W czeluściach mojej kosmetycznej szuflady, w której
skrzętnie chowam zapasy znalazłam Maseczkę Kleopatra Dermaglinu. Tak sobie pomyślałam,
że będzie to dobry kosmetyk ma Akcję Maliny "Październik miesiącem maseczek"
Producent roztacza
przed nami iście królewski opis:
„Zielona Glinka Kambryjska + miód + olejek różany + jedwab. Kleopatra-
królowa Egiptu w poszukiwaniu sekretnej formuły piękna doceniła moc miodu,
płatków róż oraz glinek. Minerały zawarte w glinkach oprócz dokładnego
oczyszczania działają na skroję kojąco, łagodzą podrażnienia, aktywizują
naturalne funkcje skóry i wspomagają jej zdolność wydalania substancji
toksycznych. Wygładzająca siła miodu (najdoskonalsza substancja pochodząca z
natury - jego lecznicze właściwości były znane już 4 tysiące lat temu) i białko
jedwabiu są doskonałymi partnerami w walce o piękną i zdrowa cerę. Maseczka z
powodzeniem zatrzymuje wilgoć i gwarantuje długotrwałe nawilżenie skóry.
Stosowanie: 1-2 razy w tygodniu nałożyć warstwę maseczki na
twarz. Masować delikatnie przez ok. 1 minutę omijając okolice oczu i ust.
Pozostawić na 15-20 minut. Zmyć ciepłą wodą.
INCI: Kaolin Clay, Aqua, Hydrolyzet Silk, Mel, Rosa
Canina, (Jojoba) Seed Oil, Dehydroacetic Acid.
Informacje dodatkowe: Produkt w 100% naturalny. Przebadany
dermatologicznie. Nie testowany na zwierzętach. Nieperfumowany.
Glinka kambryjska wydobywana jest na głębokości 40 metrów
bez interwencji chemicznej w najbogatszym i dziewiczym ekologicznie rejonie
Europy - Zatoce Fińskiej. Proces suszenia przeprowadzany jest na słońcu, przez
co dodatkowo wzrastają właściwości lecznicze glinki. Każda wydobyta partia
poddawana jest wnikliwej analizie mikrobiologicznej i radiologicznej, co jest
gwarancją czystości jej unikatowego składu. Doskonałe właściwości zielonej
glinki kambryjskiej zostały potwierdzone w trakcie stosownych analiz
laboratoryjnych w ośrodkach badawczych.”
Moja opinia:
Zacznę od składu. Ten, który Wam cytuję pochodzi z mojego
opakowanie. W kilku sklepach gdzie można kupić maseczki Dermaglinu figuruje
bogatszy skład. Oto wzbogacona wersja o następujące składniki: Propylene
Glycol, Diaolidynyl Urea, Methylparaben, Propylparaben. Powiem Wam, że nie
bardzo wiem co mam myśleć. Tych czterech składników zdecydowanie unikam w
kosmetykach. Miała je moja maseczka czy nie? Nie mam pewności. Samo działanie
nie powaliło mnie na kolana. Ot normalna zielona glinka. Po maseczce z miodem ,
olejem z róży i olejem jojoba spodziewałam się, że nie będzie tak szybko
wysychać jak zwyczajna glinka rozmieszana z wodą. Zielona maseczka zasycha
bardzo szybko. Trzeba było ją kilkakrotnie zwilżać. Nie zauważyłam, aby
maseczka miała działanie nawilżające. Oczyściła skórę tak jak na glinkę
przystało. I to tyle. Dla mnie to żadna rewelacja.
Muszę przyznać, że niektóre
opisy składników wprowadzają mnie w błąd. Rzeczony olejek różany, spodziewać by
się można, że chodzi o olejek eteryczny, o tu mamy olej z róży canina. Subtelna
różnica, ale różnica. Nie sądzę, abym sięgnęła jeszcze raz po tę maseczkę.
Znacie maseczki Dermaglinu? Lubicie je?
Zupełnie nie wiem czemu pomiędzy maseczkami tego samego producenta (z tego co zrozumiałam tyli samymi maseczkami) jest taka różnica w składzie...opłaca im się opracowywać 2 różne formuły? :D Ja chyba nigdy nie ogarnę takich machlojek :D Ale patrząc na ten "lepszy" skład to naprawdę chylę czoła, bo jest niezły! Ja już jakiś czas temu zrezygnowałam z glinki zielonej i zdradziłam ją z jej koleżanką Rhassoul- nie żałuję! Jak szukasz dobrego oczyszczenia to nic cię tak ładnie nie "odetka" na buzi jak właśnie glinka Rhassoul ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie to też wielka zagadka z tymi składami. Na opakowaniach inaczej, na stronach także. Co do rhassoul zgadzam się całkowicie. Lubię tę marokańską glinkę.
UsuńJa mam jeszcze wersję z Royal Alepp wymieszaną z olejkami- no po prostu cudo. Chyba będę płakać jak ta maseczka mi się skończy :(
UsuńRoyal Alepp - brzmi iście po królewsku :) Szkoda, że jej nie znam.
UsuńZastanawiałam się nad nią jakiś czas temu na zakupach, ale moja ręka powędrowała do jakiejś innej maseczki...po Twojej recenzji jakoś nie żałuję :)
OdpowiedzUsuńJa kupiłam ją przez zupełny przypadek :)
UsuńWygląda na to, że po prostu "ulepszyli" skład o te dodatkowe składniki (albo odwrotnie, zabrali co niepotrzebne) i udało Ci się kupić nowy/stary skład. Ten z opisu jest piękny, tylko szkoda, że nie przekłada się na efekty. Z drugiej strony, bardzo łatwo namieszać sobie taką maseczkę w domu. :)
OdpowiedzUsuńMasz rację. Łatwo zrobić samemu. I taniej będzie ;)
UsuńNie, nie znam tych maseczek... Okropnie nie lubię takiej dezinformacji o składzie, bo w końcu człowiek już nie wie, co na siebie aplikuje:(
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:*
Ja także nie lubię takiej dezinformacji.
UsuńMiałam kiedyś maseczkę z tej firmy i całkiem miło ją wspominam.
OdpowiedzUsuńMiałam dwie inne maseczki z Dermaglinu i byłam z nich zadowolona. W tym przypadku dziwna sprawa z tymi składami. Nie wiadomo który z nich jest prawdziwy. Ciekawe, co producent by na to powiedział?
OdpowiedzUsuńNie będę pytała producenta. Raczej nie planuję kupowania innych maseczek tej marki.
Usuńnigdy nie mialam ale juz mnie irytuje ta dezinformacja o skladzie - nie lubie czegos takiego.....
OdpowiedzUsuń- swietna recenzja
pozdrawiam
Ja cenię firmy gdzie wszystko jest jasne. Pewnie miałam jakąś starą wersję. "Ulepszyli" i stąd te różnice. Szkoda tylko, że nie ma takich informacji.
Usuńmiałam i nie narzekałam, ale Luvos przebija wszystkie maseczki jakie znam i do Dermaglinu już nie wracam
OdpowiedzUsuńCo do Luvosa zgadzam się w pełni :)
Usuńzawsze te opakowania mnie odstraszały :D
OdpowiedzUsuńCiekawe z tym składem. Lepiej rozmieszać glinkę samemu. Unika się konserwantów.
OdpowiedzUsuńLubię maseczki Dermaglin ale wolę te BIO bo ma naturalny w 100% skład i podzielona jest na dwie części.
OdpowiedzUsuń