Sporadycznie sięgam po kosmetyki zwane peelingami. Do
oczyszczania ciała z martwego naskórka używam czarnego mydła i kessy. Wiecie
jak to jest. Czasami chce się spróbować czegoś innego. Skusiłam się na Peeling do ciała pod prysznic z pestek winogron szwajcarskiej marki
Biokosma. Kuszenia dokonała także cena. Kupiłam ten
kosmetyk w promocyjnej cenie.
Producent tak opisuje
kosmetyk:
Delikatne pestki winogron usuwają martwe komórki naskórka.
Kryształki cukru idealnie wygładzają powierzchnię skóry i niwelują wszelkie
niedoskonałości. Naskórek staje się elastyczny i ujędrniony. Olej z pestek
winogron zapewnia intensywną pielęgnację.
Ingredients/INCI: Aqua, Vitis Vinifera Fruit Extract, Decyl
Glucoside, Vitis Vinifera Seed Powder, Sorbitol, Vitis Vinifera Seed Oil,
Chondrus Crispus Powder, Coco-Glucoside, Glyceryl Oleate, Xanthan Gum,
Potassium Sorbate, Limonene**, Citric Acid, Glycerin, Parfum, Sodium
Levulinate, Sodium Anisate, Geraniol**, Citral**.
** pochodzą z olejków eterycznych.”
Moja opinia:
Cóż tu pisać o peelingu? Wiadomo do czego służy. Ma
wygładzić skórę ciała, nadać jej blasku, zniwelować w miarę możliwości
niedoskonałości. Ale po kolei. Marka
Biokosma jest dla mnie zupełną nowością. Nie używałam do tej pory szwajcarskich
kosmetyków. Biokosma jest oczywiście
producentem naturalnych kosmetyków.
Znalazłam informację, że firma powstała w roku 1935. Specjalizuje się w
produkcji wysoce skutecznych kosmetyków naturalnych, które są sprzedawane w
Europie, na Bliskim i Dalekim Wschodzie. Wszystkie produkty są projektowane i
produkowane w Szwajcarii. No i same powiedzcie jak po takiej rekomendacji mogłam
przejść obok peelingu obojętnie? Jak już wspomniałam kupiłam ten kosmetyk w
cenie promocyjnej 28 zł. Regularna cena to ok. 40-45 zł. Drogo jak na peeling.
Preparat zamknięto w miękkiej tubie. Bardzo
funkcjonalnej w użyciu. Opakowanie przyciąga wzrok kolorystyką. Biel, czerwień,
granat. Lubię kosmetyki, które są
zabezpieczone przed kupującymi chcącymi wszystko powąchać.
Kupując taki
kosmetyk mam pewność, że nikt go przede mną nie otwierał. To dla mnie ważne. Kupując kosmetyk nie kieruję się tylko
zapachem. Muszę przyznać, że do tej pory nie zawiodłam się na żadnym naturalnym
kosmetyku jeśli chodzi o jego zapach.
Peeling ma dość rzadką konsystencję. Łatwo aplikuje się go z
tuby. Trzeba nawet uważać, aby nie wylać go zbyt dużo. W brązowym żelu
zatopione są tysiące maluteńkich drobinek. Początkowo sprawiały wrażenie bardzo
ostrych. Z kolejnym użyciem łagodniały,
gdyż moja skóra przyzwyczajała się. Peeling ładnie pachnie. Jego zapach to
mieszanka słodkich i kwaskowych aromatów. Mnie zapach ten przypomina rozgniecione
winogrona. Jeśli chodzi o wydajność to
trudno wypowiedzieć mi się jednoznacznie. Mnie opakowanie o pojemności 150 ml
wystarczyło na 12 użyć. Przypuszczam, że są osoby którym taki peeling wystarczy
na 3-4 razy. Ja po prostu stosuję kosmetyki dość oszczędnie. Spodobało mi się działanie
tego peelingu. Regularna cena trochę odstrasza.
Będę polowała na promocyjną cenę.
Stosujecie peelingi do ciała regularnie? Może macie jakieś
inne sposoby na gładką skórę?
Jeśli trafię na jakiś peelingowy bubel z niewielkimi drobinkami, to dodaję do niego zmielony brązowy ryż, albo kawę, polecam, wtedy kosmetyk można jeszcze uratować przed wyrzuceniem. Mam ochotę na peeling Eco hysteria, tylko nie wiem jeszcze, którą wersję i nie znalazłam o nim żadnej opinii.
OdpowiedzUsuńMasz rację, że kawa ratuje sytuację. Eco hysterii także się przyglądałam.
UsuńUwielbiam peelingi :) Zarówno te wykonywane przy pomocy czarnego mydła i kessy jak i gotowe preparaty.
OdpowiedzUsuńMarki Biokosma jeszcze nie miałam przyjemności poznać:) Czytałam tylko o niej na stronach sklepów internetowych.
Czarne mydło to jest to ;) Moja kessa ma prawie trzy lata. I nadal spełnia swoje zadanie.
UsuńMoim numerem jeden nadal jest scrub z P&R, ale czasami próbuję czegoś nowego.
OdpowiedzUsuńTyle dobrego czytałam o P&R, że chyba muszę wypróbować. Nie miałam jeszcze ich żadnego kosmetyku.
UsuńJa stosuję domowy peeling kawowy, który tak świetnie wygładza skórę, że przestałam kupować te drogeryjne. Naprawdę warto, tym bardziej, że wystarczy iść do kuchni :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, ja o tak prostym rozwiązaniu zapomniałam :(
Usuńpierwszy raz slysze o tej fitmie';)
OdpowiedzUsuńJa też słabo znam ich kosmetyki, to mój pierwszy.
Usuńuwielbiam peelingi ;)
OdpowiedzUsuńdo ciała najlepiej P&R z serii relaksacyjnej, morki z Rossmanna, lub kawowy ;)
I znowu P&R :) Muszę kiedyś spróbować.
UsuńZazwyczaj sama robię sobie peelingi - cukrowy lub kawowy. Jeśli peelingi "sklepowe", to tylko gruboziarniste.
OdpowiedzUsuńA ja nie lubię gruboziarnistych. Wolę małe drobinki.
Usuńjeśli chodzi o peelingi do ciała to robię je sama w domowym zaciszu
OdpowiedzUsuńZdradzisz przepis ?
UsuńLubię peelingi, czasami kupuję, ale najczęściej robię sama bo używam ich hurtowych ilościach ;)
OdpowiedzUsuńI ja muszę o tych domowych pomyśleć.
Usuńwygląda naprawdę ciekawie bardzo fajny skład, ale drogi, w promocji może bym się skusiła ale nie lubię peelingów cukrowych gdyby nie dali do niego cukru tylko same drobinki z zmielonych owoców byłoby idealnie po prostu po takim peelingu ze względu na cukier muszę się umyć a szkoda tracić jego właściwości może mogłabyś mi polecić podobny peeling ale bez cukru?
OdpowiedzUsuńmam pytanie pisałaś o kessie czy rękawica jest faktycznie taka ostra? mam delikatną naczynkową skórę myślisz że nadawałaby się dla mnie?
Cukier nie jest jakoś szczególnie wyczuwalny. jeśłi chodzi o kessę mam taką wykonaną z koziej sierści. Jest szostka. Mnie odpowiada. Nie wiem czy Tobie by pasawała?
UsuńJa uwielbiam peelingi do ciała. Przeważnie kupuję gotowe. Ale używam też czarnego mydła i kessy. To podstawa w walce o gładką skórę.
OdpowiedzUsuńMasz rację, że kessa i czarne mydło to podstawa.
UsuńPodobnie jak ty nie stosuje raczej peelingów. Choć czasem coś kupie. Również używam czarnego mydła i kessy:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam kessę i czarne mydło :) Czasami trzeba zrobić jednak małą odmianę.
UsuńWierna jestem kessie. Po tego typu kosmetyki sięgam sporadycznie.
OdpowiedzUsuń