Dla Was piszę

28 kwietnia 2013

Woda micelarna Coslys

O ważności demakijażu, mam nadzieję, że nie trzeba nikogo przekonywać. Tylko dobrze oczyszczona skóra gotowa jest na kolejne zabiegi pielęgnacyjne. Tylko czysta skóra może korzystać z dobrodziejstw tego co jej ofiarowujemy w pielęgnacji. Mój demakijaż z reguły przebiega z użyciem dwóch preparatów. Należę do tych osób, które muszą mieć wodę. Myję więc twarz delikatnym mydłem bądź kremem do mycia twarzy Luvos (klik). Pozostają jeszcze oczy. Do zmywania cieni i tuszu używam najczęściej wody micelarnej.
Chciałabym przedstawić Wam jedną z moich ulubionych wód micelarnych. Jest nią Woda micelarna do skóry wrażliwej Coslys.


Tak pisze producent:
„Szczególnie dedykowana do skóry wrażliwej, efektywnie usuwa makijaż oraz zanieczyszczenia. Kompozycja z bawełny i dzikiego bratka została połączona z wodą z róży damasceńskiej, aby ukoić skórę. Bogata we flawonoidy i związki przeciwzapalne by odświeżyć skórę i przynieść jej komfort.
Zgodnie z informacją umieszczoną na opakowaniu przez producenta, nowa wersja wody micelarnej jest odpowiednia także do demakijażu skóry wokół oczu.
 


Skład: Aqua, Rosa damascena flower water*, Gossypium hirsutum extract*, Glycerin, Aloe barbadensis leaf juice powder*, saponaria officinalis extract*, viola tricolor extract*, Rosa damascena flower extract*, parfum, benzyl alcohol, Sodium cocoyl glutamate, caprylyl/ capryl glucoside, citric acid, Dehydroacetic acid, Potassium sorbate, Sodium benzoate, Geraniol, Citronellol, , Limonene, Linalool
 
*składniki pochodzące z upraw ekologicznych
ü  99,19% wszystkich składników pochodzenia naturalnego
ü  100% składników roślinnych z rolnictwa ekologicznego
ü  26,31% ogółu składników z upraw ekologicznych.”


Moja opinia:
Już na samym wstępie napisałam, że to moja jedna z ulubionych wód micelarnych. Czym tak naprawdę  jest woda micelarna?
Woda micelarna zawiera w swoim składzie micele, czyli neutralne dla skóry „gąbeczki” składające się z cząstek lipidowych i wodnych. Cząsteczki lipidowe łączą się z kurzem i zanieczyszczeniami. Idealnie oczyszczając skórę. Z kolei cząstki wodne przyciągają sebum i substancje tłuszczowe. Połączenie tych cząstek w płynie do demakijażu tworzy idealny duet, dzięki któremu makijaż jest idealnie usunięty, skóra gładka i oczyszczona, jednak bez tłustych substancji na jej powierzchni. Dodatkową zaletą wody micelarnej jest fakt, że mimo, iż usuwa nawet makijaż wodoodporny - nie podrażnia skóry. Kosmetyk nadaje się do każdego rodzaju cery, łącznie z cerą wrażliwą, trądzikową i alergiczną. Na skórze nie pozostaje żadna warstwa płynu, a po demakijażu nie trzeba jej ponownie przemywać wodą. Wodę micelarną mogą stosować nawet osoby, których cera nie toleruje zwykłej wody, gdyż ten kosmetyk stworzony jest na bazie wody termalnej. Preparat zawiera minimalne ilości konserwantów, barwników i składników zapachowych. Po jego zastosowaniu skóra jest idealnie oczyszczona i gładka.


Za co wysoko cenię micel Coslys? To oczywiste. Za skład i działanie. Muszę przyznać, że zadziwia mnie fakt, iż płynem o nazwie „woda” można zmyć makijaż. Nie stosują wprawdzie tuszu wodoodpornego, ale jednak tusz to tusz. Zwykłą wodą go nie zmyjemy tak łatwo. Formuła mojej wody micelarnej oparta jest o wodę różaną, hydrolat z bawełny, ekstrakt z mydlnicy i bratka trójbarwnego, sok z aloesu.  Użycie wody jest bardzo proste. Nasączam płatek kosmetyczny przykładam do powieki na kilka sekund i gotowe. Żadnego tarcia powiek. Powieki są dobrze oczyszczone. Nawet jak odrobina wody micelarnej dostanie się do oczu to nie szczypie.


Oczywiście wodę tę można wykorzystać nie tylko do zmywania makijażu oczu. Wypróbowałam ją do demakijażu twarzy. Cera jest dobrze oczyszczona, nie jest lepka. Woda ta ma jeszcze jedną zaletę. Przepięknie pachnie różami. Pokuszę się o stwierdzenie, że piękniej niż sama woda różana.
Skąd ten przepiękny zapach? Wśród informacji o marce znalazłam takie zapewnienia:
„Coslys gwarantuje zawartość kompletnego i pełnego ekstraktu z róży. Ekstrakt z róży jest pozyskiwany metodą, która została opatentowana przez producenta Coslys, mającą na celu zachowanie najaktywniejszych właściwości rośliny:
- metoda ekstrakcji inspirowana przez podstawy fitotreapii.
Poszanowanie dla rośliny - metoda ekstrakcji pozwalająca na zachowanie najbardziej "żywej" części rośliny.
- eko-ekstrakcja, nie zanieczyszczająca, pozbawiona chemii, z użyciem składników pochodzących od roślin
- bioekonomiczna inicjatywa, partnerstwo z lokalnymi firmami i stowarzyszeniami.
Procesy ekstrakcji z roślin mają miejsce 30 km od laboratoriów Coslys.” Wszystko stało się jasne.


Ten kosmetyk na stałe u mnie gości. Kończę drugą butelkę. Zmywając same oczy butelka o pojemności 200 ml wystarcza mi na około 4 miesiące. Kosztuje ok. 50 zł. Dla odmiany sięgnę po nasz polski micel. A potem wracam do Coslysa.
Wodę micelarną Coslys podałam w plebiscycie u Lili. Niestety nie znalazła się ona na tej liście „Naj 2013”. Bardzo tego żałuję, bo to naprawdę dobry kosmetyk.
Używacie miceli do demakijażu? Macie swoje ulubione?
 

27 kwietnia 2013

Savon noir z olejkiem róży damasceńskiej od e-Fiore

Nie wiem dlaczego jeszcze na blogu nie napisałam o czarnym mydle. Sięgając pamięcią wstecz dochodzę do wniosku, że savon noir (czarne mydło) było moim jednym z pierwszych naturalnych kosmetyków. Kilka lat temu otrzymałam w prezencie orientalny zestaw prosto z Maroka. Rękawica z koziej sierści, mazidło o ciemnej barwie i dziwnym zapachu, szaro-brunatny proszek i butelka olejku. Powiem Wam, że ten marokański zestaw nie wywołał u mnie euforii. Za upominek z dalekiej podróży podziękowałam i zaczęłam się zastanawiać jak otrzymane specyfiki wykorzystać. Poczytałam, spróbowałam i … przepadłam. Zafascynował mnie rytuał zwany hammam.  W zaciszu domowej łazienki można stworzyć tylko namiastkę tej orientalnej metody oczyszczania ciała.
Z chęcią sięgam po savon noir. Mydlarnia e-Fiore na blogu „Opowieści naturalnej treści” zorganizowała konkurs, którego tematem przewodnim stało się Savon noir z różą damasceńską. 
 
Jestem jedną z laureatek tego konkursu.  Takich oto chwil relaksu chciałabym doświadczyć:
„Chwil prawdziwego relaksu w tym zabieganym życiu jest naprawdę mało. Chciałabym poczuć relaks jak w prawdziwym hammanie. Delikatne, rozproszone światło, ciepło od pary, delikatne pluski wody, zapach czarnego mydła. Ten klasyczny pochodzący od oliwek, ale i ten pochodzący od olejków różanych. Do tego koniecznie rhassoul. I ostra kessa. A na koniec "złoto Maroka" czyli olej arganowy. O takim relaksie marzę.”
O savon noir pewnie już napisano książki. Dorzucę kilka słów ode mnie.
Savon noir jest mydłem w 100 % roślinnym. Powstaje z czarnych oliwek. Oliwki poddaje się najpierw maceracji z użyciem soli potasowej. Następnie dodaje się oliwę z oliwek oraz olejki eteryczne.  Czarne mydło znane jest jako specyfik o wręcz magicznych właściwościach.

Działanie savon noir:
ü  usuwa wszelkie zanieczyszczenia i martwy naskórek
ü  sprawia, że skóra staje się miękka i odżywiona
ü  doskonały środek złuszczający i nawilżający
ü  pielęgnuje i głęboko oczyszcza skórę
Savon noir jest odpowiednie do wszystkich rodzajów skóry.
Savon noir ma specyficzny zapach. To, które otrzymałam od Mydlarni e-Fiore wzbogacono w olejek z róży damasceńskiej. Zapach oliwek zostaje zniwelowany przez różaną woń. Pachnie bardzo delikatnie, przyjemnie. Zapach nie pozostaje długo na skórze. Cechą tego mydła jest to, że bardzo słabo się pieni. To normalne. W kontakcie z wodą tworzy emulsję. Łatwo się spłukuje.
Ważną kwestią jest to jak używamy czarnego mydła. Ilość, którą chcemy zużyć należy przełożyć do osobnego naczynia. Czarne mydło nie zawiera konserwantów. Kontakt z wodą mógłby więc zaszkodzić temu, które pozostaje w słoiczku. Savon noir nakłada się na rozgrzane w kąpieli ciało. Należy wetrzeć je w skórę tak, aby wytworzyło emulsję. Cechą tego mydła jest to, że bardzo słabo się pieni. To normalne. Na skórze warto pozostawić je kilka minuta, aby skóra mogła zaczerpnąć z dobrodziejstw oliwy. Potem masujemy ciało kessą. Mydło dobrze się spłukuje. Skóra zostaje przygotowana do następnych zabiegów.  Aby rytuałowi hammam stało się zadość na ciało nakładam glinkę rhassoul. Po kąpieli oczyszczona skóra czeka już tylko na olej arganowy.

Spodobało mi się  savon noir od e-Fiore. Z pewnością jeszcze nie raz po niego sięgnę. Moje savon noir w ilości 100 ml wystarczy mi na cztery użycia.  Savon noir jest bardzo delikatne. Można stosować go nawet codziennie. Ja jednak na rytuał hammam pozwalam sobie jeden raz w tygodniu. W zupełności wystarcza, aby moja skóra była jędrna i promienna. W mojej łazience mam tylko namiastkę prawdziwego hammamu. Może kiedyś będę w tym prawdziwym?
Znacie rytuał hammam? Co sądzicie o nim? Czy potrafimy docenić korzyści płynące z naturalnej, prostej pielęgnacji?

23 kwietnia 2013

Konkurs u BeeEco


Chciałabym zaprosić Was do wzięcia udziału w konkursie organizowanym przez BeeEco.
 
Zadanie może nie należy do najłatwiejszych. Warto jednak trochę się postarać. Gra warta jest świeczki, a właściwie to Marmolady do ciała Cytryna i Mięta marki Kivii. Szczegóły konkursu znajdziecie tutaj.
Ja już intensywnie myślę o konkursowym zadaniu. Bardzo kusi mnie nowa marka.
Dodam jeszcze, że dla odmiany Marmoladę pomarańczową można wygrać u Lili w Plebiscycie.
 

21 kwietnia 2013

Khadi - mydło sandałowe

Lubię naturalne mydła. Sięgam po mydła najróżniejszych marek. Warunek – tylko roślinne składniki. Staram się wybierać takie o najprostszym składzie. Nie lubię kiedy znajduje się w mydle EDTA, tetrasodium editronate. Uważam, że to zbyteczna chemia. Nigdy wcześniej nie miałam żadnego kosmetyku marki Khadi. Postanowiłam więc poznać tę markę zaczynając od mydeł. Kupiłam mydło sandałowe, które jest przygotowane specjalnie dla cery wrażliwej, podrażnionej i skłonnej do wyprysków.

O mydle przeczytamy:
„Aromat drzewka sandałowego jest znany w ajurwedzie jako kojący zmysły i relaksujący. Ekstrakt z drzewka sandałowego ma również właściwości chłodzące, pozostawia na skórze długotrwałe uczucie świeżości. Gliceryna nawilża skórę, pozostawia ją miękką i przyjemną w dotyku.”
Skład: Sandalwood extract, Glycerin, Vegetable Oils

Moja opinia:
Zacznę od składu. Bardzo prosty. Podoba mi się. Tylko tłuszcz (ciekawe jakich użyto olejów), gliceryna (powstała w wyniku reakcji zmydlania) oraz ekstrakt z drewna sandałowego (domyślam się, że chodzi o olejek eteryczny). Mam nadzieję, że jest to pełen skład i producent niczego nie ukrywa. Mydełko o wadze 125 g opakowane jest w celofan.
 
 
Na opakowaniu zawarto podstawowe informacje o producencie i składnikach. Znajdziemy także informację, że mydło nie było testowane na zwierzętach.
Po otwarciu opakowania zachwycił mnie zapach. Lubię charakterystyczną, męską  woń drewna sandałowego. Nie jest ona zbyt intensywna. Mydło ma jasnożółtą barwę. Jak przystało na mydło glicerynowe jest lekko prześwitujące. W kontakcie z wodą powstaje przyjemna, kremowa piana.
 
Mydło sandałowe u mnie sprawdziło się w pielęgnacji całego ciała , nie wyłączając higieny intymnej. Skóra dość długo utrzymywała charakterystyczny zapach. Mydło nie wysusza skóry. 
 
 
I najważniejsze. Mydło nie rozmiękało pozostawione w mydelniczce. Bardzo mi się spodobało. A że już się kończyło postanowiłam sięgnąć po kolejne, tym razem jaśminowe.
Co sądzicie o mydłach? Ja uważam, że wiele osób boi się używać twardych mydeł w kostkach z obawy o niekorzystne działanie na skórę. Pora „odczarować” mydło. Macie ulubione mydła?

 

19 kwietnia 2013

Nowa marka Kivii i konkurs u BeeEco


Znacie może BeeEco?  Ja dopiero poznaję ten sklep. Moje kosmetyczne zakupy przeważnie dokonuję w sieci. O firmie czytam: „Oferta sklepu BeeEco obejmuje wysokiej jakości kosmetyki naturalne i ekologiczne oraz środki czystości. Wszystkie proponowane przez nas produkty stanowią alternatywę dla tych konwencjonalnych, które nie służą naszemu zdrowiu oraz środowisku.”
Lubię takie podejście do pielęgnacji ciała. Ma służyć zdrowiu oraz środowisku.  Sklep BeeEco szykuje dla nas wielką niespodziankę. Będzie to konkurs z nową marką w tle. Do wygrania marmolada do ciała marki Kivvi!
 
 
Przyjrzałam się nowej marce. Kusi mnie bardzo. Oczywiście wezmę udział w konkursie organizowanym przez BeeEco. I Was zapraszam już dzisiaj. Szczegóły znajdziecie na blogu BeeEco (klik). Cieszą mnie nowe miejsca w sieci i nowe marki.
 

16 kwietnia 2013

"I Wiosenny Lili Plebiscyt na najlepsze kosmetyki naturalne" - Głosujemy!

 „I Wiosenny Lili Plebiscyt na najlepsze kosmetyki naturalne” trwa w najlepsze! Lili zrobiła ogrom pracy i już można głosować na swoich naturalnych ulubieńców.
 
 
 
Podziwiam Lili za pomysł i zaangażowanie. Każda z nas ma wpływ na to jakie kosmetyki zdobędą tytuł „Lili Naj 2013”.
Zapraszam do głosowania!
Z plebiscytem tym związane są także nagrody. Sami zobaczcie co przygotowała Lili! Na mnie zrobiły ogromne wrażenie.
Wszystkie szczegóły dotyczące Plebiscytu znajdziecie tutaj.

14 kwietnia 2013

Szampon Gingko do włosów normalnych Neobio

Szampony to kosmetyki, które często goszczą w moich notkach. Jednym z powodów jest to, że szukam mojego ideału.  Z reguły używam szamponów do włosów przetłuszczających się. Czasami jednak moje włosy normalnieją. Szukając jakiegoś szamponu do włosów normalnych zwróciłam uwagę na Szampon Gingko do włosów normalnych Neobio.  Nie wiem co mnie skusiło? Być może zapragnęłam zieleni. To wszystko z tęsknoty za wiosną.

Opis producenta jest bardzo skromny:
„Łagodnie oczyszcza i odświeża włosy. Organiczna kofeina i wzmacniający wyciąg z rozmarynu dodają włosom energii oraz zapewniają im zdrowy wygląd.
Składniki:  Aqua (Water), Lauryl Glucoside, Sodium Lauryl Sulfoacetate, Disodium Cocoyl Glutamate, Sodium Cocoyl Glutamate, Lactic Acid, Coco Glucoside, Glyceryl Oleate, Inulin, Sucrose Laurate, Ginkgo Biloba Leaf Extract, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract*, Caffeine*, Glycerin, Arginine, p- Anisic Acid, PCA Glyceryl Oleate, Parfum (Essential Oils), PCA-Ethyl Cocoyl Arginate, Maltodextrin, Sodium Chloride, Phytic Acid, Linalool, Limonene.”
 

Moja opinia:
Uwagę niewątpliwie przykuwa zielony kartonik, w którym umieszczono prostopadłościenną butelkę szamponu.  Patrząc na to opakowanie chce się żyć.  Zwraca uwagę na opakowaniu  liść miłorzębu. Doskonale wiemy, że wyciągi z miłorzębu wspomagają krążenie. Szampon oparto o łagodne bazy detergentowe. Wzbogacono w wyciągi z miłorzębu i rozmarynu oraz kofeinę. Szampon ten jest bardzo przyjemny w stosowaniu.
 
Delikatnie pachnie. Dobrze się pieni. Włosy dobrze się rozczesują. Nie płącze ich. Włosy dobrze się układają. Mam wrażenie, że jest ich więcej niż zwykle. Zyskały na objętości.  Moje włosy także po stosowaniu tego szamponu dłużej zachowują świeżość.  Jako uzupełnienie włosowej pielęgnacji stosuję odżywkę Avokado tej marki. Oba produkty wspaniale się uzupełniają.  Szampon jest produktem certyfikowanym (Eco Control, BDIH). Do amplikacji z kwadratowych butelek już się przyzwyczaiłam.
 
Jestem bardzo zadowolona z tego szamponu. Tak bardzo, że poczyniłam szamponowe i odżywkowe  zapasy. Jak już wcześniej pisałam produkty Neobio za czas jakiś pewnie znikną z rynku.  Jeśli jeszcze nie znacie marki Neobio czas to zmienić.
Szampon nie należy do najtańszych. Za butelkę o pojemności 150 ml zapłacimy 32 zł.  Można go nabyć na www.helifarm.pl  oraz w niektórych  sklepach z naturalnymi kosmetykami.
Macie takie kosmetyki, które kupujecie na zapas?
 

7 kwietnia 2013

Ałunowy dezodorant Roll-on Polne kwiaty Coslys

Pocenie się to drażliwy temat. Powinnyśmy uświadomić sobie, że to naturalny proces. Nie ma sensu z nim walczyć. Walka z naturalną funkcją organizmu prędzej czy później odbije się negatywnie na naszym zdrowiu. Dlatego od dawna nie używam dezodorantów, które mają blokować naturalny proces pocenia się. A tak działają hydrochlorki glinu. Nie stosuję także dezodorantów z parabenami. Cenię za to dezodoranty na bazie ałunu. Dziś chcę Wam przedstawić Ałunowy dezodorant Roll-on Polne kwiaty marki Coslys.



 
Od producenta dowiemy się, że:
„Naturalny ałun o właściwościach bakteriobójczych został połączony z aktywnymi składnikami, aby zwalczyć przykry zapach i nadmierną potliwość jednak w trosce o zdrowie bez blokowania porów. Unikalna kompozycja składników aktywnych zapewnia kwiatową świeżość przez wiele godzin.
Ø  nie zawiera alkoholu
Ø  nie pozostawia białych plam
Ø  bez olejków eterycznych
 



Skład: aqua (water), potassium alum (alum stone), saccharomyces ferment (antibacterial agent), prunus dulcis oleosomes (protective agent), xanthan gum (gelling agent), aloe barbadensis leaf juice powder* (organic aloe vera extract), glycerin (vegetable glycerine), parfum (100% natural perfume), benzyl alcohol (preservative), citric acid (ajusrégulateur pH), dehydroacetic acid (preservative), gluconolactone (solvant), sodium benzoate (pH balancer), potassium sorbate (pH balancer), Linalool, Limonene, Citral, Citronellol, Geraniol (ingredients from the perfume).
*z rolnictwa ekologicznego
- 99,17% składników jest pochodzenia naturalnego
- 24% składników pochodzi z rolnictwa ekologicznego.”
 



Moja opinia:
Bardzo ucieszyło mnie, że producent marki Coslys postanowił wprowadzić do swojej oferty dezodoranty ałunowe. Poprzednie dezodoranty oparte były o ekstrakt bambusa, olejki eteryczne i wyciąg z szałwii. Działały, ale bardzo delikatnie. Ałun jest dużo skuteczniejszą substancją jeśli chodzi o walkę z bakteriami, które odpowiadają za rozkład potu.
Dezodorant ałunowy ma bardzo przyjazny skład. Umieszczono go w butelce typu roll-on. Kulka jest wyjątkowo duża. Ładnie „chodzi”. Nie zacina się.
 
 
Dezodorant potrzebuje po aplikacji kilku chwil, aby wysechł. Zapach tego dezodorantu jest dość specyficzny. Mnie trochę pachnie klejem biurowym. Kwiatowej świeżości ni jak nie potrafię się doszukać. Wyczuwam zapach pestek migdałowych.  Zapach nie jest zbyt intensywny. Nie kłuci się więc z wodą toaletową. Dezodorant ten nie blokuje pocenia się. Dobrze jednak walczy za pomocą ałunu z bakteriami rozkładającymi pot. Pozwala zachować świeżość przez 10-12 godzin. Mnie ten wynik w zupełności zadawala. Mój dezodorant jest już „na wykończeniu”. Jest ze mną od grudnia. Sięgnę po dezodorant Coslysa ponownie. Tym razem jednak skuszę się na wersję o zapachu cytrusowy ogród. Pisząc o tym dezodorancie chciałabym zwrócić uwagę na opakowanie.
 

Jest ono wymiennie. Do dezodorantu można dokupić … uzupełnienie. Przecież kulka w ciągu kilku miesięcy się nie rozpadnie. Bardzo mądre i ekologiczne rozwiązanie. Wymiana jest bardzo prosta. Aby wymienić wkład należy przekręcić w lewo dolną część dezodorantu, następnie usunąć pustą butelkę i założyć nową przekręcając w prawo.
 
 
Oszczędzamy opakowania i własne pieniądze. Różnica w cenie to 7 zł! Mimo, iż zapach mnie nie urzekł, ałunowe dezodoranty Coslysa na stałe u mnie zagoszczą.  
Jakie jest Wasze podejście do pocenia się? Pocić się czy za wszelką cenę zahamować ten proces? Znacie ałun? Jakie lubicie dezodoranty?
 
 

5 kwietnia 2013

"I Wiosenny Lili Plebiscyt na najlepsze kosmetyki naturalne"


Lubicie plebiscyty? Ja bardzo. Dlatego z wielką ochotą postanowiłam przyłączyć się do „ I Wiosennego Lili Plebiscytu na najlepsze kosmetyki naturalne!”. Na czym on polega? Zadanie jest bardzo proste. Razem z Lili mamy stworzyć listę najlepszych dostępnych na naszym rynku kosmetyków naturalnych. Lili podzieliła plebiscyt na dwa etapy. W I etapie powstanie lista kosmetyków, które w II etapie będą pretendować do miana Lili Naj 2013.
 

 
Lili proponuje następujące kategorie kosmetyków:
Ø  Twarz (pielęgnacja i makijaż)
Ø  Ciało (balsamy, masła, dłonie, stopy, oleje, depilacja, dezodoranty, przeciwsłonecznie, itp...)
Ø  Kąpiel (kąpielo-umilacze, w tym także peelingi, żele pod prysznic)
Ø  Włosy (szampony, odżywki, maski, farby)
Ø  Dzieci (pielęgnacja najmłodszych)
Nie znaczy to, że do każdej kategorii musimy zgłosić jakiś kosmetyk. Może mamy tylko jednego naturalnego ulubieńca? Nic nie szkodzi. Zgłośmy go. Ważne jest to, aby był to kosmetyk naturalny. Nie zgłaszajmy kosmetyków, które tylko próbują naśladować te naturalne.
Lili tak pisze na temat zgłaszanych do plebiscyty naturalnych kosmetyków:
„Kierujemy się składem, rozsądkiem i unikamy greenwashingu - to moje wytyczne:) Certyfikaty mile widziane, ale wiele z fajnych firm ich nie ma:)”.
Wszystkie szczegóły plebiscytu znajdziecie tutaj.
Ja już prawie przygotowałam listę moich faworytów.
Prześlę ją na:
 
I Was drogie Czytelniczki zachęcam to stworzenia listy ulubionych naturalnych kosmetyków. Przypuszczam, że każda z Was zna i lubi chodź jeden naturalny kosmetyk. Plebiscyt ten jest także dobrą okazją do przeglądu własnej toaletki.
Jeśli plebiscyt, to i nagrody. Oczywiście, że naturalne. O wszystkim Lili napisała. Zapraszam.
 
 

1 kwietnia 2013

O dezodorantach, poceniu się i parabenach

Uświadomiłam sobie, że jeszcze nigdy nie pisałam o dezodorantach. Pora to nadrobić. Już od dawna staram się używać dezodorantów naturalnych. Bez parabenów, soli glinu. Alkohol tak bardzo mnie nie przeraża. Dlaczego warto sięgać po naturalne dezodoranty? Powodów może być kilka.


Bardzo interesujący post na temat dezodorantów napisała Naturalna Bianka (klik).  Zapytałam ją czy zgodzi się zacytować swój tekst. Z oporami, ale się zgodziła. Oto co napisała Bianka:
 „ Kilka dni temu na wielu portalach internetowych znowu było można przeczytać o ty, że używanie dezodorantów zwiększa ryzyko zachorowania na raka piersi.
Codziennie z ekranu telewizora bombardują nas reklamy kolejnego super dezodorantu, który koniecznie muszę mieć, aby zachować świeżość przez 48 godzin. Muszę przyznać, że zastanawiam się skąd u reklamodawców bierze się ta nachalna sugestia, że muszę zachować świeżość przez 48 godzin. Czy kryje się za tym jakieś ostrzeżenie przed ograniczeniem dostępu do wody i mydła na dwie doby? Atakują nas także reklamy suplementów diety. Łykniesz kapsułkę i przestaniesz się pocić. Trudno oprzeć się tym sugestiom. Tylko dlaczego mam przestać się pocić ?
Pocenie się nie jest niczym złym. Jest to normalny, fizjologiczny stan, mechanizm termoregulacji organizmu, w który wyposażyła nas Natura. Od wielu lat producenci dezodorantów, antyperspirantów i blokerów próbują wmówić nam zupełnie coś innego. Pocisz się, więc jesteś gorszy.
A tak naprawdę to potrzebujemy pocić się, tak jak potrzebujemy oddychać, jeść, pić czy spać.
Nasza skóra, gdyż to jej dotyczy mechanizm pocenia się, pełni kilka ważnych funkcji. Jedną z nich  jest funkcja oczyszczająca. Skórę, że względu na jej zdolność oczyszczania organizmu, uznano za „trzecią nerkę”.  Medycyna konwencjonalna sprowadza funkcję oczyszczającą skóry tylko do wydzielania potu. Lekarze medycyny naturalnej rozszerzają termin oczyszczania, aby wyjaśnić pochodzenie rozmaitych stanów zapalnych naskórka i wysypek.
Pocenie to jeden z mechanizmów oczyszczania organizmu. Stwierdzono, że skład ludzkiego potu jest zbliżony do składu moczu. Oprócz funkcji regulowania ciepłoty ciała, wydzielanie potu można uznać za dodatkowy mechanizm pozbywania się zbędnych produktów przemiany materii. Nie sięgajmy więc po suplementy diety blokujące ten naturalny mechanizm oczyszczania naszego organizmu.
Wracając do dezodorantów, antyperspirantów i blokerów musimy zastanowić się dlaczego pojawiły się informacje o ich szkodliwości i przyczynianiu się do zachorowań na raka piersi.
Przyczynę tego upatruje się między innymi w oddziaływaniu parabenów (konserwantów). Znajdziemy  je nie tylko w dezodorantach.  Są w większości kosmetyków. Znajdują się także w żywności, farmaceutykach.
Już w roku 2002 uczenie z University of Reading dowiedli, że parabeny mogą przyczyniać się do powstawania raka piersi. Dwa lata później, dr Darbre po raz pierwszy wykazała obecność parabenów pobranych ze złośliwych guzów piersi od 20 pacjentek. Późniejsze badania wykazały, że parabeny wchłaniają się przez skórę i po godzinie od aplikacji można je wykryć we krwi. Naukowcy podejrzewają, że stosowanie antyperspirantów aplikowanych w okolicy pachowej może mieć związek z zachorowaniem na raka piersi. Za hipotezą tą przemawiał chociażby fakt, że większość nowotworów piersi była zlokalizowana w górnej ćwiartce gruczołu sutkowego najbliżej pachy. Parabeny działają w sposób naśladujący estrogeny. Wiele innych składników kosmetyków naśladuje także działanie tych hormonów. Wymienić należy przeciwbakteryjny związek o nazwie triclosan stosowany jako konserwant, sole aluminium w antyperspirantach, związki zapachowe w perfumach.
Naukowcy nie obarczają tylko parabenów za przyczynianie się do zachorowań  na raka piersi. Uważają, że parabeny są tylko jednym z czynników odgrywającym rolę w większej całości.
Ja tymczasem wolę dmuchać na zimne. Przypuszczam, że każda z nas zna w swoim środowisku jakąś kobietę, która zachorowała na nowotwór piersi. Może to matka, siostra, przyjaciółka lub koleżanka z pracy? Czasami jest to walka wygrana, a czasami ....
Dbajmy o nasze zdrowie świadomie rezygnując ze szkodliwej chemii w kosmetykach. Zapytacie pewnie czy Natura dała nam jakiś sposób, aby radzić sobie z poceniem. Oczywiście, że tak! Matka Natura i tym razem daje rozwiązanie. Przeczytacie o nim w następnym poście.”
Myślę, że warto przypominać kwestie, o których pisze Bianka. Dziękuję Biance za możliwość zacytowania jej słów. O moich dezodorantach napiszę następną notkę.
A tymczasem zapraszam Was do dyskusji. Co sądzicie o tekście Bianki? Ma rację, trafia do Was?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...