Dla Was piszę

31 maja 2014

Ekologiczna Drogeria - rabat na zakupy!

Mam niespodziankę! Specjalnie dla Was, moich Czytelników. 

Chodzi o rabat na zakupy.
Niedawno powstał ciekawy sklep internetowy. 


Sklep ten różni się od dotychczas odwiedzanych przeze mnie sklepów z kosmetykami. Muszę przyznać, że przede wszystkim w sklepie tym mam wszystkie środki czystości marki Sodasan.  Lubię sprzątanie, pranie i zmywanie z Sodasanem. Oprócz środków czystości Sodasan oferuje także mydła naturalne. Klasyczne i glicerynowe. Na blogu znajdziecie kilka wpisów z Sodasanem w roli głównej.

W Ekologicznej Drogerii znajdziemy także środki higieny osobistej – podpaski, tampony. A wszystko to z niebielonej chlorem bawełny, ekologiczne czyste.

W ofercie sklepu znajdziemy także odświeżacze powietrza, do domu i do samochodu. Powiem Wam, że po raz pierwszy spotykam się z ekologicznymi odświeżaczami do samochodu. Tych ostatnich bardzo mi brakowało.

Dużo produktów jest dedykowane niemowlętom i dzieciom. Pieluchy, oliwki, pudry, kremy na odparzenia. Mamy doskonale wiedzą jaką kluczową rolę pełnią dobre kosmetyki dla delikatnej skóry maluszka. 

Ale to nie wszystko.  Po zakupach czas na dobrą herbatę i … może coś słodkiego?

Z doświadczenia wiem, że trzeba być naprawdę zdeterminowanym, aby zdrowo żyć. Ja przywiązuję ogromną wagę do tego, aby mój dom był zdrowy i przyjazny dla mojej rodziny. Niestety wiele osób nawet jeśli używa naturalnych kosmetyków sprawy ekologicznego sprzątania i prania odsuwa na dalszy plan. Czas to zmienić poprzez budowanie ekologicznej świadomości. Dużo ekologicznych wiadomości znajdziemy na FB Ekologiczna Drogeria. 

Polecam i zapraszam! 

27 maja 2014

Krem witaminowy z bio-karotenem Logona

Panuje dość powszechny osąd, że jeśli coś jest do wszystkiego to znaczy, że jest do niczego. Czy tak samo jest z kosmetykami? Czy może być krem odpowiedni dla każdej cery? Muszę przyznać, że zawsze ma wątpliwości wybierając krem z napisem „für jeden Hauttyp”. No bo jak dla każdego, to …
Moja mieszana cera ma dość dziwne potrzeby. Czasami trudno jej dogodzić. Jesienią ubiegłego roku postanowiłam zatrzymać lato na mojej buzi. Pomóc w tym miał Krem witaminowy z Bio-karotenem marki Logona.


Obietnica producenta była dość zachęcająca:
„Doskonale sprawdza się w pielęgnacji każdego rodzaju skóry. Krem witaminowy z bio-karotenem nadaje delikatny odcień lekko opalonej skóry. Kompozycja cennych olejów: migdałowego, oliwy i jojoba oraz ekstrakt z marchwi, sok z aloesu zwyczajnego, jak również kakao i masło shea z biologicznych upraw zapewnia i utrzymuje odpowiedni poziom wilgotności oraz sprawia, że skóra staje się bardziej elastyczna. Naturalna witamina E wspomaga naturalne funkcje obronne skóry, chroniące ją przed szkodliwym działaniem czynników środowiska, które przyczyniają się do przedwczesnego starzenia się skóry.


Skład: Aqua (Water), Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter*, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil*, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil*, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*, Aloe Barbadensis Leaf Juice*, Glycerin, Cetyl Alcohol, Cocoglycerides, Butyrospermum Parkii (Shea Butter)*, Cetearyl Olivate, Parfum (Essential Oils), Sorbitan Olivate, Alcohol*, Tocopheryl Acetate, Hectorite, Calendula Officinalis Flower Extract*, Daucus Carota Sativa (Carrot) Root Extract*, Sodium Levulinate, Sodium Anisate, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Tocopherol, Beta - Carotene, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract*, Ascorbyl Palmitate, Lecithin, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate, PCA Ethyl Cocoyl Arginate, Linalool, Limonene, Citronellol, Geraniol
* z kontrolowanych biologicznych upraw.”


Moja opinia:
Tak jak wspomniałam po krem ten sięgnęłam jesienią. Miał zatrzymać na mojej twarzy kawałek lata, ciepła, wrażenia wypoczynku. Przecież każda z nas chce jak najdłużej cieszyć się lekko opaloną skórą. Jesienią się udało. Krem stosowałam około miesiąca. Zużyłam około 1/3 tubki. Wiosną krem został poddany jeszcze cięższej próbie. Po zimie zawsze nieciekawie wyglądam.  Blada jakaś jestem szara. Brak mi słonecznego blasku. Krem po zimowej przerwie wrócił do łask. Używałam go różnie. Czasami na dzień pod makijaż, czasami na noc. Dobrze odżywiał przede wszystkim moje suche policzki. Nie powodował szybszego przetłuszczania się strefy T. Użyty jednak na dzień potrzebował więcej czasu, aby się wchłonąć. To z powodu treściwej konsystencji. Ważne jest to, że krem nie barwi skóry na jakiś nienaturalny marchewkowy kolor. Sprawia, że cera dobrze wygląda. Zdrowo. Przy mojej jasnej karnacji muszę uważać, aby cerze nie nadać efektu maski zbyt ciemnym podkładem bądź kremem tonującym. NIc takiego jednak się nie stało.
Dodam tylko, że krem lekko pachnie. Trudno określić czym. Mnie dobrze używało się tego kremu.


Jednym słowem mogę podsumować, że  krem wart jest swojej ceny  (ok. 70 zł za 40 ml).  Wtedy kiedy chcemy zatrzymać lato czyni to. Kiedy chcemy pięknie wyglądać wiosną sprawia to. Cera wydaje się być muśnięta promieniami słońca. I to wszystko dzięki marchewce.

Próbowałyście może tego kremu? A może macie inne sposoby na promienną cerę?


25 maja 2014

Trochę nowości

Zanim postanowiłam sobie zrobić zakupowy kosmetyczny detoks pojawiło się u mnie kilka nowości. Oczywiście, że wszystkich tych kosmetyków bardzo potrzebowałam. No może jednych bardziej, drugich trochę mniej.
Oczywiście musiałam sięgnąć po kosmetyki nowej polskiej marki Lillamai.
Pelling do twarzy, odżywczy krem, ałunowy dezodorant i pasta do zębów  to pokaźne zakupy.


Cieszę się, że pojawiają się na rynku rodzime naturalne kosmetyki. Potrafimy robić naturalne kosmetyki. Czy zyskają grono wielbicielek? Czas pokaże.

So Bio etic wzbogaciło swoją kosmetyczną ofertę o nowe produkty. Ja skusiłam się na krem do mycia twarzy i peeling do ciała.


Z marką Aubrey dopiero zaczynam moją przygodę. Moje włosy będą cieszyć się sprayem z olejem kameliowym i jaśminem. Stylizacja i odżywianie w jednym. Zobaczymy co to za cudo. 


I na koniec  zupełna nowość na polskim rynku. Kosmetyki włoskiej marki Argital oparte na zielonej glince. Kupiłam dwie pasty do zębów, wybielającą i ściągającą. 


Dwa kolejne kosmetyki traktuję bardziej w kategorii leków. Jak wiecie mam problemy ze stawami. Próbuję różnych naturalnych metod w walce o sprawne stawy. Duże nadzieje wiążę z błotem na bóle stawów oraz rozgrzewającym kremem.


Znając moją opieszałość w pisaniu recenzji pewnie nie wszystkie wyżej wymienione kosmetyki znajdą miejsce w blogowych recenzjach. Dlatego chcę Was zapytać, który z kosmetyków Was zainteresował. Będzie to dla mnie motywacją do napisania recenzji. 

18 maja 2014

Płyn do prania z indyjskich orzechów piorących AlmaWin

Dzisiaj nie będę Was zanudzać inwentaryzacyjnymi postami. Od czasu do czasu przecież trzeba napisać o czymś z czym nie mam problemu jeśli chodzi o zużywanie. Nie mam problemu ze środkami piorącymi. Dużo piorę więc i zużycie jest spore. O moich ulubieńcach jeśli chodzi o pranie pisałam Wam. Piorę z Sodasanem.  Zdarza się, że sięgam po płyny innych marek. Zwłaszcza wtedy kiedy znajdę coś zupełnie nowego. Kilka miesięcy temu trafiłam na środki czystości marki AlmaWin.
AlmaWin to ekologiczne, przyjazne środowisku środki czystości o delikatnym zapachu, przeznaczone do prania, zmywania naczyń oraz sprzątania, o doskonałej jakości i efekcie czyszczącym.
To, co wyróżnia AlmaWin od innych to bardzo wysoki poziom jakości produktów ekologicznych oraz wysoka wydajność w porównaniu do środków konwencjonalnych. Produkty AlmaWin nie zawierają: wybielaczy optycznych, ponieważ mogą one powodować alergie,  syntetycznych enzymów, genetycznie modyfikowanych syntetycznych środków konserwujących, fosforanu i chloru, substancji ropopochodnych.  Środki czystości AlmaWin nie zawierają  wypełniaczy, ponieważ nie mają one żadnego wpływu na mycie i czyszczenie.
Moją szczególną uwagę zwrócił Płyn do prania z indyjskich orzechów piorących.


O płynie przeczytamy:
„Płyn do prania tkanin delikatnych na bazie substancji aktywnych z orzechów indyjskich oraz mydła roślinnego. Odpowiedni do prania w temperaturach 20°-60°C. Delikatne działanie i zmiękczające właściwości orzechów indyjskich sprawiają, że nie ma potrzeby stosowania dodatkowych środków zmiękczających.
 Harmonijna kompozycja wyciągu z orzechów indyjskich, mydła roślinnego na bazie olejów roślinnych z dodatkiem łagodnych tensydów cukrowych, otrzymanych z kartofli, kukurydzy, trzciny cukrowej bądź buraków cukrowych, oraz siarczanów alkoholi tłuszczowych na bazie olejów roślinnych - posiada wyjątkowe właściwości usuwające z tkanin zabrudzenia organiczne, chroniące włókna i nie powodujące podrażnień skóry.
Dzięki zawartości soli sodowej kwasu bursztynowego, płyn doskonale nadaje się do prania w wodzie o każdym stopniu twardości. Kwas mlekowy, otrzymany w wyniku fermentacji melasy cukrowej, zmiękcza wodę w niskich temperaturach oraz pozwala zachować właściwe pH skóry dłoni. Proteiny pszeniczne chronią skórę dłoni podczas prania ręcznego. Pochodzące z kontrolowanych upraw biologicznych olejki eteryczne z eukaliptusa i werbeny nadają praniu delikatny, świeży zapach.
 Wszystkie substancje aktywne ulegają biodegradacji. Płyn nie zawiera enzymów. Testowany dermatologicznie.”


Skład: wyciąg z indyjskich orzechów piorących (Soapnut Extract), cukrowe środki powierzchniowo-czynne (Saccharoidal Surfactants), siarczany alkoholi tłuszczowych (Fatty Alcohol Sulphates), sól sodowa kwasu bursztynowego (Sodium Salts of Succinic Acid), alkohol (Alcohol), mydło roślinne* (Vegetable Soap*), alkohol benzylowy (Benzyl Alcohol), kwas cytrynowy (Citric Acid), olejki eteryczne z eukaliptusa i werbeny (Etheric Oils from Vervain and Eucalyptus), polisacharydy (Polysaccharides), proteiny pszeniczne (Wheat Proteines), woda (Water).


Moja opinia:

Orzechy piorące odkryłam kilka lat temu. Cenię je za szczególną miękkość jaką nadają pranym tkaninom. Z wielką ciekawością sięgnęłam po płyn z orzechów piorących. Używam go do prania kolorowych i czarnych ubrań. Do białych nie używam orzechów ani płynu , bo uważam że białe rzeczy szarzeją. Płyn dobrze się pieni (stwierdzone podczas prania ręcznego). Delikatnie pachnie. I tak jak wspomniałam sprawia, że prane rzeczy są mięciutkie. Nie ma potrzeby używania płynu do płukania. Ja jednak dodaję odrobinę płynu do płukania dla samego zapachu. 


Z efektów prania jestem zadowolona. Lubię ten płyn i już.  Jeśli chodzi o dostępność środków czystości AlmaWin to ja kupuję w Green Line. W innych sklepach nie widziałam. Stacjonarnie to pewnie można zapomnieć. Niemniej jednak, mimo ograniczonej dostęności polecam Wam płyn z indyjskich orzechów piorących. Która z Was zna orzechy piorące? Co o nich sądzicie?


11 maja 2014

Mydła Savon du Midi

Uwielbiam naturalne mydła. Takie naprawdę naturalne. Wśród naturalnych mydeł możemy spotkać takie, które pretendują tylko do tych naturalnych. Za naturalne mydła zwykliśmy uważać przede wszystkim te wytworzone w Prowansji, w oparciu o dawną tradycję, z oliwy oliwek.
Swego czasu zrobiłam spory zapas mydeł marsylskich w sklepie Biolander skuszona pozytywnymi recenzjami. Muszę przyznać, że spore było moje rozczarowanie. Mydła w przewadze bez etykiet. A te, które etykiety miały wcale nie zachwyciły mnie składem.  W składzie mydeł było  EDTA. Nie lubię tego składnika w mydłach. Unikam mydeł, w których składzie jest EDTA.
Czym jest nielubiany przeze mnie EDTA? Kwas etylenodiaminotetraoctowy stosowany jest jako konserwant oraz środek chelatujący. Jest to substancja zaliczana do niebezpiecznych środków chemicznych, szkodliwa dla organizmów wodnych. EDTA może powodować astmę, podrażnienia skóry i błon śluzowych, uszkadza nerki. Upośledza wchłanianie się żelaza. Jest to substancja teratogenna.
Powiecie, że przesadzam, że zwykle jest na końcu składu, że łatwiej się takim mydłem umyć, bo nie pozostawia osadu wapiennego na skórze.
Staram się świadomie dokonywać moich wyborów. Jeśli mogę wybrać, to wybieram. Żyjemy w na wskroś chemicznym świecie. Ja chcę, aby ten mój był chodź odrobinę mniej chemiczny.
Wracając do mydeł. Po moim rozczarowaniu mydłami marsylskimi z Biolandera szukałam dalej mydeł idealnych. A kto szuka ten znajduje.
W moim koszyku podczas zakupów w Green Line znalazły się mydła marki Savon du Midi. To tradycyjne roślinne mydła z Prowansji. Powstają w małej manufakturze, w głównej mierze ręcznie.


Do produkcji używa się składników pochodzących z ekologicznych upraw.
Savon du Midi oferuje kilka rodzajów mydeł. Ja dla siebie i mojej rodziny wybrałam mydła z masłem karite.
Przez moją łazienkę przewinęło się już kilka lekko pachnących kostek.


Był już cynamon i pomarańcza, morela i brzoskwinia, mleko i miód. Obecnie króluje róża.


Bardzo polubiłam mydełka Savon du Midi z masłem karite. Są delikatne. Nie wysuszają skóry. Skórę pozostawiają aksamitną. Pachną bardzo delikatnie. Na mydelniczce nie rozmiękają. Jednym słowem znalazłam mydła idealne. W kolejce czekają kolejne. Na wiosnę i lato postawiłam na zapachy świeże, męskie. Jest lipa, sosna, wetiweria, zioła prowansalskie. Pachną uroczo. Piniowym lasem, słońcem i wakacjami.


Mydełka przychodzą zapakowane w białą, papierową torebkę. Skromnie i gustownie. Tak lubię. Mydła z masłem karite są certyfikowane przez BDIH.


Szczerze polecam Wam mydełka Savon du Midi. Kupuję je w Green Line. To dobre miejsce na zakupy.

Znacie prowansalskie mydła? Macie swoje ulubione?


4 maja 2014

Lotion do włosów z pokrzywy Provida Organics

Okresowo borykałam się ze wzmożonym wypadaniem włosów. Wiosna dla moich włosów nigdy nie była łaskawa. Może to po zimie organizm jest osłabiony? Dużą wagę przywiązuję do odżywiania włosów. Są oleje i są wcierki. Jeśli chodzi o te drugie moje włosy preferują zdecydowanie wcierki, w których nośnikiem odżywczych substancji jest alkohol. Ziołowe wyciągi wodne np. wcierki Babuszki Agafii szybko przestają u mnie działać. Alkohol ma to do siebie, że jest dobrym nośnikiem wszelkich roślinnych substancji. Moim faworytem w tej grupie kosmetyków był  Lotion do włosów Nettle & Caffeine Neobio. Kosmetyk jednak bezpowrotnie zniknął z rynku. Trzeba było poszukać godnego następcę. Wśród naturalnych kosmetyków nie ma wielu tego typu produktów. Sięgnęłam więc to co oferuje rynek naturalnych kosmetyków, po Lotion do włosów z pokrzywy marki Provida Organics.

O kosmetyku przeczytamy:
„Lotion zwiększa ukrwienie skóry, łagodnie dezynfekuje i działa leczniczo na skórę głowy.  Zaleca się stosowanie lotionu do pielęgnacji włosów tłustych, w przypadku świądu skóry głowy, przy łupieżu i wypadaniu włosów.
Stosując lotion kilka razy w miesiącu wyregulowane zostanie wydzielanie łoju i złuszczanie skóry. Zapobiegnie to nieestetycznemu łupieżowi lub przetłuszczonym włosom. Tym samym wzmocnione zostaną cebulki włosowe i wygląd fryzury będzie zdrowszy. Należy nieco zwilżyć włosy, wetrzeć odrobinę lotionu w skórę głowy i pozostawić do wyschnięcia.
Skład:
Alcohol, Aqua, Urtica dioica leaf extract**, Melaleuca alternifolia leaf oil, Gaultheria procumbens leaf oil, Pogostemon cablin oil, Sulfated castor oil, Menthol, Camphor, (Limonene ,Linalool)
 **=Demeter  


Moja opinia:
Zdjęcia pokazują, że na dobre zaprzyjaźniłam się z lotionem Providy. Kilka dni temu sięgnęłam po czwarte opakowanie w mojej rocznej przygodzie w tym kosmetykiem. Bazą lotionu jest wyciąg z pokrzywy. Od starożytności znane są lecznicze właściwości pokrzywy. Pokrzywa zaliczana jest także do ziół wyjątkowo przyjaznym włosom.  Dzieje się tak za sprawą zawartych w niej witamin A, E i kwasu pantotenowego oraz minerałów (cynk, wapń, krzem, siarka, potas, mangan).  Bez tych wszystkich składników włosy nie mogą wyglądać pięknie. Pokrzywa usprawnia mikrokrążenie w skórze głowy pobudzając jednocześnie pracę cebulek włosowych. Pokrzywa pobudza porost włosów. Włosy nią pielęgnowane szybciej rosną. Stają się grubsze i mocniejsze. Pokrzywa leczy także łupież. Ważnymi składnikami lotionu są olejki eteryczne o właściwościach antyseptycznych.
Olejek z drzewa herbacianego ma właściwości oczyszczające skórę. Antyseptycznie działa olejek z gaulterii pełzającej. W różnorakich schorzeniach skóry okazuje się być pomocnym olejek paczulowy.
Lotion to ciekawa kompozycja aktywnych składników. Pachnie ziołowo, lekko kamforowo. Woń  tego lotionu to mieszanka zapachu olejku z  drzewa herbacianego i ziemistej, orientalnej paczuli. Przy katarze wyraźnie lepiej mi się oddycha kiedy stosuję ten lotion. Takie działanie uboczne.


Po spryskaniu skóry głowy czuje się działanie lotionu. Ja odczuwam lekkie mrowienie. Dziwne, aczkolwiek przyjemne. Początkowo stosowałam lotion przed każdym myciem. Spryskiwałam skórę głowy, lekko masowałam a potem nakładałam wybrany olej na całą noc. Taka kuracja szybko pomogła moim włosom. Od kilku miesięcy używam lotionu najwyżej jeden raz w tygodniu. Spryskuję skórę głowy i pozostawiam lotion na noc. Włosy moje już nie wypadają. Dlaczego więc nadal używam lotionu? Łupieżu także nie mam. Czuję jednak, że skóra głowy jest dobrze odświeżona po użyciu lotionu. Zauważyłam także, że moje włosy znormalniały. Miałam tendencję do przetłuszczania się włosów. Ten problem mam już za sobą. Na podkreślenie zasługuje forma w jakiej używa się tego kosmetyku. Spray. Nie wcierka, którą trzeba polać skórę głowy. Pryśnięcie jest bardzo wygodne. Polcema Wam ten lotion. To mój numer jeden od dawna. Szczerze mogę polecić Wam ten lotion. Moc pokrzywy jest wyjątkowa. 


3 maja 2014

Projekt Denko - kwiecień 2014

Pusto, puściuteńko! Generalnie to nie lubię jak kończą mi się kosmetyki. Tym razem jest inaczej. Narzuciłam sobie Projekt Denko i tego chcę się trzymać. Cel wyznaczyłam sobie dość konkretny. Po jednym kosmetyku o danym przeznaczeniu. Koniec i kropka.  Jeszcze nie skończyłam fotograficznej  inwentaryzacji wszystkich kosmetyków. Dzisiaj jednak chcę już Wam pokazać moje pierwsze denko. Tak się składa, że kosmetyków tych jeszcze nie recenzowałam, poza jednym, kremem Luvos.


Oto moje kwietniowe denko:
1. Luvos -  Krem nawilżająco-rewitalizujący z glinką mineralną. Jeden z moich ulubionych kremów dziennych. Doskonale sprawdza się w przypadku cery mieszanej. Lekko matuje dzięki zawartości lessowej  glinki. Tak się złożyło, że mam już kolejne opakowanie. Recenzję przeczytacie tutaj.

2. Martina Gebhardt – Odżywczy balsam do stóp. Preferuję kosmetyki, które nie zawierają wody w składzie. Balsam do stóp to mieszanka maseł i olei. Dobrze służył moim stopom.  Muszę kupić  go moim wymagającym stopom. Biały szklany słoiczek nie trafia do kosza. Z pewnością wykorzystam go do własnej mikstury.

3. Eubiona - Krem z szałwią do intensywnej pielęgnacji stóp. Dobry krem. Szybko się wchłania. W sam raz na lato.

4. Provida – Lotion do włosów z pokrzywy. Od ponad roku, kiedy to wskazałam ten kosmetyk do tytułu Lili Naj 2013 zbieram się do napisania recenzji.  Zachowuję się tak jak alchemik strzeżący pilnie swojej tajemnicy. Kończę jedną butelkę i kupuję następną. Ten produkt pobija wszystkie wcierki.


5. Adam’s Fitness Food – Olej arganowy bio kosmetyczny. Obok oleju kokosowego to mój kolejny ulubieniec w pielęgnacji włosów. O oleju arganowym chyba napisano już wszystko. Rozprawię się z moimi pozostałymi olejami do włosów i do niego wrócę.

6.Weleda - Jodłowe mleczko do kąpieli o działaniu relaksującym. Dobrze po ciężkim dniu zanurzyć się w gorącej wodzie, zamknąć oczy i … poczuć się jak w lesie. Ten zapach jodłowych igieł! Lubię takie pachnące kąpiele. Kąpielowych umilaczy nie mam zbyt wiele. Ponownie kupię, bez dwóch zdań.

7. Pukka - Mleczko do mycia twarzy z wodą różaną i zieloną herbatą. Pochodzi z zestawu mini kosmetyków Pukka. Nie jestem zbytnią fanką mleczek do mycia twarzy, ale to mleczko mnie urzekło. Jeśli gdzieś spotkam pełnowymiarowe opakowanie, to kupię.

8. Dizao Expres – Naturalna maseczka regenerująco-nawilżająca, kwas hialuronowy. Maseczka tkaninowa. Dla mnie kompletny niewypał. Zużyłam, aby zużyć. Maseczka nie zrobiła nic. Nie warto się przy niej zatrzymywać. Wolę glinki.

Tak oto dobrnęliśmy do pierwszej mojej notki typu „denko”. Jak same widzicie nie jestem zbyt dobra w pisaniu recenzji.  Puste opakowanie trafiają do kosza. No oczywiście poza tymi szklanymi. Zostawiam biały słoiczek po balsamie do stóp i piękną zieloną butelką, która jeszcze pachnie lasem.

Tak jak wspomniałam zbyt mało piszę recenzji. Wynika to z braku czasu. Nie mogę poświęcić na pisanie tyle czasu ile bym chciała. Zresztą nie prowadzę bloga dla recenzji. Zapytam Was jednak o jakim z wymienionych kosmetyków chcecie przeczytać w najbliższym czasie. Nie wskazujcie tylko mleczka Pukka. U mnie recenzja możliwa jest tylko w oparciu o pełnowymiarowe opakowanie.  Widziałam już na blogach Wasze denkowe posty. Biorę się za czytanie i oglądanie. Lubię czytać takie notki. A Wy?


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...