystkim za sprawą pięknego kwiatowego zapachu. Zapachu kwiatów i wakacji, opalonej skóry i słonej wody. Tak pachnie raj.

Znacie olej monoi?



16 sierpnia 2015

Moje zakupy w Ecco Verde


Ta notka nie była w planach. Powstała dzięki Sandrze, a właściwie to jej komentarzowi u Reni.  Sandra i Renia ostatnio robiły zakupy w Ecco Verde.  I mnie przytrafiły się tam zakupy. Moją uwagę na ten sklep zwróciła właśnie Sandra. Muszę przyznać, że bardzo podoba mi się oferta sklepu.
Szukałam konkretnych rzeczy. Już kiedyś pisałam Wam, że miewam problemy ze stawami. W Ecco Verde znalazłam dwa balsamy, z którymi wiążę duże nadzieje. Jeden z nich to Akamuti Żywokostowy balsam aromatyczny, a drugi to TEA Natura Ziołowy balsam z arniką. 


Do mojego koszyka powinny trafić tylko te dwa specyfiki, bo ich naprawdę potrzebowałam.

Ale jak tu się oprzeć promocji na mydło różane Pacifica? Perska róża najpiękniej pachnąca ze wszystkich.


Kupiłam jeszcze dwa kosmetyki włoskiej marki TEA Natura, Dezodorant „Cloris” oraz olejek brązujący z monoi tiaree.
Olej monoi należy do jednych z moich ulubionych w letniej pielęgnacji. Dobrodziejstwo oleju kokosowego i pięknie pachnącej gardenii czyni skórę wyjątkowo delikatną i aksamitną.


Jeśli chodzi o dezodoranty pisałam już, że preferuję te z ałunem. Dezodant typu „acqua aromatica” to coś zupełnie innego. Bliżej mu do lekkiej  wody toaletowej. Taki kosmetyk zawsze mam w torebce. Pod koniec długiego dnia w pracy lubię się odświeżyć. Zapach jest ciepły, zmysłowy. Sądzę, że dominuje w nim ylang-ylang.


No i pasta do zębów Cattier. Zapomniałam umieścić ją na zdjęciach.  O kosmetykach francuskiej marki Cattier nie wspominałam jeszcze na blogu. Bardzo cenię sobie pasty do zębów z glinkami. Kiedyś kupowałam pasty Cattier w Green Line. Szkoda, że już ich tam nie ma.


I tak to jest z zakupami. Z dwóch, no trzech koniecznych rzeczy (pastę do zębów też zaliczam do tych niezbędnych zakupów) zrobiło się sześć. I tak to jest z zakupami.  Potrzebujesz dwóch rzeczy, a kupujesz sześć. Taka kobieca logika. Oczywiście, że wszystko jest potrzebne i niezbędne.
Lubicie czytać i oglądać takie zakupowe notki?


15 sierpnia 2015

Projekt Denko - lipiec 2015

Dorwałam się dzisiaj do komputera, nowe siły we mnie wstąpiły i dlatego chcę Was, moje drogie Czytelniczki zarzucić notkami. Moje lipcowe denko nie jest imponujące. Ale przecież nie o ilość chodzi.


Tegoroczne gorące lato sprawiło, że pokochałam lawendę. Zawsze ten zapach spychałam na margines moich olfaktorycznych zainteresowań. Aby coś docenić trzeba to dobrze poznać. I tak było u mnie z zapachem lawendy.
Lato należy do lawendy między innymi za sprawą mydła Savon du Midi Lavande.  Woń lawendy ma w sobie coś kojącego, relaksującego. Bardzo lubię mydełka Savon du Midi. Recenzję mydeł tej marki znajdziecie tutaj.

Zapach lawendy towarzyszył mi także w dezodorancie Crystal Essence Lawenda & Biała Herbata. 


Lubię dezodoranty oparte na ałunie. Ten sprawdził się u mnie bardzo dobrze. Nawet w upałach sobie radził. Mam już kolejną butelkę. Dezodorant zdecydowanie zasługuje na receznję.

O czasu do czasu używam peelingów do ciała. Nie jestem zbyt systematyczna jeśli chodzi o zdzieranie z siebie skóry. Miód i sól Planety Organica był ze mną od początku roku. Działanie było dobre, ale … mam pewne wątpliwości co do zapachu. Dla mnie to chemiczna słodycz. Nie lubię takich zapachów. Nie ma to jak savon noir.


W lipcu rozstałam się także z nagietkowym kremem Sierra Bees. Krem z miodem manuka i wyciągiem z nagietka był bardzo przyjemny. Stosowałam go do ciała.


Kosmetyki Bioturm często goszczą w mojej łazience. Dawno temu zachwyciłam się odżywką z wyciągiem z lotosu. Sięgnęłam po odżywkę przeciwłupieżową, bo tej z lotosem nigdzie nie mogłam kupić. Mimo tego, że odżywka przeznaczona jest do włosów z łupieżem postanowiłam ją wypróbować mając na uwadze skład. Olejek rozmarynowy i wyciąg z kawy pobudzają cebulki włosowe. Spodobała mi się ta odżywka. Z pewnością jeszcze po nią sięgnę.


Na koniec hit. Czarne mydło od Alafii. Stosowałam je do mycia ciała i włosów. Dla mnie fantastyczne. Oczywiście, że mam już kolejną butelkę. Dlaczego tak bardzo mi odpowiada to mydło? Odpowiedź znajdziecie tutaj.

Jak tam Wasze denka? 

Niespodzianka od Anuli

Połowa sierpnia to ostatni dzwonek , aby pojawił się pierwszy wpis na blogu w tym miesiącu. Rozmaite życiowe sprawy sprawiają, że nie mam czasu dla siebie. Ale co tam. Tym bardziej cieszy to, że do mnie zaglądacie i pamiętacie o mnie.
Przemiłe także są przeróżne dowody sympatii.
Jednym z nich, który bardzo mnie ujął jest niespodzianka od Anuli.
Oto ona:




Anula tak zupełnie bez powodu, na początku sierpnia postanowiła  przesłać mi te przemiłe drobiazgi.
Fluidów do twarzy od Douces Angevines od dawna chciałam spróbować. Cenię sobie kosmetyki Aubrey Organics. Odżywka GPB zawsze była w kręgu moich zainteresowań.

No i na koniec ono. Mydło kastylijskie – Różane. Prostota i klasyka. A przez to niewypowiedziane piękno.


Uwielbiam naturalne mydła. Anula jeszcze raz bardzo Tobie dziękuję! Z całego serca!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...