Maseczkowa akcja trwa u mnie w najlepsze. Stosowane przeze mnie maseczki powtarzają się. Czasem jednak sięgam po zupełne dla mnie nowości. Taką nowością są dla mnie maseczki oparte na ajurwedyjskich ziołach marki Hesh.
Pierwszą moją ajurwedyjską maseczką jest Ubtan.
O maseczce przeczytamy:
„Ubtan jest to stara ajurwedyjska mikstura upiększająca stosowana od wieków jako puder do kąpieli dla uzyskania promiennej i zdrowej skóry. Była ona zwana królewskim peelingiem kąpielowym. Jest to najlepszy i najbardziej naturalny zamiennik mydła. Posiada naturalne właściwości myjące i upiększające, nadaje skórze czarujący blask oraz nawilżenie. Ponad to maseczka Ubtan ma działanie chłodzące i peelingujące. Jest wyśmienita dla skóry trądzikowej i z zaskórnikami.
Zalety produktu:
ü nadaje się jako środek myjący dla osób w każdym wieku,
ü może być stosowany jako naturalny zamiennik mydła,
ü nadaje skórze promienny wygląd,
ü działa peelingująco i oczyszczająco,
ü działa nawilżająco,
ü działa chłodząco.
Sposób użycia: Odmierzyć odpowiednią ilość maski w zależności od zastosowania i rozrobić z niewielką ilością wody różanej lub zwykłej wody do uzyskania konsystencji pasty. Nałożyć na skórę twarzy lub ciała pozostawiając przez 10-15 min, następnie dokładnie spłukać wodą. Podczas zmywania maseczki można wykonywać delikatny masaż skóry okrężnymi ruchami, co zapewni dodatkowy efekt peelingujący. Przy zastosowaniu maseczki jako środek myjący wystarczy nanieść na ciało cienką warstwę rozrobionej pasty, a po 5-10 minutach zanurzyć się w kąpieli lub spłukać pod prysznicem.
Składniki: Nagarmotha (Cyperus Rotundus), Rose Petal Powder (Rose Alba), Sandalwood Powder (Santalum Album), Kachura (Curcuma Zedoria), Bawchi (Psorolea Corylifolia), Anantmul (Hemidesmus Indicus), Amba Haldi (Curcuma Amada), Wala (Andropogan Muircatus), Manjishta (Rubia Cordifolia), Orange Peel Powder (Citrus Aurantium), Multani Mati (Fuller's Earth), Perfume.
Ostrzeżenie dla alergików: Maseczka Ubtan jest produktem naturalnym i może powodować uczulenia lub podrażnienia skóry u osób wrażliwych na któryś ze składników.”
Moja ocena:
Jak już wspomniałam nigdy nie stosowałam maseczek opartych na ajurwedyjskich ziołach. Zupełnie nie znam roślin, z których została skomponowana. Rozszyfrowanie składu jest więc dla mnie bardzo trudne. Z 11 roślinnych składników znam tylko płatki róż, skórkę pomarańczową i proszek z drewna sandałowego. Pozostałe składniki brzmią dla mnie wyjątkowo tajemniczo. Nawet nie będę próbowała ich zidentyfikować. Maseczka ma postać bardzo drobnego proszku zapakowanego w celofanową torebkę. Proszek jest bardzo drobny. Nie ustępuje glinkom. Ziołowy proszek pachnie bardzo intensywnie. Przypuszczam, że w ziołowo-drzewnym aromacie dominuje zapach drewna sandałowego. Nigdy nie miałam prawdziwych trociczek ,agrabati, opartych na pyle drewna sandałowego i tymże olejku. Tak jednak wyobrażam sobie ich woń.
Do jednokrotnego użycia biorę trzy łyżeczki proszku. Dodaję wody, aby powstała pasta. Odstawiam proszek z wodą, aby dobrze się połączyły na 30 minut. Po tym czasie pasta będzie jednorodna. Nie trzeba tak robić, można zaraz po dodaniu wody użyć maseczki. Ja jednak twierdzę, że jest lepsza jak trochę postoi.
Potem nakładam ją na twarz, szyję, dekolt i ramiona. Przecież to królewski peeling i dlatego stosuję go dość rozrzutnie. Brunatną maź trzymam na sobie około 10 minut. Podczas zmywania wykonuję delikatny masaż. Maseczka ta działa delikatnie peelingująco i oczyszczająco. Dla mojej mieszanej cery jest doskonała. Dobrze oczyszcza, nie wysusza skóry. Po zmyciu maseczki nie odczuwam żadnego ściągania. Maseczka ta przeznaczona jest dla kobiet i mężczyzn. Od mężczyzny usłyszałam opinię, że lekko piecze. Po zmyciu jednak nie było żadnego zaczerwienienia. Ogólnie przez mężczyznę maseczka została oceniona pozytywnie, mimo pewnych uwag do zapachu.
Do jednokrotnego użycia biorę trzy łyżeczki proszku. Dodaję wody, aby powstała pasta. Odstawiam proszek z wodą, aby dobrze się połączyły na 30 minut. Po tym czasie pasta będzie jednorodna. Nie trzeba tak robić, można zaraz po dodaniu wody użyć maseczki. Ja jednak twierdzę, że jest lepsza jak trochę postoi.
Potem nakładam ją na twarz, szyję, dekolt i ramiona. Przecież to królewski peeling i dlatego stosuję go dość rozrzutnie. Brunatną maź trzymam na sobie około 10 minut. Podczas zmywania wykonuję delikatny masaż. Maseczka ta działa delikatnie peelingująco i oczyszczająco. Dla mojej mieszanej cery jest doskonała. Dobrze oczyszcza, nie wysusza skóry. Po zmyciu maseczki nie odczuwam żadnego ściągania. Maseczka ta przeznaczona jest dla kobiet i mężczyzn. Od mężczyzny usłyszałam opinię, że lekko piecze. Po zmyciu jednak nie było żadnego zaczerwienienia. Ogólnie przez mężczyznę maseczka została oceniona pozytywnie, mimo pewnych uwag do zapachu.
Z pewnością jeszcze sięgnę po maseczki marki Hesh. Zużyłam dopiero połowę opakowania. Wypatrzyłam już sobie kolejną maseczkę Hesh, z płatków róż.
Znacie ajurwedyjskie maseczki? Czy Wasi mężczyźni także stosują maseczki? Może zaczniecie wspólne maseczkowanie od tej, na której napisano, że jest dla kobiet i mężczyzn?
wygląda bardzo fajnie, efekty też niezłe :)
OdpowiedzUsuńTo prawda. Można tym proszkiem zastąpić mydło. Jest delikana i można ją stosować codziennie.
Usuńnie wygląda zbyt przyjemnie, ale to sama natura, więc sama z chęcią bym ją wypróbowała ;)
OdpowiedzUsuńJa to nie mam zastrzerzeń do wyglądu. Ot brunatny drobniuteńki proszek :)
UsuńNigdy nie słyszałam o takim proszku i skład faktycznie brzmi...kosmicznie :) Ale zapowiada się fajnie. A gdzie kupiłaś?
OdpowiedzUsuńDla mnie maseczki Hesh to także wielka nowość. Postaram się z czasem rozszyfrować skład. Kupiłam na www.skarbiec-natury.pl za 17,90 zł (100 g).
UsuńCiekawa maseczka, nigdy takiej nie próbowałam.
OdpowiedzUsuńMój TŻ nawet lubi maseczki i to nawet nie muszę go do nich zmuszać :) Dzięki temu jest mi mniej niezręcznie paradować po mieszkaniu z maseczką na twarzy, bo oboje to robimy :P
No właśnie, ja też paraduję z maskami na twarzy po mieszkaniu bezproblemowo :) Nikt z przerażenia nie ucieka.
UsuńMoja siostra miała tą maseczkę, ale nie wiem, czy była z niej zadowolona. Mój mąż czasami skusi się :D
OdpowiedzUsuńWidzę, że sa mężczyźni korzystający z maseczek :)
UsuńJakoś trudno mi sobie wyobrazić mojego Robala w maseczce na twarzy :)
OdpowiedzUsuńProponuję nie wyobrażać sobie, tylko nałożyć Robalowi maseczkę :)
UsuńFajna sprawa, już mi się znudziły mydła, więc chyba spróbuję *.*
OdpowiedzUsuńPolecam, ta maska to ciekawy zamiennik dla mydła :)
UsuńMam maseczkę ajurwedyjską, ale do włosów (Tulsi) również marki Hesh. Na opakowaniu jest napisane, że można ją też stosować na twarz. Może powinnam spróbować?
OdpowiedzUsuńHmmm, może tak. Będzie to ciekawe doświadczenie maseczkowej akcji.
Usuńnigdy nie miałam z taką ziołową maską do czynienia, ale jeśli tak mocno pachnie, to chyba nie spróbuję, bo jestem dość wrażliwa na zapachy.
OdpowiedzUsuńZapach jest mocny, to fakt. Jest to zapach naturalny, ziół, kwiatów, kory drzewa. To zapach Natury.
Usuńfajna sprawa z tą maseczką niby maseczka a jakie wszelakie zastosowanie.Co do maseczek i płci brzydkiej :P mój mężczyzna sam nadstawia buzię do nakładania maseczek,ma nawet swoje ulubione he he
OdpowiedzUsuńGodne naśladowanie przez panów :)
Usuńpo zachwytach nad maseczką Neem firmy Ayur skusiłam się na którąś z maseczek Hesh (tylko nie pamiętam którą) i to o zgrozo dzień przed ważnym egzaminem. nie dość, że wypaliła mi buzię,to jeszcze zabarwiła twarz na czerwono. Od tej pory unikam maseczek tej firmy... może szkoda, bo Twoja recenzja bardzo zachęcająca
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie pamiętasz co to była za maseczka. Ja mam jasna karnację. Nie zauważyłam barwienia skóry.
UsuńCiekawa ta maseczka. Zastanawiałam się nad zakupem maseczki z płatków róży, ale ta też warta jest uwagi.
OdpowiedzUsuńMnie też płatki róży kuszą. Mam je w planie, jak tylko zużyję obecną.
UsuńJa nie przepadam za specyfikami w tej formie :)
OdpowiedzUsuńWiadomo, każdy ma swoje ulubione kosmetyki i takie, po które nie sięgnie.
Usuńajurwedyjskie zioła??? Kochana pierwsze slysze- ale u Ciebie zawsze duzo nowosci:))) i dobrze:)))) ... nigdy wczesnie nie spodkalam sie za takimi...... oczywiscie z checiabym sprobowala :))))pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDla mnie to też nowość. Sądzę, że dla Hindusek to wielowiekowa tradycja.
UsuńPierwsze słyszę, ale sama za tymi zabawami w alchemika nie przepadam...
OdpowiedzUsuńAlchemikiem w tym przypadku jest wielowiekowa tradycja. JA tylkododałam wodę :)
UsuńUwielbiam zabawy w papki, ciapki itp czyli różnego rodzaju maseczki, peelingi:) Uwielbiam świeże zapachy- chociaż w zimne dni nie odmówię sobie zapachów typu czekolada, macadamia;) na pewno wyproóbuję
OdpowiedzUsuńPolecam :)
Usuńnie słyszałam o niej nigdy, ale wygląda fajnie. lubię takie naturalne produkty :)
OdpowiedzUsuńMój to także debiut jeli chodzi o takie maseczki :)
Usuńciekawie wygląda takie błotko :) pewnie działanie też nie ma nic do zarzucenia ..chociaż kosmetyku nie znam :D
OdpowiedzUsuńU mnie się sprawdza. Dobrze działa na mieszaną cerę.
UsuńFajna ta maseczka:) Pamiętaj o przesłaniu podsumowania tagu maseczkowego:)
OdpowiedzUsuńPamiętam :)
UsuńZnam maseczki ajurwedyjskie. Mam dwie tej marki ale dokładnej nazwy już nie pamiętam. Używam raz w tygodniu i jestem bardzo zadowolona z działania.
OdpowiedzUsuń