Dzisiaj
znowu pragnę podzielić się z Wami moimi przemyśleniami na temat kosmetyków
naturalnych, certyfikatów i … kodów kreskowych.
Zanim
dotrzemy do kodów kreskowych chciałam Wam zacytować informacje, które uzyskałam
od producenta kosmetyków Love me Green. Czynię to na wyraźną prośbę
właścicielki marki.
Pierwszą
informację otrzymałam jako odpowiedź na moje pytania o kraj, w którym
wyprodukowano kosmetyki, licencję dla laboratorium.
Oto treść mojego listu do Love me Green:
„Dzień dobry,
Jestem zainteresowana stosowaniem
kosmetyków Love me Green.
Jako, że to nowa marka, a do nowości
podchodzę dość ostrożnie mam
kilka pytań odnośnie samej marki.
Kosmetyki do najtańszych nie należą
jeśli chodzi o grupę kosmetyków
naturalnych dlatego przed zakupem
chciałabym upewnić się, że nie wyrzucam
pieniędzy w błoto.
Nie wszystkie kwestie wyjaśnione na stronie
internetowej są dla mnie
jasne.
Na opakowaniach widnie „Made in
France”. Oznacza to ,że kosmetyk
wyprodukowany jest we Francji.
Z kodu kreskowego wynika coś zupełnie
innego. Polska.
Mam duże wątpliwości gdzie tak naprawdę
produkowane są kosmetyki.
Nie rozumiem także kwestii zmieszczonych
na stronie dotyczących
certyfikatu Ecocert. Z tego co wiem
laboratoria wytwarzające kosmetyki
certyfikowane mogą legitymować się
licencją. Certyfikat wiąże się z
danym produktem.
Proszę o odpowiedź
Pozdrawiam”
Jeszcze
tego samego dnia otrzymałam odpowiedź.
„Witamy serdecznie,
Bardzo chętnie udzielimy wszelkich wyjaśnień - miło, że budzimy takie
zainteresowanie.
1. Made in France - formuły kosmetyków zostały opracowane przez
francuskie laboratorium. To samo laboratorium wyprodukowało również
masę kosmetyczną do wszystkich produktów. I zgodnie z obowiązującym
prawem są to produkty Made in France.
2. Siedziba firmy mającej wyłączność dystrybucji na cały świat (
marka Love me Green jest zarejestrowana nie tylko w Polsce ale również w
całej EU, Rosji oraz USA) dla produktów Love me Green jest w Piasecznie ,
czyli w Polsce i to w imieniu tej firmy zostały zakupione kody kreskowe.
3. Ecocert - kosmetyki Love me Green zostały opracowane oraz
wyprodukowaneprzez francuskie laboratorium posiadające certyfikację
Ecocert oraz NOP ,zgodnie ze standardami Ecocert, a nawet zaostrzyliśmy nasze kryteria,wyrzucając ze składników np. Isopropyl Palmitate , składnik dopuszczonyprzez Ecocert w kosmetykach naturalnych . Ecocert dopuszcza 5% składnikówsyntetycznych w formule produktów kosmetycznych naturalnych, wszystkienasze kosmetyki mają dużo mniejszą ilość składników syntetycznych.
4. Nigdzie na stronie internetowej nie pretendujemy , że nasze produkty
posiadają certyfikat Ecocert , podkreślamy tylko, (zgodnie z prawdą)
że nasze kosmetyki są wyprodukowane zgodnie ze standardem Ecocert
i przez laboratorium które posiada certyfikat Ecocert.
W razie jakichkolwiek pytań czy wątpliwości prosimy o kontakt
Serdecznie pozdrawiamy
Katarzyna Lerch
Zespół Love me Green”
Nie dawało mi to spokoju i zapytałam o tajemnicze laboratorium, w którym
produkowane są kosmetyki.
Tym razem dostałam taką odpowiedź:
19 czerwca 2013 17:18 "Witaj,
Zdecydowaliśmy się na bezpośredni kontakt z Tobą, gdyż wcześniej nie
zabieraliśmy głosu w tej sprawie. Jako niezarejestrowani użytkownicy
serwisu blogger nie możemy dodawać komentarzy. Chcieliśmy jeszcze raz
wytłumaczyć całą kwestie certyfikowania i jednocześnie serdecznie
poprosić o opublikowanie naszego głosu w tej dyskusji na swoim blogu - w
komentarzu lub w osobnej notce. Chcielibyśmy aby dotarł on do grona
Twoich czytelników i rozwiał również wątpliwości innych blogerek.
Jeśli chodzi o Ecocert, na naszej stronie internetowej widnieje
informacja, iż certyfikowane są nasze laboratoria. Również taką
informację podajemy wszystkim, którzy o to pytają. W dyskusji padają
zarzuty, że tylko kosmetyki mogą posiadać takowy certyfikat, jednak nie
jest to zgodne z prawdą. Już na stronie internetowej Ecocertu znaleźć
można stwierdzenie "Any entity conducting a business for which a standard
exists may ask to have its products or services certified by a
certification body, such as Ecocert." Stwierdzenie "products or services"
właściwie wyjaśnia cały problem - w naszym przypadku certyfikowane jest
laboratorium, które produkuje nasze kosmetyki. Taki certyfikat oznacza,
że nasze produkty muszą być z nim zgodne. Tak jak wspominaliśmy,
Ecocert zezwala na to, aby 5% składu naturalnych kosmetyków stanowiły
substancje wspomagające, u nas zwykle nie stanowią one więcej niż 2% .
Na naszych kosmetykach nie ma informacji, że są one certyfikowane, gdyż
byłoby to niezgodne z prawdą, skoro certyfikat posiada nasze
laboratorium. Kosmetyki produkowane są w laboratorium we Francji, jednak
rozprowadzane są przez polską firmę na cały świat i to właśnie ta
firma zamówiła kody EAN- stąd polski kod kreskowy. Nie chcemy dzielić
się informacją o tym, w którym laboratorium produkujemy nasze produkty,
gdyż bardzo dużo czasu zajęło nam znalezienie tego odpowiedniego.
Konkurencja jest duża, ze względu na to nie chcemy upubliczniać takiej
informacji.
Na tego typu pytania odpowiadamy w ten sam sposób - certyfikowane są
nasze laboratoria, i to był powód dlaczego zdecydowaliśmy się na
współpracę z tym właśnie laboratorium bo chcieliśmy aby kosmetyki
Love me Green były zgodne z wytycznymi Ecocertu. Zdajemy sobie sprawę,
że nie jesteśmy w stanie przekonać do naszego stanowiska wszystkich,
jednak mamy nadzieję, że po naszej oficjalnej wypowiedzi, choć trochę
osób przestanie mieć wątpliwości związane z naszymi produktami.
Jeszcze raz serdecznie prosimy, o umieszczenie naszego stanowiska
na swoim blogu.
Pozdrawiamy
Zespół Love Me Green.”
Moje wnioski:
Stanowisko
producenta kosmetyków Love me Green jest klarowne. Naturalne kosmetyki
wytworzone we francuskim laboratorium zgodnie ze standardami Ecocert,
rozprowadzane przez polską firmę. Taki odczytuję przekaz. Wy także?
A teraz spróbuję rozłożyć ten przekaż na
czynniki pierwsze. Zacznę od zacytowania ustawy o kosmetykach. USTAWA Z DNIA 30 MARCA 2001 R. O KOSMETYKACH
(DZ.U.2001.42.473)
„Art. 6. 1. Opakowanie
jednostkowe kosmetyku powinno być oznakowane w sposób widoczny i czytelny,
metodą uniemożliwiającą łatwe usunięcie oznakowania.
2. Oznakowanie opakowania jednostkowego
kosmetyku, z zastrzeżeniem ust. 3, umieszczone na pojemniku i opakowaniu
jednostkowym zewnętrznym powinno zawierać następujące informacje:
1) nazwę handlową kosmetyku i jego kategorię,
I jak to ma się do Love me Green?
”Nie chcemy dzielić się informacją o tym, w którym laboratorium produkujemy nasze produkty.”
Gdzie nazwa i adres producenta? Nie ważne, że firma nie chce dzielić się
informacjami na ten temat. Firma ma ustawowy obowiązek podania nazwy i adresu producenta. Czyżby firma łamała prawo? Nie sądzę. W moje ocenie producentem kosmetyków jest Evolve sp. z o.o. s.k. z siedzibą w Piasecznie.
Gdzie podziało się certyfikowane laboratorium?
Tak jak pisałam Wam produkcja kosmetyków certyfikowanych musi odbywać się w odseparowaniu od pozostałej produkcji. Nawet jeśli masę kosmetyczną wytworzono we Francji, to nie jest to kosmetyk francuski.
Posłużę się jeszcze jednym przykładem, kosmetykami marki Orientana.
Wiele z Was dobrze je zna. Na opakowaniach mamy informację: Wyprodukowano w Indiach dla Orientana. Cyfry kodu kreskowego jednego z produktów (5902596416164) wskazują kto jest jego producentem. Nikomu nie przyszło do głowy, aby napisać Made in India. Łatwo znajdziecie informację o producencie na stronie www.gepir.org . Tak samo łatwo znajdziecie informację o produktach marki Love me Green. Szkoda, że właściciel marki nie zdecydował się na umieszczenie informacji na kosmetykach o następującej treści: Wyprodukowano we Francji dla Evolve sp. z o.o. s.k.
Nie będę się odnosiła do kwestii związanych z rejestracją firm i siedzibą.
Kto chodź trochę ma do czynienia z działalnością gospodarczą to wie, że siedziba nie może być „zarejestrowana w Polsce ,ale również w całej EU, Rosji oraz USA”. A po drugie informacje takie łatwo zweryfikować. Może do tego posłużyć strona www.stat.gov.pl i REGON. Albo możecie pokusić się o www.infoveriti.pl
Różne są źródła poszukiwania wiedzy o firmach.
Podaję te najprostsze, powszechne i bezpłatne.
Ja z pewnością na razie nie sięgnę po kosmetyki Love me Green.
Poczekam, az na opakowaniach pojawi się logo Ecocert.
Nie lubię być nabijana w butelkę, a tak się czuję po otrzymaniu zacytowanych wyjaśnień. Jako klient „nie łyknę” wszystkiego, co się mi napisze. Greenwashing? Same na to pytanie musicie sobie opowiedzieć.
Całkowicie zgadzam się z tym co napisałaś. Uważam, że kosmetyki LMG są produktami polskimi. Bardzo dobrze wyjaśniłaś to na przykładzie Orientany.
OdpowiedzUsuńPrzykład nasunął mi się bardzo szybko.
Usuńnie znam się totalnie na takich sprawach, ale czuję się bogatsza o tą wiedzę, i tak nigdy bym po ich kosmetyki nie sięgnęła, ceny kosmiczne, nigdy się nie zastanawiałam nad tym co jest pisane na kosmetykach,wątpi bym znów zaczęła, ale dzięki za uświadomienie, może teraz kilka osób ( bardziej w tych kosmetykach siedzących, niż tylko ja, taki laik :P ) zobaczy jak są oszukiwani.
OdpowiedzUsuńMyślę, że jako klienci nie powinniśmy być oszukiwani. To elementarna zasada.
UsuńLove me Green- na pewno nie siegne po te kosmetyki - dziwnie podchodza do klienta - za duzo tutaj tych tajemnic:)))- co to wogole za tlumaczenie???
OdpowiedzUsuń''Nie chcemy dzielić się informacją o tym, w którym laboratorium produkujemy nasze produkty.”- nie rozumiem...
Każdy tłumaczy jak umie :) W mojej ocenie dość nieudolnie.
UsuńJa rozumiem dlaczego nie chcą podawać informacji w którym laboratorium odbywa się produkcja. I nie widzę w tym nic dziwnego.
UsuńDobrze, że przytoczyłaś przepisy prawne. Ja czasem odnoszę wrażenie, że firmy traktuję klientów jak pół- albo i ćwierćgłówków. Nie myślę tylko o komsetykach. Wszystko ma przecież swoje uwarunkowania prawne. Widzę, że pisząc tę notkę sprawdziałaś bardzo wiele wątków. Jeśli chodzi o sprawdzanie firm, ze stron które podałaś w mojej pracy korzystam bardzo często. Warto nadmienić, że dla docieliwych są także płatne raporty. Jest jeszcze Krajowy Rejest Sądowy tzw. KRS. Myślę, że Love me Green jest dość dziwną firmą.
OdpowiedzUsuńZapominamy, że stoi za nami prawo :)
UsuńBardzo ciekawą kwestię poruszyłaś. Przeczytałam notkę z wielkim zainteresowaniem. Dziękuję
OdpowiedzUsuńCzy kupujesz kosmetyki Orientany?
Pozdrawiam
Z Orientany mam mydełko (jeszcze nie używałam) i terapię kokosową dla włosów.
UsuńWłaśnie o tym mówiłam na ostatnim spotkaniu blogerek, o nadużyciach, które są wszędzie tam, gdzie chce się zrobić kasę :) Linkuję do Ciebie...
OdpowiedzUsuńEtyka w biznesie. Każdy chce kasę zarobić. Ja uważam, że wszystko to musi obdywać się uczciwie, z poszanowaniem prawa. Gdzie w tym wszystkim jestt klient? Czy wszystko ma tylko polegać na tym, aby złupić klienta?
UsuńMasz rację to Evolve sp. z o.o. s.k., a skąd to wiem?! Dostałam od nich paczkę i nadawca jest podany jako Evolve.
OdpowiedzUsuńPotwierdzam.
Usuńw KRSie pani, która napisała maila widnieje jako prezes zarządu Evolve, więc wątpię by robiła w drugiej firmie, która zajmuje się tylko LMG i to potwierdza informacje jakie macie ;) czyli Francję nam do Piaseczna przenieśli :P
UsuńMacie dziewczyny rację :)
UsuńJest to faktycznie bardzo pomieszane, nie rozumiem takich działań, nie rozumiem, co jest " złego " w tym, aby napisać że kosmetyk jest Polski? Że co Francja jest lepsza? Nie. bo cenę można ustawić wyższą...
OdpowiedzUsuńStrasznie pokombinowane, ale przecież jak kosmetyki są dobre, to będą je kupować, a przez takie sytuacje firmy same kompromitują się i wywołują reakcję zupełnie inną od oczekiwanej... Nie mam ochoty na te kosmetyki.
Przypuszczam, że za kosmetyk francuski łatwiej zapłacić wyższą cenę niż za rodzimy.
UsuńTeż nie rozumiem dlaczego tak ściemniają, kosmetyki są niezłe, obroniłyby się same, bez takiego 'marketingu' :]
UsuńNie masz racji. Kosmetyki same się nie obronią. Kosmetyki niektóre, a raczej ich producenci sa mocno przekonani, że właśnie "francuskie" lepsze i głupi naród polski chętniej to kupi. Że to taki powiem zachodu, luksusu. Bo polskie czy innej produkcji to byle co. Więc to francuskie (choć przecież nie mamy pewności czy w ogóle jakiekolwiek francuskie laboratorium istnieje, bo można na stronie napisać co się chce) laboratorium słuzy ugruntowaniu "lepszości" marki.
UsuńWłaśnie, niedawno też zobaczyłam tę nową markę i również byłam pełna wątpliwości... Chyba mnie przekonałaś, by jeszcze trochę się wstrzymać co do ich używania, bo faktycznie niejasne do końca jest pochodzenie produktów...
OdpowiedzUsuńdzięki i pozdrawiam
http://kosmetycznawyspa.blogspot.co.uk/
Mnie też nowa marka bardzo kusiła :)
UsuńBardzo Ci dziękuję za ten post. Do tej pory nie zdawałam sobie nawet z tego sprawy. A bardzo chętnie ostatnio sięgam po kosmetyki naturalne. Przeczytałam Twoje poprzednie posty na ten temat. Jaka ja naiwna byłam myśląc, że jak pisze "Made in France" (Francja to jeszcze tak wyniośle dla mnie brzmi) to kosmetyk został wyprodukowany we Francji od A do Z... Hmmm muszę się jeszcze wiele nauczyć...
OdpowiedzUsuńKażdy z nas musi jeszcze dużo wiedzy posiąść i dośwaidczenia, aby nie dawać się oszukać.
UsuńWielkie dzięki za ten post, kawał dobrej roboty!!! Oby więcej takich informacji uświadamiających konsumentów!!!
OdpowiedzUsuńTeraz żałuję mojego zamówienia. Zwłaszcza, że kosmetyki tanie nie są. Bardzo się cieszę, że tu trafiłam :-*
OdpowiedzUsuńNie żałuj. DZiewczyny piszą, że te kosmetyki dobrze działają.
UsuńJa przyznam, że:
Usuń- po szamponie włosy mi wypadały na potęgę. Tak nie wypadały mi po żadnym szuwaksie. Miałam bardzo duży problem, bo myjąc głowę w wannie widziałam garście, a na szczotce przy czesaniu to dosłownie robiło się ciemno. Płakać mi się chciało. Kupiłam radicala. Pomogło. Teraz kupiłam w aptece jakąś nowość z olejkiem arganowym, jakieś pojedyncze wypadają, ale już się uspokoiło. Jeśli ktoś powie, że to kwestia wiosny to się uśmieję. jadłam dużo warzyw, owoców, brak stresów itp.
- scrub do ciała - jedna wielka ściema. Rozwarstwiło się bardzo szybko. Wielkie pudło utrudnia nakładanie. Nie do końca wiem jak mam brać, bo mając wilgotną rękę wlewam do pudła wodę. No nic. Zapach fajny, ale już jak się umyje to zapachu nie ma. Po gdzieś dwóch myciach mam w pudle tak naprawdę olej plus cukier. Cukier, który jak dla mnie nie jest miły dla ciała i olej, z którym nie wiem co zrobić.
- kremy co twarzy - dla mnie takie jogurtowate. Nie lubię tej konsystencji. I to może dlatego.
- tonik do twarzy ma dla mnie jakiś taki zgniły zapach
- pianka do twarzy - ma fajny zapach, fajnie się ją stosuje. Zapach jednak szybko znika. Właściwie jedyny produkt, który mi sie podoba.
- słynny krem karite exotique - stosowałam, niby miał być taki super. Początkowo nawilżał. Po czym okazało się, że koszmarnie wysuszył mi skórę. Znów problem. Nie wiem na czym to polega.
- krem zielona herbata - nie wiem czy wyszczupla. Nie ma na ten temat nic na stronie producenta, żadnych doniesień, choć to sugerują. Gdy się tym smaruje mam wrażenie, że wszyscy na ulicy będą się za mną oglądać, zapach jest za intensywny. Jak dla mnie paskudnie chemiczny. Przestałam stosować.
To tyle.
O toniku juz czytałam u Anki Bukiel, że nie jest zbyt ciekawy. Krem exotic niby z masłem shea - a okazuje się, że go nie ma składzie - pisała o tym Sandra. Czasami sobie myślę, że jak jest taka duża akcja promocyjna ciężko się przebić głosom mniej zadowolonym. A co do wypadających włosów dobrze wzmacnia Provida Lotion pokrzywowy. Ma w składzie alkohol ( to info dla tych co alkoholu unikają w kosmetykach). Dla mnie to jeden z hitów - koniecznie musże o nim napisać.
UsuńPrawdziwy detektyw z Ciebie :) Gratuluję!
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że te pewne kwestie mnie też zastanawiały. Nie dociekałam jednak, obecnie nie mam siły i zgodziłam się na współpracę. Z wszystkich kosmetyków odpowiada mi tylko balsam do ciała. Cóż, recenzje będą więc takie sobie. W dodatku muszę jeszcze przeanalizować składy - podobno te na stronie różnią się od tych na opakowaniach. Nie jestem tego jednak pewna, bo nie sprawdzałam. Byłby to niezły skandal.
Super, że masz rękę na pulsie, jeszcze raz gratuluję i dziękuję :)
Jestem tylko skromnym uczniem detektywa:) Jeśli chodzi o składy to pisała o tym Sandra z bloga Natura i Uroda. Zaczęłam się wtedy przyglądać marce.
UsuńBardzo ciekawy artykuł, gratuluję dociekliwości i zdrowego osądu.
OdpowiedzUsuńJa sama często napotykam na opór, bo producenci nie chcą udzielać mi odpowiedzi, czy ich kosmetyki są produkowane w Polsce czy za granicą, czy są polskimi producentami z polski kapitałem, czy firmami produkującymi w Polsce z kapitałem zagranicznym. Nie wiem, w czym problem? Czy tak trudno udzielać jasnych i klarownych informacji na opakowaniach lub stronach internetowych? Wydaje mi się, że jak ktoś coś ukrywa, to znaczy, że jest nieszczery wobec konsumenta i trzeba wtedy z rezerwą odchodzić do takich kosmetyków.
Mnie także marzą się czasy przede wszystkim szacunku do konsumenta :)
UsuńWygląda jakby z lekka kręcili, ale z tymi kodami to jest tak, że kod zaczynający się od 590 wcale nie musi oznaczać, że produkt został wyprodukowany w Polsce. Może oznaczać, że produkt został tylko zapakowany w Polsce, a zawartość wyprodukowana została w innym kraju. Jednak w takiej sytuacji na opakowaniu znajdziemy informację "Made in...". Co znaczy, że możemy mieć kod 590..... i info: "wyprodukowane w Polsce" czyli de facto jest to produkt rodzimy bądź może być kod 590... i "Made in India" co oznacza, iż został tam wyprodukowany, a polski dystrybutor go sobie w Polsce zapakował i nadał kod kraju. Mówiła o tym Bosacka w swoim programie i przestrzegała przed tym, żeby się nie dać nabrać, bo często mamy kod naszego kraju, a produkt pochodzi gdzieś z daleka.
OdpowiedzUsuńSytuację, o której piszesz mamy w przypadku Orientany. Tam na opakowaniu jasno jednak jest napisene: wyprodukowano w Indiach dla Orientany.
UsuńJa też dziękuję za artykuł:) i ta Orientana też mnie zaskoczyła:)
UsuńCo za dociekliwość ;)
OdpowiedzUsuńJa dostałam kilka kosmetyków do testów, mają fajne składy, nie podrażniły mojej skóry, więc nie interesuje mnie gdzie są tak naprawdę produkowane ;)
Można się interesować tymi sprawami, o których napisałam badź nie. To zawsze kwestia wyboru.
UsuńSłonecznik, to durne podejście. Jeśli firma pisze, że jest proekologiczna, chwali się opakowaniami, że tak im zależy i właścicielka pitoli 3 po 3 o ekologii no to sorki, proszę Cię. Ale nie możemy przejść obok tego e tan sposób, że nie jest to nam obojętne. Bo może te kosmetyki tak naprawdę produkowane są z jakichś ziółek zbieranych przez nieletnie dzieci w krajach tropikalnych i cała ta piękna ekologiczna otoczka to o kant dupy potłuc?
UsuńNie możesz patrzeć tylko na czubeczek własnego noska i byc taką egoistką.
Dociekliwa Besta z Ciebie!
OdpowiedzUsuńMam kosmetyki LMG ze współpracy. Część się sprawdziła, część nie do końca, ogólnie kosmetyki OK, ale za drogie.
Nie do końca wiem jak to jest z Made in..., kodami kreskowymi i podaniem producenta.
Moją uwagę zwróciło np. to, że dużo rzeczy w Biedronce jest opisane Wyprodukowane w UE dla Jeronimo Martins... ale nie wiem co wtedy jest na kodach.
W przypadku LMG wydaje się, że stosują drobne sztuczki, zabiegi, na które pozwalają im luki w przepisach.
Prawo dopuszcza "wyprodukowano w UE".
UsuńŚwietna notka. Super, że piszesz o takich ważnych sprawach i ciesze się, że tu trafiłam. Niestety, na wiarygodność koncernów nie ma co liczyć, pozostają takie dobre dusze jak Ty, które pokażą, jak sobie poradzić z takimi kwiatkami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Bogna
Nie lubie jako klient być oszukiwana i tyle. A jak mam jeszcze sporo zapłacić, to lubię wiedzieć za co.
UsuńŁucjo, ja rozumiem tłumaczenie firmy Love Me Green czy Evolve czy też jak tam się oni nazywają. Jak dla mnie już dziwne, że nie maja jednolitej nazwy, no ale pal sześć.
OdpowiedzUsuńZ tym certyfikatem dziwna sprawa. Ja też mogę powiedzieć, że mam różowego słonia, ale nie masz jak tego sprawdzić. Tu to samo. Oni mówią to samo. Produkujemy kosmetyki w labie, ale nie możemy podać nazwy tego labu, bo konkurencja. A może ten lab nie ma nic i wcale nie jest we Francji tylko w Koziej Wólce i cała ta Kostaryka, o której gada właścicielka w wywiadzie dla Glossybox jest wyssanym z palca luksusem, by nam się oczy poświeciły?
Ja odnoszę wrażenie, że można wszystko napisać a klient musi przyjąć to za dobrą monetę.
UsuńA muszą mieć jednolitą nazwę? Założyli firmę, zrobili markę LMG a za dwa miesiące mogą sobie zrobić inną i pod jej szyldem buty sprzedawać. Normalna sytuacja. Bardzo dużo firm tak robi.
UsuńCosmetics Freak! Jak ładnie trafiłaś w sedno. Zobacz, jakie to proste. Dziś mamy firmę Evolve. Sprzedają kosmetyki pod nazwą Love Me Green. To praktycznie niewiele kosztuje. Bo co kosztuje sklep internetowy? Ot, dobry grafik potrafi takie cos nawet i za 2.000 zł zrobić. Ile tego mają nie wie nikt. Może parę setek produktów a może parę dziesiątek i za chwilkę pani Ziuta oklei butelki naklejeczkami.
UsuńNie pójdzie? Trudno.
Założy się inną firmę. I dzisiejszy szampon wizualizujący będzie szamponem odbudowującym i będzie wciskany ten sam kit. Może wybiorą inny pomysł, skoro nie wyszło tutaj z blogerkami. Nie wiem.
Podoba Ci się to? Piszesz z takim spokojem. Ja czuje się robiona w wała.
Ja przede wszystkim nie wychodzę z założenia, że firma chce mnie na 'dzień dobry' oszukać ile wlezie, nie zastanawiam się też nad tym co będzie się działo za miesiąc czy rok.
UsuńFakt jest taki że mają firmę pod inną nazwą i markę LMG. I mogą takich mieć jeszcze kilka. Wiele firm tak robi. I na ten moment nie czuję żeby mnie ktoś robił w wała. A co będzie później to się okaże.
Myślę, że szanująca się firma zawsze powinna być rozpoznawalna. Dzisiaj i za lat 30. Qradomowa ma rację. Nikt nie mówi, że marka i jej producent muszą mieć te same nazwy. Jeśli chodzi o Evolve mam zupełnie inne skojarzenia. Nie chciałąbym być ofiarą przeklejanych etykiet. Popatrzcie na inne marki - Logona, Lavera czy polskie Laboratorium Ava czy Floslek. Rozpoznawalne. I wątpię, aby z dnia na dzień zniknęły z rynku. Czytając olbrzymią ilość recenzji kosmetykó Love me Green. Widzę, że była to dobrze zaplanowana akcja marketingowa. Blogerki wypromowały markę. Takie mam zdanie. A czy do tego padły ofiarami greenwashingu ? KAżdy sam musi to osądzić.
UsuńPrzepraszam,że to napisze, ale jako Qra chyba mi wypada ;) Blogerki wydawały mi się całkowicie bezkrytycznie z wielką radością i wrzaskiem przyjmować to, że coś dostały.
UsuńTakie ot, przekupywanie.
Bo coś dostały. Czytałam na wielu blogach opinie, to tylko były w komentarzach informacje "gratulacje" i właściwie nic więcej. Czego? Że firma robi darmową reklamę? Że kogoś przekupiła? Przecież większość firm ma jak najgorsze zdanie o blogerkach. Sądzą, że blogerki biorą produkty, a następnie wymuszają pieniądze za pozytywne recenzje i że po prostu są reklamowymi hienami. Takie to własnie są opinie o nas. A wy tańczycie jak zagrają i piszczycie jak grupies.
POzdrawiam ciepło. Przypomina mi się tylko "Dzień świra" i te qry siedzące w pociągu :) Dzięki Łucja, że nie gdaczesz jak wszystkie.
Powinnaś przytaczając ustawę zacytować jeszcze fragment definiujący producenta w jej rozumieniu (ustawy). Jest on trochę inny niż zwyczajowe rozumienie tego słowa, kojarzące się z fizycznym wytworzeniem.
OdpowiedzUsuń"Producent" oznacza "przedsiębiorcę, który wytwarza i wprowadza kosmetyk do obrotu albo który wprowadza kosmetyk do obrotu, a także jego przedstawiciela oraz każdą osobę, która występuje jako wytwórca, umieszczając na produkcie lub dołączając do niego swoją firmę, znak towarowy lub inne odróżniające oznaczenie; za producenta uważa się także importera,"
Np. w rozumieniu ustawy, każdy dystrybutor produktów importowanych jest producentem, a przeważnie tylko umieszcza na produktach naklejkę z przetłumaczoną na język polski nazwą kosmetyku i swoją nazwą :)
Nie potraktowałam ustawy o kosmetykach wyrywkowo, ani aktów wykonawczych do niej. Dobrze, że poruszasz sprawę "producenta". W tym konkretnym przypadku oczekiwałam informacji kto kosmetyki wytwarza (ponoć jakieś laboratorium francuskie) i kto wprowadza do obrotu (wiem, że Evolve sp. z o.o. sk). Z tego wynika także odpowiedzialność za produkt. Wiadomo, że jeśli jakiś kosmetyk np. francuski do obrotu wprowadzi polska firma i mi go sprzeda, to w przypadku reklamacji będę zwracała się do polskij firmy będącej importerem. Warto także prztoczyć definicję "wprowdzenie do obrotu".
UsuńDziękuję Ci kochana za pomoc i za baner :))
OdpowiedzUsuńProszę bardzo ;)
UsuńDzięki :)
OdpowiedzUsuńSporo firm polskich, zwłaszcza na początku naszego bycia w UE stosowało ten myk z "wyprodukowano w UE".
OdpowiedzUsuńCzy naprawdę jesteśmy aż tak głupi i dajemy się tak łatwo nabrać?????
Dajemy się nabierać, niestety. Jeśłi chodzi o naszą konsumencką świadomośc musimy dużo się jeszcze nauczyć.
UsuńBardzo ciekawy post, przeczytałam "z zapartym tchem". Nie wiem czemu producent decyduje się na takie dziwne praktyki, jeśli chcą używać hasła Ecocert to niech się ono znajdzie na kosmetykach, jakieś pokątne laboratoria mnie nie przekonują ;)
OdpowiedzUsuńTrudno odpowiedzieć dlaczego producent tak się zachowuje.
Usuńpodziwiam zapal w sprawe
OdpowiedzUsuńSprawa mnie wciągnęła :)
UsuńNie jestem aż tak obeznana w takich kwestiach ale ja również nie jestem w 100% przekonana do tej marki. Niby wszystko ok ale nie do końca wszystko ze sobą się łączy....
OdpowiedzUsuńMnie raczej nic do marki nie przekona. No chyba, że będą mieli Ecocert. Raczej w to wątpię. Nie wróżę marce jakieś szczególnego sukcesu na rynku.
UsuńA dziś na FB pojawił się wpis jakiejś pani, że nie dostała od nich wynagrodzenia. To dopiero numer.
OdpowiedzUsuńAle z Ciebie detektyw. Świetnie to wszystko wyjaśniłaś! Szacun!
OdpowiedzUsuńPomyślałam dokładnie to samo co koleżanka wyżej - niezły z Ciebie śledczy ;)
OdpowiedzUsuńA co do samej marki, to dzięki wielkie za "uświadomienie" w tej kwestii. Mam kilka próbek ich kosmetyków, które są bardzo dobre, lecz żeby wydać taką kasę na kremik do rąk, poczekam - może sprawa się wyjaśni :)
Bardzo ciekawy post, dużo przydatnych informacji dla kogoś kto się nie zna - tak jak ja. Dość intrygująca sprawa ;)
OdpowiedzUsuń