Moja praca zmusza mnie do wyjątkowego dbania o skórę rąk.
Czasami jest lepiej, czasami gorzej. Wszystko zależy od tego jak długo na
dłoniach muszę mieć rękawiczki lateksowe lub nitrylowe. Kremów do rąk zużywam
bardzo dużo. Zmieniam je często. Moja skóra szybko przyzwyczaja się do
kosmetyku i wtedy odnoszę wrażenie, że działanie jest słabsze. Z reguły po krem
do rąk, który mi odpowiada sięgam ponownie po dwóch-trzech miesiącach przerwy.
Wtedy kiedy dłonie mam bardziej zniszczone sięgam po „mocne”
kremy. Jednym z takich moich silnych „naprawiaczy” skóry dłoni jest Balsam do
rąk zniszczonych – Szybka Regeneracja z Pachnącej Krainy.
Na stronie Pachnącej Krainy (klik) przeczytacie o
właściwościach tego balsamu.
Moja opinia:
Formuła tego balsamu oparta jest na bazie masła z mango.
Masło z mango otrzymuje się z pestek owoców Mangifera Indica.
Ma żółtawy odcień, półtwardą konsystencję, jest bez zapachu. Zawiera witaminę
B, C, E, karoteny, antyoksydanty (mangiferyna, gallotanina) oraz kwasy
tłuszczowe (stearynowy, oleinowy, palmitynowy i linolowy). Zawiera również,
substancje zbliżone budową do filtrów anty-UV, które pełnią funkcję naturalnego
filtra przeciwsłonecznego.
Na stronie sprzedawcy nie znajdziemy składu tego balsamu.
Zapytałam więc o niego. Otrzymałam odpowiedź, że w składzie znajduje się
jeszcze olej babassu oraz dla zapachu olejek perfumowany pierwiosnkowy. I to
wszystkie składniki.
Babassu to egzotyczna palma Atalia, dziko rosnąca lub
uprawiana w Afryce i w Brazylii. Olej tłoczony z nasion zawiera kwasy
tłuszczowe (oleinowy ,mirystynowy, laurynowy, palmitynowy, stearynowy,
linolowy). Kwasy tłuszczowe stanowią 70% składu babassu.
Babassu pobudza skórę do odnowy i produkcji komórek,
ponieważ dostarcza jej fitosteroli. Dzięki dużej zawartości witaminy E działa
jak silny zastrzyk anti aging dla skóry. Olej dzięki swojej delikatnej
konsystencji szybko się rozprowadza, błyskawicznie wchłania. Zmiękcza skórę,
czyni ją delikatną i zabezpiecza przed działaniem niekorzystnych czynników
zewnętrznych.
Balsam zamknięto w małym (60 ml) plastikowym farmaceutycznym
pudełku z pokrywką i pierścieniem zabezpieczającym.
Mamy więc pewność, że nikt
przed nami nie zaglądał do kosmetyku. Etykieta na opakowaniu zawiera tylko
nazwę produktu. Wielka szkoda, że nie mamy informacji o składzie, terminie
przydatności oraz producencie.
A sam balsam? Dla mnie to koło ratunkowe. Białe mazidło dobrze
się wchłania, pozostawia na skórze delikatnie wyczuwalny film, ale nie czyniąc
jej tłustej. Doskonale nawilża, regeneruje naskórek. Leczy spękania i drobne
ranki. Pachnie kwiatowo, delikatnie. Niezbyt grubą warstwę balsamu nakładam na
noc, masuję dłonie kilka minut do wchłonięcia. Już rano dłonie wyglądają
lepiej. Z reguły po kilku dniach kiedy następuje poprawa odstawiam ten balsam i
używam lekkich kremów. A jak znowu jest gorzej wracam do niego. Bardzo lubię
kosmetyki, które w swoim składzie nie mają wody. Moja skóra takich potrzebuje.
Balsam jest wydajny. Mam za sobą cztery regeneracyjne cykle i nadal połowę
balsamu w pudełku.
Uważam, że do dobry kosmetyk dla zniszczonych, spracowanych
dłoni. Byłoby rewelacyjnie gdyby dystrybutor oprócz bogatych informacji na
stronie internetowej zamieścił także
informacje o składzie na etykiecie. Lubicie
kosmetyki o prostym, nieskomplikowanym składzie?
Ja również lubię kosmetyki o prostym składzie. Uważam, że na opakowaniu powinien być umieszczony całkowity skład kosmetyku, przecież klient ma prawo wiedzieć co kupuje.
OdpowiedzUsuńWłaśnie klient ma prawo ... Szkoda, że Pachnąca Kraina nie pomyślała o nawet skromnej etykiecie. Sam balsam jest bardzo dobry.
UsuńZaciekawiłaś mnie nim.
OdpowiedzUsuńByć może producent zmodyfikuje wkrótce etykietę i ujawni skład kosmetyku na niej ;)
Polecam jeśli masz problemy ze skórą dłoni. Mam taką cichą nadzieję :)
UsuńU mnie numerem jeden jest balsam truskawkowy z Balei, jednak nie mam żadnych problemów z dłońmi ;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę bezproblemowych dłoni :)
UsuńZnam oba masła ale stosowałam oddzielnie i saute :)
OdpowiedzUsuńBrak składu i terminu to według mnie duże utrudnienie, niepotrzebnie rzucają klientom pod nogi takie przeszkody ;)
Nibi mały frobiazg a bardzo ważny :)
Usuńlubię tak bogate kosmetyki, bo mam z natury suchą skórę.
OdpowiedzUsuńZ pewnością bys go polubiła :)
UsuńOooo, bardzo ciekawy kosmetyk. Nigdy nie odwiedzałam pachnącej krainy :)
OdpowiedzUsuńCiekawe kosmetyki można tam znaleźć :)
UsuńWłaśnie takie kosmetyki o prostym, krótkim składzie lubię najbardziej. A ten wydaje mi się idealny dla mnie na jesień i zimę. Nidgy nic nie miałam z Pachnącej Krainy, więc może go wypróbuję. :)
OdpowiedzUsuńWart wypróbowania :)
UsuńMa świetną konsystencję, chętnie go wypróbuję na zimę, Pachnącą Krainę odkryłam niedawno, mają same perełki w swojej ofercie, ich maska kadzidłowa skradła moje... włosy :)
OdpowiedzUsuńWiesz, że też myślałam o tej masce:)
UsuńSzukam bezskutecznie kremu do rąk bez gliceryny ale dostępnego w drogerii/aptece? Może mogłabyś coś polecić? Zauważyłam że po kremach tego typu schodzi mi skóra z rąk, więc to chyba jakieś uczulenie...
OdpowiedzUsuńNa blogu przeczytasz receznje kilku ciekawych kremów. Myślę, że byłby dobry krem Martiny Gebhardt, pisałam o nim.
UsuńWitaj Łucjo po przerwie, nie ukrywam, że tęskniłam...
OdpowiedzUsuńCzuję się, jakby mnie 100 lat u Ciebie nie było;)
A jeśli o balsam chodzi, co raz bardziej zaczynam doceniać krótkie i ładne składy, ale faktycznie nie lubię, gdy nie ma go na opakowaniu kosmetyku... Jednak to jedna z istotniejszych informacji i nie wiem, czy bym się skusiła na produkt nie widząc składu..
Nie mniej, w tym wypadku, po Twojej recenzji chętnie bym się skusiła:)
:*
Witaj Pati, mam nadzieję, że wypoczęłaś. Krótkie składy mają zalety. Ja zaryzykowałam. po informacji od firmy. Tak naprawdę szkoda, że nie piszą na opakowaniach.
Usuńpierwszy raz widzę taki wynalazek ;) nigdy nie mam odwagi skusić się na kosmetyki firmy, którą ledwo znam... z pewnością produkt na zniszczone łapki mojej mamy :)
OdpowiedzUsuńMoże Mama jest odważniejsza?
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń