Wspominałam Wam już, że moim tegorocznym odkryciem są kosmetyki marki Luvos Heilerde. Można kupić je w kilku sklepach internetowych. Stacjonarnie nie spotkałam tych kosmetyków w żadnej aptece czy sklepie z naturalnymi kosmetykami.
Od kilku dni stosuję tonik tej marki, szampon do włosów oraz odżywkę. Moim hitem jest krem do mycia twarzy. Z maseczkami także się zaprzyjaźniłam. Dzisiaj chciałam napisać Wam o maseczce, która nie jest dostępna w naszym kraju. Luvos Heilerde Gesichstmaske przywędrowała do mnie zza Odry.
Bardzo przeciętnie radzę sobie z niemieckim. Według mnie producent tak pisze o maseczce:
„Naturalne, lecznicze właściwości glinki Luvos sprawiają, że maseczka zmniejsza pory, reguluje wydzielanie sebum, oczyszcza skórę z zanieczyszczeń. Glinka aktywizuje metabolizm komórkowy skóry poprzez dostarczenie jej cennych minerałów i pierwiastków śladowych. Olej jojoba zapewnia przyjemne nawilżenie i zachowuje naturalną równowagę hydrolipidową skóry.”
Skład: Loess, Aqua, Simmondsia Chinensis (Jojob) Seed Oil, PPG-2 Methyl Ether, Ethylparaben, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3 Diol, Cetrimonium Bromide.
Moja opinia:
Saszetka zawiera 15 ml przygotowanej maseczki. Taka ilość wystarcza na dwie aplikacje. Glinka ma postać brunatnej mazi, bez jakiegoś szczególnego zapachu. Dobrze się rozprowadza. Na skórze, jak każda glinka, po kilku minutach zaczyna wysychać. Producent zaleca, aby glinkę trzymać 10-15 minut. Tak też zrobiłam. Po zmyciu skóra jest gładka i jedwabista.
Działanie tej maseczki oceniam jako dobre, ale to nie wszystko. Maseczka ta w przeciwieństwie do pozostałych kosmetyków Luvos, które już używałam nie posiada certyfikatu BDIH. Skład niestety nie jest idealny. Konserwantem w tej maseczce jest pochodna formaldehydu. Staram się używać kosmetyków, w których nie ma chemicznych konserwantów. Ta maseczka już więcej się u mnie nie pojawi. Wolałabym samą glinkę Luvos. Dodałabym odrobinę oleju jojoba i miałabym taką maseczkę.
Zwracacie uwagę na konserwanty w kosmetykach? Czytacie składy kosmetyków przed zakupem?
Nie spotkałam się jeszcze z tymi kosmetykami, są dla mnie zupełną nowością :)
OdpowiedzUsuńWarto po nie sięgnąć, no może poza tą maseczką.
Usuńlubię glinki, ale tej akurat nie znam:)
OdpowiedzUsuńWarto poznać ziemię Luvos :)
UsuńTrochę dziwne, że cała linia jest w porządku, a do tej jednej wsadzili syf. Łatwo się naciąć, bo jak np. raz się nauczyłam ze olejki i kremy Alterry są ok, to później już nie zawracam sobie specjalnie głowy całym składem, a to tak jakby do jednego produktu Alterry władowali jakieś chemikalia :/
OdpowiedzUsuńTeż tego nie rozumiem. Zwłaszcza, że Luvos to także preparaty do stosowania wewnętrznego. Trzeba czytać składy.
UsuńPS. w nagłówku w słowie "kontemplacji" masz literówkę ;)
OdpowiedzUsuńKosmetyki tej marki znam tylko z Twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńJeszcze kilka dziewczyn z blogosfery je polubiło :)
Usuńmaseczki z glinką używam tylko te "czyste naturalne" w wersji proszkowej
OdpowiedzUsuńChciałabym ziemię Luvos taką zdobyć. Wiem, że jest w niemieckich aptekach.
UsuńNie miałam do czynienia jeszcze z tą marką - znam ją w sumie tylko z Twojego bloga ;)
OdpowiedzUsuńNIe tylko ja jestem fanka Luvosa. Jeszcze kilka dziewczyn polubiło te kosmetyki.
Usuńja się nie znam na tej chemii i w sumie nie zwracam na to uwagi...
OdpowiedzUsuńJA na chemi także sie nie znam, ale czytam składy. Ten produkt dostałam w prezencie. Sama raczej bym go nie wybrała.
UsuńMmm śliczny kolorek_ czekoladowy
OdpowiedzUsuńUwielbiam maseczki Luvos. Szkoda, że skład tej nie jest idealny.
OdpowiedzUsuńNiestety ;( Ale są trzy w saszetkach i te sypkie. Jest więc w czym wybierać.
UsuńLuvos ma naprawdę bardzoo dobre kosmetyki :))
OdpowiedzUsuń