Dla Was piszę

30 maja 2012

Krem nawilżający do rąk i paznokci z miodem manuka MGO 250+

Czasami biorę udział w konkursach. Nie zdaża się to jednak zbyt często. Jeśli nagrodą jest naturalny kosmetyk, to staję w szranki.
Moją uwagę zwrócił konkurs na fanpage Miody Manuka. A właściwie nagroda do zdobycia.
I stało się. Krem nawilżąjący do rąk i paznokci z miodem manuka MGO 250+ trafił w moje ręce.



Pamiętacie jak pisałam Wam o tym, że szukam dla siebie dobrego kremu do rąk. Kolejny krem zostanie więc poddany surowej ocenie.

Wykorzstywanie miodu nie jest niczym nowym w kosmetykach. Ale miód manuka? Czytałam na temat tego miodu. Sama w moim domu używam miodu do słodzenia kawy, herbaty i przyrządzania porannego napoju z miodu i jabłkowego octu. Wykorzystuję jadnak nasze rodzime miody. Tym bardziej zainteresował mnie ten egzotyczny miód.

O miodzie manuka przeczytałam:

„Miód Manuka MGO™ jest naturalnym miodem wytwarzanym tylko w Nowej Zelandii, ale znanym i cenionym na całym świecie. Swoje unikatowe właściwości zawdzięcza roślinie, której nektarem żywią się produkujące go pszczoły - krzewowi Manuka. W procesie dojrzewania Miodu Manuka wytwarza się w nim jego unikalny składnik: Methylgyoxal. Im wyższe jest steżenie tego składnika (MGO™), tym korzystniejsze jest działanie miodu. Miody pochodzące z innych krajów zawierają nie więcej niż 10 mg methylglyoxalu na 1 kg. Miody Manuka MGO™ zawierają od 100 do 550 mg methylglyoxalu na 1 kg.”

O kremie do rąk producent pisze:

Krem Nawilżający do Rąk i Paznokci z Miodem Manuka MGO 250+ powstał by łagodzić, wzmacniać, koić podrażnienia, odżywiać skórę dłoni oraz paznokcie.
Unikalna formuła tego kremu zawiera nowozelandzki
Miód Manuka MGO 250+, który znany jest z niezwykłych właściwości naprawczych zniszczonej lub podrażnionej skóry oraz proteiny keratynowe, pochodzące z nowozelandzkiej wełny owiec.
Codzienna ekspozycja dłoni na czynniki zewnętrzne może sprawić, że skóra na dłoniach narażona jest na podrażnienia i wysuszenie. Paznokcie stają się łamliwe, kruche i matowe.
Przedstawiamy krem do rąk, który oferuje Twojej skórze niezwykłe właściwości Miodu Manuka MGO!
Miód Manuka został przebadany i uzyskał certyfikat, w którym stwierdzono, że zawartość methylglyoxalu jest na wysokim poziomie 250 mg na kilogram.
Wysoki poziom przeciwutleniaczy w Miodzie Manuka, jego naturalna zdolność nawilżania i naprawy, potwierdza, że jest doskonałym składnikiem, który wspiera regenerację skóry.
Produkt nie zawiera parabenów, ani olejów mineralnych i nie był testowany na zwierzętach.
Składniki: Water (Aqua), Leptospermum scoparium mel (Manuka honey), Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate SE, Stearic Acid, Keratin, Hydrolyzed Keratin, PEG 100 Stearate, Acrylates C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Potassium Sorbate, Sodium Hyroxide, Phenoxyethanol.”


Moja opinia:
Cieszę się, że krem trafił w moje ręce, a właściwie na skórę moich dłoni. Krem ma konsystencję dość rzadką. Dzięki temu dobrze się rozprowadza i wchłania. Przez kilka chwil na dłoniach odczuwam lepkość. Krem pachnie słodko, miodem. Jest to bardzo delikatny, smakowity zapach. A działanie? Jestem zapaloną ogrodniczką. Praca w ogrodzie nie służy dłoniom. Pudrowane rękawiczki chronią dłonie, ale sprawiają też, że skóra staje się szorstka i sucha. Wszystkiego nie da zrobić się w rękawiczkach. A wtedy dłonie i paznokcie wyglądają jeszcze gorzej.

Krem ten nakładam na ręce tylko na noc. Szkoda mi go nakładać w ciągu dnia. Dłonie myję wielokrotnie. Nie chcę z nich zmywać drogocennego miodu. Noc to dobra pora na regenerację dłoni. Nakładam dość grubą warstwę, aby zbyt szybko się nie wchłonęła. Skóra dłoni „pije” ten krem. Rano po szortkiej skórze nie ma już śladu. Mogę przystąpić do prac ogrodowych z wypięlęgnowanymi dłońmi, aby wieczorem powtórzyć rytuał ich pielęgnacji z miodowym kremem od nowa. Ot taka syzyfowa praca. Jak u pszczół . Zbierają miód, a człowiek go im podbiera. I znowu zbierają.
Przypadek sprawił, że odkryłam ten krem. Znacie powiedzenie, że „kto ma pszczoły ten ma miód”. Ja mogę dodać drugą cześć tego powiedzenia: „ a kto ma krem z miodem manuka, ma zadbaną skórę”. Oczywiście nie omieszkałam przyjrzeć się miodom manuka i innym kosmetykom z tym miodem . Wypatrzyłam już dla siebie następne miodowe cudeńka, nie tylko kosmetyczne. Na stronie www.miodymanuka.pl znajdziecie dużo cennych informacji na temat miodu manuka, jego wyjątkowych właściwościach zdrowotnych i pielęgnacyjnych.
Kończąc dzisiejszy post pragnę dodać , że fakt wygrania tego kremu nie ma wpływu na moją ocenę. Nie chcę, aby moi Czytelnicy pomyśleli, że o wygranym kosmetyku trzeba pisać tylko dobrze. Gdybym uważała, że krem ten nie jest godny polecenia nie powstałby ten tekst.
Chciałabym Was zapytać czy stosowałyście kosmetyki z miodem? Znacie może te z miodem manuka?


28 maja 2012

Krem na dzień Garden of Eden Nonicare

Na dzień lubię stosować kremy lekkie. Idealny dla mnie krem na dzień musi szybko się wchłonąć. Ma też za zadanie odpowiednio odżywić skórę i przygotować do wykonania makijażu.
Zupełnie przypadkowo trafiłam kupiłam krem na dzień z linii Garden of Eden nieznanej mi firmy Nonicare. Uwagę przyciągnęło oczywiście kolorowe pudełko utrzymane w soczystych kolorach zieleni i pomarańczy. Nie umknął mi także charakterystyczny znak dla kosmetyków certyfikowanych przez BDIH. Wiele z Was pewnie zna już ten znak.



BDIH jest Stowarzyszeniem założonym w 1951 roku, zrzeszającym organizacje przemysłowe i firmy handlowe działające w branży farmaceutyków, produktów ochrony zdrowia, suplementów diety (żywności) i produktów higieny osobistej Stowarzyszenie ma swoją siedzibę w miejscowości Mannheim w Niemczech i zrzesza już ponad 440 producentów i dystrybutorów:
  • kosmetyków tradycyjnych i kosmetyków naturalnych
  • suplementów diety (żywności)
  • odżywek
  • paraleków i produktów medycyny naturalnej
  • środków medycznych
Producenci wyrobów oznaczonych pieczęcią BDIH "Certified Natural Cosmetics", stosują naturalne surowce takie jak oleje roślinne, tłuszcze i woski, ekstrakty ziołowe, olejki eteryczne i substancje zapachowe pochodzące z kontrolowanych upraw ekologicznych lub pozyskiwane z "dzikich" zbiorów również podlegających ścisłej kontroli. Przy bardzo dokładnym dobieraniu każdego z surowców produkcyjnych, ogromną rolę odgrywa aspekt ekologiczny.

A teraz przejdźmy do kremu.

Producent tak scharakteryzował swój produkt:
“Krem ochronny zapobiegający negatywnym wpływom otaczającego nas środowiska. Zawartość soku z owocu Noni (Morinda citrifolia) i aloesu oraz naturalnych ekstraktów z ananasa i papai, a także oleju kokosowego i słonecznikowego stymuluje naturalne procesy ochronne skóry, w tym odbudowę płaszcza wodno-lipidowego i naturalnej bariery antyoksydacyjnej.”


W kremie tym eksponowany jest sok noni. O tej egzotycznej roślinie dowiedziałam się: “Roślina Noni (MorindaMorinda Citrifolia) wykorzystywana była jako źródło pożywienia i lekarstwo już około 2000 lat temu. Wszystkie części tej rośliny stosowane były jako środek na codzienne dolegliwości i choroby na Wyspach Południowego Pacyfiku i na Wyspach Karaibskich. Sok uzyskiwany z owocu Noni znakomicie wspomaga system immunologiczny, dodaje energii i zwiększa sprawność fizyczną. Jest ponadto bogaty w substancje antyoksydacyjne. Owoc Noni zawiera substancje, posiadające wyjątkowe właściwości opóźniające występowanie objawów starzenia się skóry. Jest jednym z najlepszych składników nawilżających wykorzystywanych w naszych kosmetykach. Dzięki niemu skóra nabiera zdrowego, świeżego wyglądu. Sok z owocu Noni jest bogaty w witaminy, mikroelementy i aminokwasy.”


Moja opinia:
Kupujemy wzrokiem. Ładne, kolorowe opakowanie przyciąga wzrok. Zieleń, egzotyczne owoce obiecują raj. Tubka o pojemności 50 ml jest poręczna. Krem ma lekką konsystencję. Dobrze się rozprowadza i szybko wchłania. Nadaje się pod makijaż. Czy stymuluje procesy ochronne skóry tego nie jestem w stanie stwierdzić. Być może. Ma bogaty skład jeśli chodzi o oleje (kokosowy, słonecznikowy) i aktywne wyciągi (noni, aloes, ananas, papaja). Perfumowany jest olejkami eterycznymi. W tym kremie użyto olejku pomarańczowego ze skórek. Dla mnie ten krem pachnie zbyt intensywnie. Na szczęście po kilku minutach od nałożenia zapach znika. Oceniając ten krem muszę przyznać, że ogólnie jestem pozytywnie zaskoczona. Produkt ten dowodzi, że naturalny kosmetyk (bez parabenów, PEG, silikonu, pochodnych ropy naftowej, syntetycznych konserwantów i barwników) nie musi być drogi. Za krem o pojemności 50 ml zapłaciłam 17,99 zł. Używam go tylko na dzień, chodź i na noc z powodzeniem można go stosować. Tubka tego kremu wystarczy mi na 3 miesiące. Drogo ? Raczej nie, jak na naturalny kosmetyk o przyzwoitym składzie.
Znacie kosmetyki Nonicare? Co o nich sądzicie? Jaki jest Waszym zdaniem idealny krem na dzień?


TAG: Co lubię?


Zasady:
  1. Banerem jest wklejone zdjęcie.
  2. Napisz kto Cię otagował.
  3. Wypisz wszystkie drobne rzeczy, które przychodzą Ci do głowy, które czynią Cię szcześliwą, te wszystkie drobnostki, dla których warto żyć. Szczególnie te najdrobniejsze i te, które wydają się zbyt banalne, by je wymienić, ale które poprawiają Ci humor.
  4. Otaguj kilka osób.


Do zabawy zaprosiła mnie Zwies (KLIK)

Jak tak dobrze się zastanowię, to dużo w życiu jest drobiazgów, które czynią mnie szczęśliwą.

Lubię:
 - kiedy mogę dłużej rano spać i nigdzie się nie spieszyć;
 - kolejną roślinę kupioną na moją działkę (mimo, że miejsca już brak);
 - jazdę samochodem po pustej drodze;
 -  miękkie  futro kota, którego głaszczę;
 - niespiesznie wypitą kawę z kolegami w pracy (zwłaszcza wtedy kiedy nie ma szefowej);
 - kolejną kupiona parę butów Ryłko (mimo, że mam już kilka);
 -  i wiele, wiele innych drobiazgów, które w tej chwili nawet nie przychodzą mi do głowy…

Super zabawa, pozwala na chwilę zatrzymać się i spojrzeć z perspektywy na życie.

26 maja 2012

Feniqia - mydło z kwiatami pomarańczy

Szczęście dopisuje mi ostatnio w blogowych konkursach. Najpierw wygrałam zapachy Balm Balm w Zielonym Koszyczku, a kilka dni później mydło z kwiatami pomarańczy u Naturalnej Bianki.
Nie miałam nigdy żadnego mydełka marki Feniqia. To od Bianki jest pierwsze.



A oto jakie informacje znalazłam o mydełku:

"Zapachy są przyjemnością dla duszy", mówi przysłowie Tripolitan. Mydła perfumowane pochodzą z długoletniej tradycji Wschodu.
Zawierają odpowiednio dobrane składniki naturalne, tak aby jak najwięcej przyniosły korzyści dla ciała i duszy. Skóra po kąpieli nie wymaga dodatkowo kremu. Zapach utrzymuje się przez cały dzień.
Neroli, kwiat pomarańczy znany z właściwości relaksujących, uspokajających. Wzmacnia i wygładza skórę nadając jej odcień świetlisty. Skóra po umyciu jest głęboko oczyszczona i nawilżona.
Kwiaty gorzkiej pomarańczy są w kosmetyce naturalnej jednym z najbardziej ekskluzywnych i poszukiwanych surowców. Zbierane ręcznie świeże płatki kwiatów, w początkowej fazie otwierania się pączków, poddaje się działaniu pary wodnej (destylacji), w wyniku, której powstaje hydrolat (woda kwiatowa) oraz jeden z najcenniejszych olejków świata zwany neroli. Charakteryzuje się wyjątkowo pięknym, lekko gorzkim zapachem i jest wykorzystywany w produkcji perfum oraz jako składnik olejków do twarzy i masażu.
Obecność beta-karotenu normalizuje keratynizacje naskórka, a D-limonen, pochodzący z olejku (który występuje w ilościach śladowych w hydrolacie), czynnie hamuje aktywność enzymu elastazy, zapobiegając tym samym procesowi niszczenia elastyny, białka odpowiadającego za sprężystość oraz jędrność skóry.
Antyoksydacyjne działanie hydrolatu zawdzięczamy alkaloidom, terpenom, kwasom organicznym, bioflawonoidom i polifenolom, które przeciwdziałają przedwczesnemu starzenie się skóry.
Gama mydeł perfumowanych jest wyprodukowana na składnikach w 100% naturalnych i jest przeznaczona dla skór najbardziej wrażliwych ( olej z oliwek z pierwszego tłoczenia, oleje roślinne, zioła, sól alkaliczna, olejki eteryczne).

Składniki: Sodium oleate, sodium cocoate, glycerin, aqua, olea europa, cocos nucifera, citrus aurantium amara (essential oil) aroma D-limonene, linalool.

Nie zawiera oleju palmowego! Bez konserwantów, syntetycznych barwników. Nie testowane na zwierzętach.”.



Moja opinia:
Gdy tylko otworzyłam kopertę z tym mydełkiem otuliła mnie charakterystyczna woń kwiatów gorzkiej pomarańczy. Hydrolat neroli należy do moich ulubionych. Nie mogłam się więc powstrzymać od używania takiego pachnącego cudeńka. Od kilku dni myję się tym mydełkiem i jestem nim zachwycona.

Mydło jest bardzo delikatne, dobrze się pieni. Używam go do mycia twarzy i całego ciała. Nie wysusza. Nie trzeba nanosić żadnego balsamu do ciała. Zapach jest przepiękny. Nie mogę powiedzieć, aby utrzymywał się cały dzień. Utrzymuje się jednak dość długo jak na mydło. W mydełku zatopiono kwiaty pomarańczy. Dodaje to ekskluzywnego charakteru małej pachnącej kosteczce.

Na uwagę zasługują jeszcze detale – wytłoczona na mydełku łódź fenicka. Mydło zapakowane jest w elegancki kartonik utrzymany w barwach ciemnego brązu i żółci. Kostka mydła dodatkowo owinięta jest w pasek pergaminu, na którym wypisano nazwy mydeł Feniqia. Jednym słowem piękny drobiazg do codziennej pielęgnacji. Muszę przyznać, że ciekawią mnie pozostałe pachnące mydełka Feniqia. U Naturalnej Bianki przeczytałam recenzje mydełka różanego, eukaliptusowego  i amber.  Muszą także pachnieć oszałamiająco. W tym miejscu chciałam jeszcze raz podziękować Naturalnej Biance za to pachnące cudeńko.

A Wy znacie markę Feniqia? Lubicie takie pachnące mydełka?


24 maja 2012

TAG: Wiem co jem!


Zostałam otagowana przez Limonkę 
autorkę bloga Natura z Limonką
oraz Biankę
autorkę bloga Naturalna Bianka


Bardzo dziękuję dziewczynom za TAG-a.
Zestaw pytań jest bardzo ciekawy, więc z przyjemnością na nie odpowiadam.



ZASADY:
1. Napisz, kto Cię otagował i przedstaw zasady.
2. Zamieść banner i odpowiedz na pytania.
3. Otaguj kolejne 5 osób.


 

PYTANIA:
1. Czy uważasz, że odżywiasz się zdrowo?
Oczywiście, że staram się odżywiać zdrowo. Do ideału jeszcze brakuje.

2. Czy zwracasz uwagę na skład produktów spożywczych? Jeśli tak, to jakich składników unikasz?
Tak. Zwracam uwagę na skład produktów. Staram sie nie kupować żywności przetwożonej :)

3. Jesz dużo owoców i warzyw?
Staram się jeść warzywa i owoce sezownowe. Wiadomo, że zimą zostają mi jabłka i moje warzywa zebrane z działeczki.

4. Czy kiedykolwiek się odchudzałaś? Na jakiej diecie? Zamierzasz się odchudzać w przyszłości?
Jak każda kobieta przetestowałam nie jedną dietę. Najlepsza dieta to MŻ (mniej żreć :). Jak na razie nie muszę stosować diety.


5. Czy czujesz się dobrze w swoim ciele?
Tak

6. Jaka jest Twoja ulubiona potrawa?
Moja ulubiona potrawa to canneloni :) Uwielbiam włoskie smaki.

7. Czy lubisz gotować?
Lubię gotować, ale czasami brakuje czasu.

8. Co chciałabyś wyeliminować z diety, a co do niej wprowadzić i dlaczego?
Słodycze to moja zmora. Uwielbiam je.  Chciałabym więcej wody i soków wprowadzić do mojeje diety. Za mało trochę piję.


9. Czego nie możesz przełknąć, a co mogłabyś jeść cały czas?
Owoce morza jakoś nie mogą mi przejść przez gardło. Dla odmiany ryby przygotowane  na grillu mogłabym jeść cały czas.  

10. Ile posiłków jesz dziennie?
Wyjdą ze 4 posiłki dziennie.

11. Wypijasz odpowiednią ilość wody? (min. 8 szklanek dziennie)?
Nie wypijam wystarczająco dużo wody. Może dwie szklanki. Ale jest jeszcze kawa i herbata choć i tak to za mało.

TAGuję:

20 maja 2012

Masło kakaowe

Masło kakaowe zawsze mnie kusiło cudownym słodkim aromatem czekolady. Kupiłam więc czyste nierafinowane.


Masło kakaowe otrzymywane jest z orzechów drzewa kakaowego rosnącego w Ameryce Środkowej, Południowej oraz Afryce. Jest twarde, lecz po zetknięciu ze skórą topi się. Masło, które kupiłam pochodzi od producenta z Ghany. Jest nierafinowane, świeże, posiada naturalny, charakterystyczny bardzo przyjemny zapach czekolady. Posiada certyfikat Flo-Cert gwarantujący pochodzenie ze sprawiedliwego handlu.
Właściwości:
  • mocno nawilżające i regenerujące
  • przyspieszające opalanie
  • uzupełniające w skórze niedobory witamin
  • nadające skórze piękny blask
  • wygładzające
  • przeciwzmarszczkowe
  • nie alergizuje
  • posiada naturalny filtr słoneczny

Masło kakaowe ma bardzo twardą konsystencję. Temperatura topnienia masła jest zbliżona do temperatury ludzkiego ciała i wynosi ok 36 stopnie Celsjusza. Dlatego po zetknięciu ze skórą przechodzi w stan ciekły. Dość trudno jednak takie twarde masło używać.
Postanowiłam więc moje masło połączyć z olejem z pestek moreli.



Olej morelowy jest lekki i delikatny, przezroczysty, lekko żółty. Ma charakterystyczny delikatny zapach. W temperaturze pokojowej ma stan skupienia płynny. Olej morelowy zawiera nienasycone kwasy tłuszczowe, kwas oleinowy i linolowy, witaminę A.

Olej morelowy jest łatwo wchłaniany przez skórę. Ma właściwości nawilżające i wygładzające naskórek. Polecany jest do wszystkich rodzajów skóry. Stosowany na skórze dojrzałej ogranicza powstawanie zmarszczek. Może być stosowany do skóry wrażliwej, podrażnionej, z zapaleniami i suchej.

Robiąc moje masło kakaowe wzięłam 40 g masła i 10 ml oleju z pestek moreli. Kawałki masła i olej powędrowały do zlewki, a ta do kąpieli wodnej. Kąpiel wodna do nic innego jak garnek z podgrzewaną na gazie wodą. Cała operacja robienia masła trwała może 10 minut. Roztopione masło przelałam do opakowania po kremie. Teraz stygnie w lodówce. Można powiedzieć, że to mój pierwszy zrobiony przeze mnie kosmetyk. Naprawdę nic trudnego.

Robicie same dla siebie kosmetyki?



19 maja 2012

Beże, piaski, brązy od Everyday Minerals


Wczoraj pisząc o cieniach Everyday Minerals pokazałam Wam trzy cienie, które były moimi pierwszymi cieniami tej marki. Do tego różniły się od tych, które wcześniej używałam opakowaniem z aplikatorem w kształcie kulki. Cienie w formie roll on przypadły mi do gustu. Zaletą małej butelki jest to, że cienie te łatwo ze sobą zabierać do kosmetyczki bez obawy, że się rozsypią. Z cieniami w małych słoiczkach jest dużo gorzej. Ja zawsze przed podróżą naklejałam taśmę przeźroczystą na sitko. Teraz już nie muszę tego robić, bo podróżują za mną zupełnie inne cienie. Podróżnicze.



Jedną z głównych przyjemności robienia makijażu jest możliwość bawienia się nim!”
Takimi słowami zachęca nas producent cieni Everyday Minerals do zakupu swoich produktów.
Lubię bawić się makijażem, zmieniać tonacje i kolory. Wśród zestawów cieni wypatrzyłam zestaw „10 Piece Eye Shadow Kit”. 



Zestaw skomponowany tak, aby sprawdzić się w każdej sytuacji. Zawiera 8 cieni do powiek utrzymanych w naturalnej tonacji ziemi - od jasnych beży po ciemne brązy. Do tego w zestawie są dwa pędzelki do oczu: Eye Kabuki Junior oraz Eye Blending Brush.

Zestaw zawiera cienie:
Dandelions
Juniper
Scented Candles
Starry Eyed
The Cocoa Road
Countryside
Nutmeg
Driftwood

Dzięki temu zestawowi można dowolnie dobierać kolory, zarówno wykonując makijaż dzienny jak i wieczorowy.

Kolory ziemi to moje barwy. Beże, piaski, brązy, zielenie, mleczna biel. W takich kolorach czuję się najlepiej.

Z cieni jestem bardzo zadowolona. U mnie cienie wytrzymują cały dzień. Nie używam bazy pod cienie. Nie spotkałam nigdy naturalnej bazy. Inna, dla mnie kłóci się z ideą cieni mineralnych.


Z cieniami mam tylko jeden problem. Nie wiem jak je przechowywać, aby szybko wybrać ten potrzebny do makijażu. Małe buteleczki stoją w masywnej, ciężkiej szklance. Macie inny pomysł?
Jakie są Wasze ulubione kolory na powiekach? Sztywno trzymacie się reguł kolorystycznych dla Wiosny, Lata, Jesieni i Zimy? Czy lubicie bawić się kolorami?


18 maja 2012

Cienie mineralne od Everyday Minerals

Lubię się malować. Nie ma właściwie dnia, abym nie robiła makijażu.
Kupuję więc różne podkłady, pudry, róże, cienie. Warunek – muszę być to kosmetyki naturalne, certyfikowane. Mam bardzo wrażliwe oczy. Z tego powodu kolorówkę dobieram bardzo rozważnie. Cienie mineralne to jest to.



Kosmetyki mineralne są to kosmetyki, które składają się jedynie czystych pigmentów mineralnych. Zostały wynalezione w USA jako kosmetyki do zastosowania po zabiegach chirurgii plastycznej.

Szybko okazało się, że te kosmetyki są świetne nie tylko po zabiegach, ale również do codziennego makijażu. Kosmetyki mineralne polubiły kobiety, które cenią sobie makijaż, którego nie czuć na twarzy.
Kosmetyki mineralne zawierają w 100% naturalne składniki. W ich skład wchodzą czyste minerały np. tlenek cynku, żelaza, dwutlenek tytanu, mika, karmin.
Dzięki temu, że te kosmetyki zawierają wyłącznie czyste minerały, mają one mnóstwo zalet.
Oto niektóre z nich:
  • nie zatykają porów,
  • nie powodują alergii,
  • zapewniają ochronę przed promieniowaniem UVA i UVB
  • tworzą barierę między skórą a środowiskiem i zanieczyszczeniami na jakie jesteśmy codziennie narażeni,
  • zapobiegają nadmiernemu wysychaniu skóry
  • nie podrażniają skóry,
  • wodoodporne (można w nich pływać)
  • nie zawierają wypełniaczy tj. talk, tłuszcze, środki zapachowe i konserwujące
  • czyste minerały nie są w stanie przenosić bakterii
  • mają nieograniczony termin ważności (minerały nie ulegają rozkładowi)

Używam cieni mineralnych różnych firm. Jest Alva, Rhea, Everyday Minerals, Lily Lolo.
Chciałaby dzisiaj pokazać Wam moją kolekcję cieni Everyday Minerals. Pozostałych firm mam pojedyncze sztuki.



Moim pierwszym zestawem cieni mineralnych były trzy kolory: Songbird, New Leaf Eye, Taj Mahal Eye. Opakowania to małe buteleczki mieszczące 1 g. Zakończone są ciekawym aplikatorem – kuleczką (roll on).  Na początku aplikacja sprawiała mi trochę problemów. Nauczyłam się jednak nanosić cienie za pomocą kuleczki. Pędzli także używam do roztarcia cieni. Moje makijaże to nic szczególnego. Robię takie sobie zwykle malunki na długi pracowity dzień.




A Wy maluje oczy codziennie? Jakie lubicie cienie? Próbowałyście aplikatora z kulką? Odpowiada Wam?


17 maja 2012

Balm Balm Seven Perfumy mini od Zielonego Koszyczka

Nic tak nie poprawia humoru zmęczonej kobiecie jak perfumy. Miałam dzisiaj ciężki dzień. Nadmiar obowiązków przytłacza. Wystarczy drobiazg, aby doszło do katastrofy. Burzy w domu nie było, bo czekała na mnie przesyłka od Zielonego Koszyczka.





Pamiętacie, że Autorka bloga ogłosiła wcale nie łatwy konkurs. Wzięłam w nim udział, bo lubię wyzwania.

Zadanie konkursowe polegało na stworzeniu własnego zapachu (oczywiście tylko w formie słownej) z aromatów, które wchodzą w skład zestawu Balm Balm Seven Perfumy mini.

Spodobał się mój wpis. Oto on:

„Jestem kobietą lubiącą kwiatowe, bogate, czasem ciężkie wonie. Zapach Ylang-ylang jest tak bogatą, ciepłą i zmysłową wonią, że właściwie nie trzeba by nic dodawać. Pokuszę się jednak o dodanie kilku kropel ciepłego i kwiatowego geranium. Aby nie było zbyt słodko dodam kroplę lawendy. Aby ukoić emocje. Ten zapach to "Czar egzotycznych wysp". Takie skojarzenia mam ze zmysłowym ylang.”



Teraz będę miała szansę zrobić mój zapach. „Czar egzotycznych wysp” pewnie nigdy nie stanie się rynkowym hitem. Nie ma to znaczenia. Najważniejsze, że to MÓJ zapach!

Gosia zaprosiła mnie także na herbatę. Na dzisiejszy wieczór Relax Pukka był strzałem w dziesiątkę. Dziękuję za perfumy i herbatki.

W tym miejscu muszę napisać, że często goszczę w Zielonym Koszyczku. Podobnie jak Autorka tego bloga preferuję naturalną pielęgnację. Jeśli jeszcze nie znacie Zielonego Koszyczka - zapraszam serdecznie!




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...